Charlaine Harris, amerykańska pisarka, autorka cyklu powieści o barmance-telepatce Sookie Stackhouse, opowiada o wampirach i serialu „Czysta krew”, który powstał na podstawie jej książek.


Wydaną właśnie w Polsce powieść „Klub Martwych” zadedykowała pani swojemu synowi, który podobno zdecydowanie oświadczył, że chce mieć jedną własną książkę. Czy często zdarzają się takie prośby?


To nie zdarza się często. W tym przypadku wchodzi w grę przypadłość środkowego dziecka, które chciało mieć coś tylko dla siebie. Teraz ma 22 lata, kiedy wydałam „Klub Martwych” w 2003 r. był dużo młodszy. Dodam, że średni syn jest moim jedynym dzieckiem, które przeczytało wszystkie tomy cyklu o Sookie Stackhouse (śmiech).

A pozostałe dzieci?

Niestety, pozostała dwójka woli oglądać serial telewizyjny, który powstał na podstawie moich książek (śmiech).

Jak to się stało, że tylko średni syn chce czytać pani książki? Pozostałe dzieci nie lubią czytać czy tylko nie czytają książek mamy?

Mój starszy syn dużo czyta, ale akurat nie moje książki (śmiech), natomiast córka, która teraz studiuje, bardzo poważnie zajmuje się sportem i nie ma czasu na czytanie dla przyjemności.


Zaczynała pani pisanie od poezji, później powstawały utwory dramatyczne, a teraz ma pani na swoim koncie kilkadziesiąt powieści. Czy czasami nie brakuje pani poezji? Nie planuje pani powrotu do pisania dramatów?


Oj nie, dzięki prozie można znacznie więcej zarobić (śmiech). A mówiąc poważnie: lepiej odnajduję się w pisaniu powieści. Nigdy nie byłam wybitną poetką ani dramatopisarką, za to pisanie beletrystyki wychodzi mi całkiem nieźle, jestem w tym po prostu dobra.

Na jakiej literaturze pani wyrosła?

Czytałam wszystko, co tylko wpadło mi w ręce: od Poego, przez bardzo popularną serię dla dzieci o bliźniakach Bobbsey oraz powieści kryminalne dla młodych czytelników o Nancy Drew. Później polubiłam klasyczne powieści w stylu Jane Austin, sióstr Bronte, a także Dickensa. To są książki, które wywarły na mnie, obok Poego, największy wpływ. Uwielbiam czytać.

Dlaczego w takim razie zaczęła pani od poezji?

Bo to krótka forma literacka (śmiech).

W cyklu wampirycznym o Sookie Stackhouse ukazało się dotąd w USA dziesięć tomów, na maj tego roku zapowiadana jest jedenasta część. Czy ma pani już pomysł, jak zakończy się seria? Ile będzie miała tomów?

Mam podpisany kontrakt na trzynaście części i pisząc najnowszą, a może przy okazji tworzenia kolejnej, podejmę decyzję, czy na tym zakończę ten cykl, czy jednak zdecyduję się napisać jeszcze kilka tomów.

Co panią prowokuje do pisania kolejnych części? Pomysły fabularne? Przywiązanie do bohaterów? Czytelnicy, którzy wymuszają kolejne przygody ulubionych postaci? A może wspomniany kontrakt?

Na szczęście mój wydawca nie próbuje wpływać na kształt moich książek. Sama z kolei nie pozwalam czytelnikom wywierać żadnych nacisków na to, co się będzie działo. Jedynym obszarem mojego życia, nad którym mam pełną kontrolę, są moje książki. Wśród nich jestem królową, a nawet wręcz - Bogiem. Nikt nie powie mi, co mam napisać, sama o tym decyduję.

Polscy czytelnicy, którzy nie sięgali po wersje oryginalne, znają trzy tomy pani cyklu. Kilka dni temu ukazała się trzecia część zatytułowana „Klub Martwych”. Jednak nawet znając tylko te trzy tomy można zaobserwować, jak zmienia się i dojrzewa główna bohaterka i zarazem narratorka pani powieści - Sookie. Ale czasami czytelnik obserwując jej postępowanie i sposób myślenia, może odnieść wrażenie, że Sookie dojrzewa za wolno. Czy pani, jako twórca tej postaci, nie ma czasami ochoty pchnąć jej mocniej do przodu?

Biorąc pod uwagę fakt, że akcja dziesięciu wydanych dotąd książek rozgrywa się w ciągu dwóch i pół roku, moja bohaterka naprawdę szybko się rozwija.

Nie drażni pani czasami to, że wpada niekiedy na nie najmądrzejsze pomysły? Czy bohater może się buntować przeciwko swojemu twórcy?

(wybuch śmiechu) Mam trójkę dzieci, więc jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś się przeciwko mnie buntuje. Natomiast postaci tworzę ja i wszystko, co one robią, pochodzi ode mnie. To ja decyduję, jak zachowa się Sookie, więc niczym mnie nie może zaskoczyć. Moja bohaterka popełnia błędy, ponieważ wszyscy je popełniamy. Byłaby nudną postacią, gdyby była doskonała.

Dlaczego zdecydowała się pani na pokazywanie świata powieściowego właśnie oczami Sookie?

To główna postać tych powieści i właśnie ona mnie najbardziej interesuje. Od początku chciałam właśnie na niej skupić cała akcję, dlatego stworzyłam na tyle interesującą postać, żeby móc nią żyć przez wiele lat i nie znudzić się moją bohaterką.

Jak w takim razie, oglądając serial „Czysta krew”, odbiera pani sytuacje, w których Sookie w ogóle nie występuje i nawet nie ma prawa nic o nich wiedzieć?

W przypadku książki nie ma problemu, żeby opowiedzieć historię z perspektywy jednej osoby. Natomiast według Alana Balla, który jest reżyserem serialu, w telewizji byłoby to nudne. Akcję trzeba pokazać z perspektywy wielu bohaterów. Ball nie był pierwszym reżyserem, który zaproponował mi ekranizację cyklu o Sookie, ale zdecydowałam się właśnie na jego ofertę, ponieważ bardzo go cenię i darzę ogromnym szacunkiem. I muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona z tego, co stworzył.

Miała pani okazję zobaczyć, jak zmaterializowała się na ekranie pani wizja postaci i wydarzeń, w których biorą udział. Co panią najbardziej zadziwiło, zaszokowało, a może zdenerwowało w trakcie oglądania kolejnych odcinków?

Najbardziej dziwi mnie to, jak wiele pokazano na ekranie, mam na myśli szczególnie te „odkryte” sceny. Oczywiście dziwią mnie pewne elementy, ale bardzo podoba mi się to, że nawet oglądając film, który powstał na podstawie mojej książki, i tak bywam zaskakiwana.

Co panią pociąga w wampirach?


Fascynuje mnie w tych istotach to, że mogły tak wiele zobaczyć i być świadkami tylu wydarzeń historycznych. To użyteczne narzędzie dla twórcy literatury.

A skąd pani zdaniem bierze się w ostatnim czasie tak duże zainteresowanie czytelników i kinomanów wampirami?

Kiedy czasy są trudne, ludzie lubią uciekać od rzeczywistości do fantastyki. Akurat teraz modne są wampiry, za parę lat ta moda zapewne się zmieni.

Czy zdarza się pani czasem marzyć o tym, by zadziałało zaklęcie skuteczne w przypadku wampirów: „cofam zaproszenie do mojego domu”.

(wybuch śmiechu) Bardzo sobie cenię prywatność, tymczasem czasami zdarza się, że czytelnicy odkrywają, gdzie mieszkam i przyjeżdżają do mojego domu. Niespecjalnie mi się to podoba. Chciałabym oddzielać Charlaine - pisarkę od Charlaine - osoby prywatnej. Kiedy chcę spotkać się z czytelnikami, biorę udział w spotkaniach autorskich, a w domu chciałabym mieć po prostu spokój.

Rozmawiała Magdalena Walusiak