Odważnie promował warzywa na łamach Guardiana, chociaż deklaruje, że nie jest wegetarianinem. Potem odważnie mówił o swoim homoseksualnym małżeństwie i synach urodzonych dzięki surogatce. Ottolenghi to kucharz zaangażowany.
Kim jest Ottolenghi?
Ottolenghi swoją przygodę z gotowaniem zaczął od edukacji w Le Cordon Bleu w Londynie. Potem pracował jako szef cukierni w Baker and Spice i tam poznał swojego przyszłego wspólnika Samiego Tamimi. W 2002 założyli delikatesy w prestiżowym Notting Hill w których półki uginały się od hummusów, warzyw pod rożnymi postaciami, bliskowschodnich składników. Miejsce szybko przyciągnęło uwagę mieszkańców - 20 lat temu proste dania ukazujące różnorodność warzyw dla których mięso czy ryby były tylko tłem stanowiły zupełną nowość. Cztery lata później Ottolenghi dostał rubrykę w the Guardian zatytułowaną „Nowy Wegetarianin”.
Mimo że sam wielokrotnie podkreślał, że wegetarianinem nie jest, udało mu się przez wiele lat tworzyć przepisy bazujące wyłącznie na warzywach. Wszystkie łączyła prostota i chęć pokazania, że warzywa nie zastępują mięsa, nie są gorsze od mięsa, ale mogą grać w daniach pierwsze skrzypce. Wierni czytelnicy nieco zmęczeni wycinaniem fragmentów gazety pisali do Ottolenghiego listy z prośbami o książkę.
Ottolenghi, „Obfitość” i „Cała Obfitość”
W 2008 roku ukazała się jego pierwsza książka napisana ze wspólnikiem: „Ottolenghi: the Cookbook” (nie doczekała się wciąż polskiego tłumaczenia). Ottolenghi i Tamimi zawarli w niej przepisy na swoje klasyki o smaku kuchni śródziemnomorskiej. 140 przepisów na dania mięsne, rybne i warzywne pokazuje dziedzictwo kulturowe Ottolenghiego - połączenie smaków charakterystycznych dla Izraela i Włoch, skąd pochodzą jego przodkowie.
Kolejne dwie autorskie książki kucharskie Ottolenghiego stały się bestsellerami we wszystkich krajach w których się ukazały. To „Obfitość” i „Cała Obfitość”. Co sprawia, że książki w których główną rolę odgrywają warzywa stały się dla wielu osób największym źródłem inspiracji? Przyznam, że o obu książkach dowiedziałam się z mediów społecznościowych - kilka osób postanowiło wypróbować wszystkie przepisy w nich zamieszczone. Takie rzeczy zdarzają się niezwykłe rzadko, bo w każdej książce kucharskiej znajdą się receptury na dania, które po prostu nas nie interesują. Z Ottolenghim jest inaczej.
Nie chodzi o zdjęcia - mimo że te są apetyczne, piękne i dość oszczędnie prezentowane. Nie każdy przepis zasłużył na fotografię. Ujmująca w książkach jest konsekwencja. „Obfitość” skupia się na warzywach: korzeniowych, cebulach, grzybach, cukiniach, paprykach, kapuścianych, bakłażanie (to chyba najukochańsze warzywo Autora), pomidorach, sałatach, strączkach. Same techniki są proste, składniki nie onieśmielają. Zachęca szybkość przygotowania i mnogość ziół i przypraw.
Dzięki Ottolenghiemu nauczyłam się, że pieczarki uwielbiają oregano, tymianek, pietruszkę, estragon i bazylię. Sama nigdy nie dorzuciłabym do poczciwych grzybów aż tylu ziół. Zachęcona przepisem na wspaniałą lazanię z grzybami i ricottą po prostu dorzuciłam na patelnię zdecydowanie więcej ziół niż przywykłam. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Tak jest z większością przepisów z „Obfitości”.
Tak jak „Obfitość” kładzie nacisk na konkretne warzywo lub grupę warzyw, tak „Cała Obfitość” skupia się na technikach. Mamy zatem rozdział o smażeniu, duszeniu, pieczeniu, grillowaniu. Nadal, obok warzyw i ziaren największą rolę odgrywają zioła - kolendra, bazylia, pietruszka, oregano i mięta sypią się gęsto nadając daniom nie tylko życia, ale przede wszystkim niezwykłego aromatu.
Ottolenghi i „Jerozolima”
Między „Obfitością” a „Całą Obfitością” Ottolenghi zdążył napisać książkę, która jest hołdem dla miasta w którym się wychował i dorastał. „Jerozolima” to opowieść o miejscu w którym mieszają się religie, kultury, w której w przydrożnym barze można zjeść najwspanialsze mezze, a na targu kupić najbardziej aromatyczne przyprawy.
„Jerozolima” jest książką również dla mięsożerców, którzy szukają pomysłu na przygotowanie baraniny, jagnięciny, dań z zaatarem. Książka została podzielona na następujące działy: warzywa, rośliny strączkowe i ziarna, zupy, faszerowane, mięso, ryby, słone wypieki, słodycze i desery, sosy i dodatki. Autor proponuje aż 120 receptur na dania inspirowane smaki dzieciństwa. Między przepisami snuje opowieść o kulturze opowiadając między innymi o często niezrozumiałych zasadach koszerności czy postu. Jeśli lubicie bliskowschodnie smaki to jest to książka dla Was.
Ottolenghi, Goh i „Słodko”
Książka wypełniona cukrem, przyprawami, cytrusami i czekoladą. Tym razem warto podkreślić kim jest Helen Goh, która napisała Słodko razem z Ottolenghim. Helen była odnoszącą sukcesy australijską cukierniczką i psychoterapeutką. Próbując znaleźć w życiu własne miejsce przyleciała do Londynu i zadzwoniła do Ottolenghiego. Smakowało jej śniadanie zjedzone u niego i podobały jej się patery z ciasteczkami i bezikami, które zachęcały klientów do małej rozpusty. Wspólnie spotykali się co niedzielę i degustowali ciasta, ciasteczka, babeczki, musy i sosy przygotowywane przez Helen. Dzięki tej nowej tradycji nie tylko witryny restauracji wzbogaciły się o pełne uczuć i troski nowe smaki, ale powstał materiał na książkę.
O ile poprzednie książki kucharskie Ottolenghiego można określić mianem „mających aromat bliskowschodni” o tyle „Słodko” jest przede wszystkim książką wypełnioną różnorodnymi recepturami. Niektóre są dość proste - babki z makiem i skórką cytrynową czy ciasteczka czekoladowe z pekanami. Inne wymagają nieco doświadczenia i wprawy, np. dachówki z palonego masła czy pasiaste ciasto porzeczkowe. Niektóre przepisy są ukłonem w kierunku angielskiej kultury cukierniczej - keks, babeczki z kremem, ciastka przełożone kremem.
Mnie w tej książce ujmuje obszerny dział „uwagi i wskazówki” oraz „składniki”. Można się z niego dowiedzieć wielu rzeczy, które pomogą nie tylko w przygotowaniu przepisów z książki, ale w ulepszaniu własnych receptur -co to znaczy schłodzić kruche ciasto, dlaczego ciasta z migdałami muszą odpocząć, dlaczego warto zainwestować w termometr kuchenny jeśli lubi się karmel i lizaki.
Ottolenghi i „Prosto”
Prosto to ostatnia polecana pozycja Ottolenghiego. Maksymalnie 10 składników, do ekspresowego przygotowania, z możliwością wcześniejszego przygotowania i przechowania bez utraty smaku. „Prosto” to propozycja idealna dla osób, którzy po prostu nie lubią gotować, ale czasem mają ochotę postawić na stół coś innego niż własnoręcznie zrobioną pizzę i chcą tym samym zaskoczyć bliskich i przyjaciół. Książka dla tych po których nikt nie spodziewałby się kotletów z groszkiem i fetą czy chilli z rybą i tahini.
Ottolenghi i jego książki są wspaniałą podróżą po smakach Bliskiego Wschodu, ale też silnym motywatorem do zrobienia czegoś samodzielnie, wypróbowania nowych ziół i przypraw, zaprzyjaźnienia się z bakłażanem czy papryką, którymi gardziliśmy. Książki są wspaniałym prezentem dla tych, którzy lubią piękne zdjęcia i dobre smaki.
Więcej podobnych tekstów znajdziesz na Empik Pasje. Magazyn Online.
- źródła zdjęć w tekście: materiały promocyjne wydawnictwa
- źródło okładki: autorka zdjęcia: Keiko Oikawa. Domena publiczna
Komentarze (0)