W 2006 roku ukazał się zbiór esejów "To piekielne kino" Wojciecha Kuczoka, w którym autor opowiadał o tym, co oznacza w kinie zło, czy wręcz rzecz piekielna.
Trzy lata później Kuczok powraca do swoich filmowych inspiracji w "Moich projekcjach". Znany z filmowej pasji, pisarz mierzy się ze swoimi ekranowymi fascynacjami i lękami. Zastanawia się nad mieliznami młodego kina, rolą krytyki czy ryzykiem podglądania siebie jako widza. Pisze o przerażeniu horrorami, o krajobrazach w kinie, o filmowych uciekinierach i o tych sprawach, o których w polskiej kinematografii nie mówi się wiele, a jeśli już, to pokazuje się je w krzywym zwierciadle (homofobia, jakżeby inaczej).
Kuczok zastanawia się, dlaczego widz jest spragniony optymistycznych zakończeń i czemu w kinie jest aż tak wielu nieszczęściarzy. To oczywiście nie wszystko. Zbiór "Moje projekcje" jest prawdziwym kalejdoskopem motywów kinematograficznych: od Lotu nad kukułczym gniazdem, przez figurę wątłego inteligenta w typie allenowskim, przygody Janosika i intymne kino Tsai Ming-Lianga, po melancholię Nosferatu, katusze nieśmiałych kochanków i problemy filmowych pisarzy w kryzysie.
Wojciech Kuczok w tej odsłonie wciela się w rolę krytyka filmowego, a jednak to wciąż ten sam pisarz – arcywrażliwy na język, subtelny twórca nadzwyczajnie brzmiącej literatury.
Premiera 2 lipca 2009 roku.
Przeczytaj fragment "Moich projekcji":
Dopisują mi czasem samowolnie w notkach, których nie zdążę zredagować, że jestem krytykiem filmowym. Zżymałem się długo, wymyślałem jakieś egzaltowane synonimy, że przecież pisuję jedynie o filmach starych, i to takich, które mi się podobały, wyjątek robiąc tylko, jak mnie coś nowego bardzo zachwyci albo rozsierdzi, a to i tak poniewczasie, bo na premiery zaproszeń nie dostaję, a na festiwale jeżdżę od wielkiego dzwonu […]. Krytyk może spełniać się w swoim zawodzie tylko pod tym warunkiem, że nie rekompensuje sobie niemożności bycia twórcą, nie może nim również kierować bogobojny i uniżony stosunek do artystów – musi być krytykiem z powołania,
ba, winien być krytycznym wizjonerem, konceptualistą, rozkoszującym się mową swego pióra, które zdolne jest wdać się w rozmowę istotną nawet z najtańszą wydmuszką filmową […]. Krytyk musi zdawać sobie na co dzień sprawę, że błąka się po targowisku próżności i egocentryzmów, jakim jest świat kina, co więcej, nikt go tam nie zapraszał. Musi więc umieć kochać kino cierpliwie, bezinteresownie i pamiętać, że prawdziwa krytyka cnót się nie boi.
W.A.B. / F.N.
Komentarze (0)