Jest Pani jedną z niewielu polskich gwiazd estrady, która osiąga sukcesy od kilku dekad. Kiedy było artystom łatwiej Pani zdaniem?
Zupełnie nie da się porównać obecnych czasów z ubiegłymi. Zdecydowanie łatwiej się tworzyło w latach 70-tych i 80-tych. Media były życzliwe, Polskie Radio grało polską muzykę, był sens tworzenia, płyty sprzedawały się w większych nakładach, piosenki tworzyli fachowcy, Jacek Mikuła, Kasia Gartner, Wojtek Trzciński – to kompozytorzy z prawdziwego zdarzenia. Dzisiaj nastał czas piosenki autorskiej, wykonawcy piszą muzykę i teksty. Radia niechętnie grają nasze produkcje, sprzedaż płyt jest niewielka. Wszystko się zmieniło.
Jakie było Pani najbardziej poruszające doświadczenie artystyczne? W książce wspomina Pani m.in. występ w więzieniu pod Wrocławiem.
W więzieniu po prostu czułam napiętą atmosferę, to było raczej spotkanie, które zorganizował Krzysztof Kolberger.
Poruszający może być każdy koncert, wszystko zależy od dyspozycji artysty. Jeżeli wykonawca potrafi się otworzyć na scenie i podarować siebie publiczności zdarzy się wyjątkowy koncert niezależnie od miejsca.
„Wariatka tańczy" to niemal 270 stron pytań i odpowiedzi. Czy lubi Pani udzielać wywiadów?
Lubię wywiady, bo kiedy opowiadam o sobie muszę się zagłębić w przeszłość i wtedy sama siebie lepiej rozumiem
Z książki „Wariatka tańczy" wyłania się obraz prawdziwie nieustraszonej kobiety sukcesu. Skąd w Pani ta odwaga?
Zawsze taka byłam, nie było dla mnie przeszkód. Wiem na pewno, że blokady rodzą się w głowie, sami sobie tworzymy zapory. I wszystko zależy od nas. Tego też nauczył mnie sport.
Czy tytuł „Wariatka tańczy” był pierwszym i jedynym pomysłem czy rozważała Pani inne możliwości?
Był pomysł, żeby nadać książce tytuł „Jest cudnie”, od tytułu piosenki, ale wydawał mi się zbyt słodki. W końcu życie jest słodko-gorzkie.
Szczególne miejsce w Pani życiu zajmowała babcia?
Moja mama, jak sięgnę pamięcią dużo pracowała. To babcia plotła mi warkoczyki do szkoły, robiła śniadanie, grała ze mną w karty, czytała książki.
Od zawsze Pani występy estradowe kojarzone są z wyjątkowymi, bajecznie kolorowymi kreacjami. Czy bierze Pani bezpośredni udział w ich projektowaniu?
Od zawsze otaczali mnie zdolni projektanci. Sukienka do sopockiej „Małgośki” była zaprojektowana przez malarza Rafała Olbińskiego. Wcześniej niektóre kreacje tworzyła moja mama, również malarka. Lata 80-te to z kolei projekty Oli Laski, niesamowitej wizjonerki, która ukończyła grafikę na ASP, potem Halina Piwowarska, artysta plastyk, Ania Zeman, Malwina Wędzikowska. Same wybitne osobowości. Lubię mieć wokół siebie artystów z wyobraźnią. Oczywiście na początku są rozmowy o projekcie, rysowanie itd. Biorę w tej pracy udział od początku do końca.
Często opowiada Pani o współpracy z Sewerynem Krajewskim i Agnieszką Osiecką. Te osoby zajęły wyjątkowe miejsca w Pani życiu i twórczości?
No tak, muzyka Seweryna Krajewskiego towarzyszy mi od początku mojej kariery. Seweryn to geniusz kompozycji. Agnieszka Osiecka to wielka poetka i wyjątkowy człowiek. Obdarzyła mnie zaufaniem i przyjaźnią.
W książce mówi Pani, że nie żyje wspomnieniami. Czy nigdy nie wraca Pani do przeszłości, nie wspomina?
Pisanie biografii to właśnie taki powód do powrotu do przeszłości, refleksji nad sobą. Poza tym żyję dniem dzisiejszym i planami na przyszłość.
Pani Marylo, niedługa ukaże się antologia, która będzie zbiorem Pani twórczości. Dziś spotykamy się na premierze Pani biografii. Czy w Pani życiu nadszedł czas podsumowań?
Postanowiłam, że rok 2013 będzie rokiem Maryli. Książka, antologia, ważny dla mnie festiwal w Opolu. Obliczyłam, że śpiewam od 45 lat. To kawał czasu. Chciałam podarować moim fanom coś wyjątkowego. Antologią, która obejmuje lata 70-te i 80-te, chciałam pokazać swój duży dorobek. Tylko w tamtych latach nagrałam 250 piosenek. To jest coś. Marzyłam o reedycji starych nagrań, dokonałam tego dzięki staraniom mojego fana z Gdyni Marcina Pietrzykowskiego, który odnalazł w archiwach radiowych 111 niepublikowanych nagrań. I proszę bardzo, stąd się wzięła antologia.
W imieniu empik.com z Marylą Rodowicz rozmawiała Magdalena Swoboda-Młynarczyk.
fot. Daniel Nejman_marylapress
Komentarze (0)