Literackie życie graficzki R. J. Palacio (Palacio to nazwisko matki, autorka naprawdę nazywa się Raquel Jaramillo) zaczęło się w 2012 roku, kiedy ukazała się jej książka „Cudowny chłopak”. Jej nieoczekiwany sukces oszołomił nie tylko samą Palacio, ale także jej wydawców. Nie dość, że książka szybko trafiła na listy bestsellerów, a o prawa do niej zaczęli upominać się zagraniczni wydawcy to chwilę potem zadzwoniono z hollywoodzkiej fabryki snów z prośbą o prawa do adaptacji filmowej. Efekt mogliśmy podziwiać rok temu, kiedy „Cudowny chłopak” z Julią Robert i Owenem Wilsonem wszedł do polskich kin. Dziś literacki debiut Palacio stoi na półce w każdej amerykańskiej szkolnej bibliotece, a hasło „wybierz życzliwość” - przesłanie książki - wciąż zaraża swoją pozytywną energią.
 


Kup teraz

 

Książka, którą zainspirowało życie

Ale początek tej przygody był dla R. J. trudny i – trzeba dodać – także wstydliwy. Jesienią 2007 roku, podczas rodzinnej wycieczki poza miasto Palacio poszła ze swoimi synami do lodziarni. Wpadli tam na dziewczynkę, która miała silnie zdeformowaną twarz. Na jej widok młodszy syn R. J. mocno się przestraszył i zaczął płakać. Palacio, bojąc się, że maluch za chwilę zacznie krzyczeć, spanikowała. „Poderwałam się z ławki jak oparzona, odwróciłam spacerówkę z moim trzylatkiem w drugą stronę i zawołałam na starszego syna, który właśnie nadchodził z czekoladowymi shake’ami” - wyznała w wywiadzie dla „Telegraph”. Niemal uciekając z miejsca zdarzenia Palacio usłyszała jeszcze spokojny głos mamy dziewczynki, która powiedziała: „Okej, kochani, czas na nas” - wspomina pisarka w tym samym wywiadzie. „Zdałam sobie sprawę, że mierzą się z takimi sytuacjami wiele razy dziennie, codziennie”. Scena z lodziarni nie dawała jej spokoju. „Co mogłam zrobić inaczej? Czy można jakoś przygotować swoje dzieci na takie chwile?” - rozmyślała. Wracając autem do domu z dziećmi usłyszała piosenkę w radiu o chłopcu z niepełnosprawnością. Nagle wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Jeszcze tego samego dnia, wieczorem, zaczęła pisać książkę o chłopcu, który cierpi na syndrom Treachera-Collinsa, powodujący poważne deformacje twarzy, ale nie wpływający na zdolności intelektualne. „Książka właściwie napisała się sama” - skomentowana w wywiadzie.

Palacio ma za sobą ponad dwadzieścia lat pracy w wydawnictwach jako kierowniczka artystyczna i graficzka. Wiedziała jak powstają książki, a teraz miała konkretny pomysł na swoją. „Moja mama zawsze powtarzała: pamiętaj, jesteś pisarką. Chciałam pisać, ale zawsze coś stało na drodze. Ale ta historia była czymś, co chciałam opowiedzieć i potrzebowałam opowiedzieć” – wyznała „Telegraphowi”. Mimo to praca nad „Cudownym chłopakiem” zajęła jej rok i była efektem czystego multitaskingu. Codziennie po powrocie z pracy w wydawnictwie, R. J. gotowała dzieciom obiad, odrabiała z nimi pracę domową, kładła spać, a potem sama padała około godziny 22, by po północy wstać i pracować przez dwie godziny. A potem znów kładła się spać, łapiąc kilka godzin snu do rana. „W nocy było cicho i spokojnie, wszyscy spali. Ta moja rutyna brzmi jakby to była niezła harówka, ale ja miałam całą historię w sobie, i tylko czekałam na okazję, żeby znów zacząć pisać” - wspomina.

Kup teraz
 

Fenomen „Cudownego chłopaka

Książka ukazała się w Stanach Zjednoczonych na Walentynki, dokładnie 14 lutego 2012 roku. Opowiada o dziesięciolatku imieniem Auggie, który ma pójść po raz pierwszy do szkoły (tzw. middle school dla dzieci w wieku 10-13 lat). Tam spotyka się z różnego rodzaju, często odpychającymi i wrogimi reakcjami. „Nazywam się August. Nie będę tu opisywał jak wyglądam. Cokolwiek sobie wyobrażacie, w rzeczywistości jest zupełnie gorzej” – to zdanie z pierwszego rozdziału „Cudownego chłopaka”. Ale książka to nie tylko opowieść o perypetiach dzielnego dzieciaka, który mimo trudności znajduje w sobie siłę by stawić czoło uprzedzeniom i odrzuceniu, ale przede wszystkim lekcja życzliwości o tym, że nawet najdrobniejszy gest hojności i przyjaźni ma duchową moc. A gdy przypomnimy sobie, że Auggie ze swoją zdeformowaną twarzą wchodzi w nieprzyjazne środowisko nastolatków, którzy i bez powodu potrafią być dla siebie wredni, no to rozumiemy słowa Palacio, gdy mówi: „W tym kontekście każdy życzliwy gest jest aktem czystej odwagi”. Dlatego też hasłem, które przyświeca książce, a które pada z ust nauczyciela Auggiego jest „wybierz życzliwość”. I tak pozornie zwykła książka dla nastolatków stała się opowieścią o trudnej sztuce akceptacji i życzliwości i o tym by nie oceniać książki po okładce – jak mówi znane angielskie przysłowie.

Po sukcesie „Cudownego chłopaka”, R. J. – w końcu utalentowana graficzka – zrobiła jeszcze książkę graficzną „Cudowny chłopak i ja. Trzy cudowne historie” oraz kalendarz „365 dni cudu”. A potem przyszedł sukces kinowy.
 


Chłopiec ze zdeformowaną twarzą zdaje się naznaczać życie pisarki na dobre. Jej piętnastoletni syn powiedział, że książka jest tak dobra, że powinien ją przeczytać każdy, kto idzie do szkoły. Po „Cudownego chłopca” sięgają także dorośli. „Grupka starszych facetów podczas spotkania powiedziała mi, że płakali podczas lektury. Wow, pomyślałam” - śmieje się w wywiadach Palacio. Efekt Auggiego? Czy może moc hasła „wybierz życzliwość”?