Pierwsza od czasu biografii „Kapuściński non-fiction" książka Artura Domosławskiego. Autor wraca do tematu, którego jest jednym z najlepszych w Polsce znawców - do Ameryki Łacińskiej. 

Dlaczego - po bestsellerowej biografii „Kapuściński non-fiction" - postanowił Pan książką „Śmierć w Amazonii" wrócić do Ameryki Łacińskiej?

Ameryka Łacińska to po trosze „mój” świat, napisałem o nim wcześniej „Gorączkę latynoamerykańską”, temu regionowi poświęcone są obszerne części moich innych książek – „Świata nie na sprzedaż”, a także biografii Ryszarda Kapuścińskiego, który spędził w tej części świata cztery i pół roku życia. Tym razem chciałem opowiedzieć o ludziach i sprawach, o których większość czytelników nie ma szansy usłyszeć w telewizji, bądź przeczytać w prasie. To opowieść o ludziach, którzy w dalekiej Amazonii, w Andach stają na drodze potężnym interesom ekonomicznym, wielkim koncernom, skorumpowanym politykom – i po cichu, bez uwagi środków przekazu, przy milczeniu opinii publicznej, giną.

Czy problem nadużywania władzy, a stosowania przemocy, a nawet dopuszczania się morderstw w celu rabunku bogactw naturalnych, również dotyczy Europy?

Europy, Stanów Zjednoczonych, Chin. Wielkie firmy z tych krajów i kontynentów eksploatują surowce, niekiedy z pogwałceniem prawa – miejscowego i międzynarodowego. Niekiedy działają w zgodzie z literą prawa, za to we współpracy z lokalnymi firmami, które dokonują nadużyć, stoją za zbrodniami na miejscowych obrońcach praw ludności i środowiska. To długi łańcuch powiązań i zależności, wielkich interesów i wpływów, w którym uczestniczymy również my wszyscy, zazwyczaj nieświadomi niczego klienci sklepów meblowych, salonów samochodowych, sklepów jubilerskich.

Jesteśmy trochę jak robotnicy fabryki broni, którzy cieszą się z nowych zamówień i dobrej sytuacji ekonomicznej przedsiębiorstwa, a zarazem szczerze opłakują masakry dokonywane w odległych zakątkach świata. Rzadko, albo wcale przychodzi refleksja, że być może broń, którą produkują – i dzięki czemu mogą cieszyć się z poprawy swojej sytuacji materialnej – trafia w ręce bojowników tej czy innej wojny, której ofiary wywołują uczucia autentycznego smutku. My też, kupując meble z rzadkiego gatunku drewna czy samochód znanej marki cieszymy się ze wspaniałego zakupu i nie zastanawiamy się, nie mamy pojęcia, że na początku łańcucha zdarzeń, który umożliwił nam taki zakup, kogoś zamordowano.

„Śmierć w Amazonii” opowiada historie konkretnych ludzi, lecz podejmuje także próbę opisania niewidocznych na pierwszy rzut oka mechanizmów, których częścią jest zbrodnia.

Pisząc „Śmierć w Amazonii" musial Pan rozmawiać ze świadkami i ofiarami aktów przemocy. Jak zdobył Pan ich zaufanie?

Sam fakt, że ktoś z dalekiej Polski chciał przyjechać specjalnie do nich i wysłuchać ich opowieści, na niektórych robiło wrażenie. Jednak w miejscach, do których przyszło mi podróżować – zapadłych nieraz miasteczek i wiosek w Amazonii, w Andach – nieufność wobec nieznajomego bywa tarczą obronną, wręcz instynktem samozachowawczym. W każdym z tych rejonów miały miejsce zabójstwa dokonane przez „nieznanych sprawców” - najemników nasłanych przez ludzi wielkiego biznesu. Wielu z moich rozmówców od lat dostaje pogróżki śmierci. Czemuż zabójcą nie mógłby być ktoś, kto przedstawia się jako zagraniczny dziennikarz? Czasem potrzebne było polecenie od kogoś, kto zna moich bohaterów i znał wcześniej również mnie. Wierzyłem jednak od początku, że mogę zdobyć zaufanie uwagą, empatią, życzliwością i poważnym traktowaniem. Sądzę, że je zdobyłem.

Jaką rolę odgrywa w tamtej części świata USA, często interweniujace w odległych krajach? Przecież opisane przez Pana okropności, ale też np. wojna narkotykowa w Meksyku, dzieją sie pod nosem Stanów.

W Polsce wciąż pokutuje mit USA jako „imperium dobra”. To ponury żart. W czasach zimnej wojny Stany Zjednoczone w Ameryce Łacińskiej spełniały podobną rolę do roli Związku Radzieckiego w naszej części świata. Popierały krwawych dyktatorów, którzy dławili aspiracje wolnościowe, a bogactwa naturalne znajdujące się na południe od Rio Grande traktowali jako ICH bogactwa, które chyba tylko przypadkowym zrządzeniem losu znalazły się poza terytorium USA. To samo dotyczy wojny narkotykowej w Meksyku: Stany Zjednoczone nie są częścią rozwiązania, lecz częścią problemu. USA to największy rynek konsumpcji używek, jednak to nie Amerykanie giną w wojnie narkotykowej. Giną Meksykanie, Kolumbijczycy - od broni, którą szmugluje się na południe... właśnie ze Stanów.

Legalizacja lub choćby tylko dekryminalizacja narkotyków mogłaby wiele uleczyć. Niestety, amerykańscy politycy od dziesięcioleci budują kampanie polityczne na walce z narkotykami, prześcigają się w propozycjach surowych kar i wymuszają na rządach krajów Ameryki Łacińskiej prowadzenie wojny z handlarzami używek. Co do eksploatacji bogactw w tym regionie - niektóre koncerny, czasem przy wsparciu polityków z Waszyngtonu, przy akompaniamencie skorumpowanych miejscowych rządów, praktykują działania przypominające jako żywo czasy kolonialne.

Jakiej spodziewa się Pan reakcji na Pańską książkę? Czy wierzy Pan w możliwość zmiany praktyki opisanej w „Śmierci w Amazonii"?

Bądźmy realistami: reportaże nie są w stanie powstrzymać zła. Naiwnością byłaby wiara, że opisanie zbrodniczych praktyk w reporterskiej książce może wpłynąć na zmianę polityki mocarstw czy wielkich koncernów. Wierzę jednak, że opowieści takie jak te ze „Śmierci w Amazonii” mogą ludziom wiele uświadomić. To może być początek czegoś. Np. dyskusji, a później być może nacisku opinii publicznej na rządy. Wiele podobnych książek, filmów, programów w TV mogłoby na pewno zmienić „społeczną chemię” i aurę wokół zjawisk, o których tu mówimy. Jednak opisane tu praktyki mogłyby zmienić jedynie rządy państw, współdziałając między sobą  i nakładając ograniczenia na wielki biznes. Tylko one mają niezbędną siłę i instrumenty polityczne, żeby coś z tym zrobić. Kłopot w tym, że niektóre rządy w krajach, o których piszę – przez korupcję bądź uległość - są częścią problemu. „Śmierć w Amazonii” nie zawiera zbyt wielu optymistycznych nut. Może jedynie podziw dla ludzi, który wbrew wszystkiemu, ryzykując własnym życiem, mają odwagę przeciwstawiać się złu, czyniąc w ten sposób nasz świat odrobinę lepszym.

Źródło: Wydawca

Autor zdjęcia: Andrzej Georgiew