Stieg Larsson i Henning Mankell mają godnego konkurenta. Tym, którzy zasmakowali w skandynawskich kryminałach, z przyjemnością polecamy Norwega Jo Nesbo i jego bohatera Harry'ego Hole - policjanta z problemami.
To nie jest typowy pozytywny bohater. Chudy, wysoki, ma bladą twarz, podkrążone oczy i wielki przekrwiony nos. Niektórzy biorą go za bezdomnego. Nawet nie stara się być miły - ani dla kolegów, ani dla przełożonych. Wyłącza komórkę w najważniejszych momentach. Rani bliskich, zapomina o spotkaniach. Jego życie prywatne jest w rozsypce. I co najgorsze - pije. Kiedy zaczyna, potrafi nie zjawić się w pracy przez kilka tygodni.
Dlaczego wydział zabójstw policji w Oslo jeszcze nie pozbył się Harry'ego Hole? Bo to jego najlepszy śledczy - skuteczny, uparty i obdarzony intuicją, która zawsze prowadzi go do mordercy.
Książki Jo Nesbo - choć na razie mniej znane niż historie jego szwedzkich kolegów - są jak filmy Alfreda Hitchcocka. Zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie. Mnożą się wątki, nikt nie jest tym, kim się wydawał, na pewno nie skończy się na jednej ofierze. Klimat podobny do innych skandynawskich kryminałów, ale akcja - sto razy szybsza. Nie wiadomo, kiedy zaczynamy kibicować ponuremu Harry'emu, aż w końcu jego kłopoty (pakuje się w nie nieustannie) przeżywamy jak własne. Sprawdziliśmy w redakcji (do szczęśliwych posiadaczy każdego egzemplarza ustawiały się kolejki) - tych książek nie sposób odłożyć. Znamy takich, którzy specjalnie wybierali dłuższą trasę do pracy, żeby móc w autobusie dokończyć rozdział...
Maja Staniszewska: - Zwłoki ukryte w łóżku wodnym, ludzkie oko wciągnięte przez odkurzacz, bałwan z kobiecą głową - skąd pan bierze tak makabryczne pomysły?
Jo Nesbo: - To proste - z tych 20 minut, kiedy leżąc rano w łóżku, jesteś jeszcze między snem a jawą. Ale jak one tam trafiają - nie mam pojęcia. Dodam, że nigdy mi się ta makabra nie śni. Te sceny to po prostu efekt mojej ciężkiej pracy. Konstruuję je tak, jakbym miał nakręcić film. Staram się, aby działały na wyobraźnię czytelników i dodawały czegoś bohaterom, tworzyły klimat powieści.
Harry Hole nie brzmi jak nazwisko norweskiego policjanta. Jak właściwie należy je wymawiać - jak angielską "dziurę", czy jak "świętego"?
-Ani tak, ani tak, tylko Ho-le. To całkiem pospolite norweskie nazwisko. Już raczej imię jest bardziej nietypowe. Harry dostał je po piłkarzu z lokalnej drużyny w Molde, który był bohaterem mojego dzieciństwa. Kiedy dorastałem, też chciałem zostać piłkarzem.
A jednak nazwisko coś mówi o jego charakterze. Harry jako policjant jest przedstawicielem dobra, ale ma też mroczną stronę, która czasem wciąga go jak czarna dziura.
Zgadza się, tak właśnie ma być. Harry walczy ze złem, ale jest skazany na cierpienie. Ta czarna dziura pochłania nie tylko jego, lecz także jego bliskich. Wielu z nich umiera, bo zbliżają się do jego tragedii.
Jakiej tragedii? Jaki grzech Harry musi odpokutować?
Tego jeszcze nie wiemy. Może Harry też tego nie wie. A może pije dlatego, żeby mieć pewność, że sobie nie przypomni?
W pierwszych dwóch powieściach (tylko "Człowiek nietoperz" ukazał się po polsku) Harry pracował w egzotycznych krajach - w Australii i Tajlandii. Dlaczego potem wrócił do Oslo i właściwie się z niego nie rusza?
I Harry, i ja wciąż podróżujemy, ale spodobał mi się taki pomysł, że jest on kimś w rodzaju bezdomnego w swoim własnym, rodzinnym mieście. I stworzyłem mu takie Oslo, jakie mi się podoba. Składa się w 90 proc. z prawdziwego miasta i w 10 proc. ze swojej pokręconej, podobnej do Gotham City wersji.
Skandynawskie kryminały są teraz bardzo modne, także w Polsce. Jak pan myśli, skąd ta popularność?
Mam nadzieję, że wynika z jakości autorów. Kryminały od dawna pociągały utalentowanych pisarzy, a to ma związek ze skandynawską tradycją pisania tego typu książek.
Stieg Larsson i Henning Mankell w swoich kryminałach bardzo mocno poruszają tematy społeczne: krzywdę kobiet, dramat imigrantów, korupcję. Obaj uważają, że w Szwecji dzieje się źle. W pana książkach też pojawiają się narkomani, jest przemoc, jest problem mafii w policji, ale pan na Norwegię nie narzeka. Tak dobrze się w niej dzieje czy po prostu pana książki mają inne zadanie niż naprawianie świata?
Wykorzystuję norweskie społeczeństwo i jego problemy jako tło dla moich powieści, także tematy polityczne czy historię wojenną. Ale tylko dlatego, że na tym tle dobrze tworzy się historię o Harrym i jego przeciwniku, jest ona bardziej wiarygodna, głębsza, ciekawsza. Ponieważ moje książki zawsze są o policjancie i przestępcy, trudno jakoś nie opowiedzieć się politycznie.
Był pan maklerem i znanym w Norwegii muzykiem. Potem stał się pan autorem kryminałów i... książek dla dzieci. Nie było trudno się przestawić?
Nie za bardzo. Robiłem w życiu wiele rzeczy, ale tak naprawdę jestem opowiadaczem historii.
Publicat/K.P.

Wywiady
Zapomnijcie o Larssonie, teraz czas na śledztwo Nesbo
Stieg Larsson i Henning Mankell mają godnego konkurenta. Tym, którzy zasmakowali w skandynawskich kryminałach, z przyjemnością polecamy Norwega Jo Nesbo i jego bohatera Harry'ego Hole - policjanta z problemami.
Komentarze (0)