Włosing, czyli świadoma pielęgnacja włosów z uwzględnieniem ich specyfiki i potrzeb, przeszedł w ciągu ostatnich kilku lat długą drogę. Od niszy zarezerwowanej dla najbardziej „wtajemniczonych” i konieczności zdobywania odpowiednich kosmetyków, po niemalże mainstreamowe hobby z dziesiątkami produktów dostępnych w popularnych drogeriach. Ogromna w tym zasługa Agnieszki Niedziałek, która stworzyła wokół włosingu niezwykle zaangażowaną społeczność. Na Instagramie obserwuje ją ponad 140 tysięcy osób, na YouTubie 246 tysięcy, a facebookowa grupa WŁOSING liczy sobie obecnie ponad 440 (!) tysięcy członkiń oraz członków i liczba ta wzrasta dosłownie z dnia na dzień. Włosingowy szał zaczął się od bloga, którego Niedziałek założyła w 2014 roku, chcąc przekazywać wiedzę, którą zdobywała po, jak sama wspomina, „spaleniu” włosów oraz zniszczeniu ich koloryzacją i brakiem odpowiedniej pielęgnacji. Efekty tego nowego, świadomego podejścia okazały się na tyle imponujące, że blog szybko zdobył ogromne zainteresowanie, a jego twórczyni szereg fanek i naśladowniczek. Później przyszedł czas na kanał na YouTubie, który jest dziś najpopularniejszym we „włosowej” branży. Agnieszka stała się specjalistką od naprawiania nie tylko swoich włosów, ale też widzów, czytelników i obserwatorów, dzieląc się specjalistyczną, użyteczną wiedzą, zdradzając triki, analizując składy oraz polecając różnorodne kosmetyki. W 2020 roku zadebiutowała zaś wyczekiwana, autorska marka Niedziałek, Hairy Tale Cosmetics (HTC).

Rozmowa z Agnieszką Niedziałek

Robię włosing, czyli jak świadomie i skutecznie dbać o włosy - Agnieszka Niedziałek

Olga Wadowska: „Agnieszka, uratowałaś mi włosy, uratowałaś mi życie!” - ile razy to słyszałaś?

  • Agnieszka Niedziałek: Bardzo często. I zawsze, kiedy słyszę, że „uratowałam komuś życie”,  zapala mi się czerwona lampka, że o rany, jak duży wpływ na naszą samoocenę mają te nieszczęsne włosy! A włosing wciąga, bo jak człowiek zobaczy, że to emulgowanie czy olejowanie działa, to nie dość, że docenia efekt, to jeszcze się wkręcasz. Takie opinie często słyszałam. Więc zawsze, kiedy coś takiego słyszę, jest to ogromna radość, a z drugiej strony czuje się też przytłoczona tym, jak wielka jest waga tego włosingu [śmiech].

OW: Czy to prawda, że Polki są pionierkami i liderkami świadomej pielęgnacji włosów?

  • AN: Obserwuję wiele grup zagranicznych, profili na Instagramie, etc. i tak, zdecydowanie: Polki są pionierkami i liderkami we włosingu i świadomej pielęgnacji włosów.  Jest to ciekawe, bo np. w pielęgnacji twarzy to zagraniczne źródła wyznaczają trendy, które później do nas docierają. Natomiast w pielęgnacji włosów, mam wrażenie, że to my jesteśmy „do przodu” z całą świadomą pielęgnacją - z wyjątkiem włosów kręconych, bo tu kolebką są Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, gdzie osób z mocno kręconymi włosami jest więcej (i w grę wchodzą kwestie kulturowe). W Polsce dopiero niedawno odkryliśmy, że wiele naszych włosów „chce się kręcić” [śmiech].

OW:  Czym się to nasze „pionierstwo” objawia?

  • AN: Przykładowo, w Polsce doskonale znana jest równowaga PEH (proteiny, emolienty, humektanty), zagranicą zaś, równowaga między nawilżeniem a proteinami, równowaga między nawilżeniem a proteinami jest często pomijana.  Krąży tam wiele mitów dotyczących silikonów, czyli np. całkowita eliminacja. Często też unika się protein, a wystarczy przecież dobrać odpowiedni dla naszych włosów rodzaj, zamiast całkowicie z nich rezygnować. Polskie fora i grupy o pielęgnacji są liczniejsze i aktywniejsze. Mam wrażenie, że nasze społeczności są bardziej merytoryczne, lepiej moderowane, bo poziom pytań i odpowiedzi, jest po prostu wyższy - bardziej wchodzimy w aspekty chemii, biochemii czy technologii kosmetycznej. Dyskusje i porady na polskich grupach nie są tak kategoryczne, że mamy podział na dobry i zły kosmetyk, stawiamy na świadomość, bo nic nie jest czarno-białe.

OW: Czy pandemia wzbudziła wzrost zainteresowania świadomą pielęgnacją włosów i rozbudowała tę społeczność?

  • AN: Rzeczywiście, pandemia „dała nam” więcej czasu, ale pojawił się też taki trend, żeby bardziej zadbać o siebie, aby zapewnić sobie „self-care”. Na początku lockdownu popularnością zaczęły się cieszyć moje filmiki komentujące metamorfozy w „Top Model” - co myślę, że stanowiło taką odskocznię od sytuacji, która była trudna dla nas wszystkich, pomogło się oderwać. Bardzo się cieszę, że akurat moje filmy tak się wybiły. Coraz więcej osób zaczęło napływać do włosingowych społeczności: do grupy na Facebooku, na mojego Instagrama, na Instagrama HTC i tak dalej. Kolejna taka fala pojawiła się zresztą dość niedawno, kiedy założyłam TikToka - jest teraz mnóstwo ludzi, którzy rozpoznają mnie na ulicy właśnie z TikToka! Niesamowicie mnie to dziwi, bo przecież ja tam wstawiam takie głupie rzeczy [śmiech]. Społeczność włosomaniaków dostała naprawdę duży zastrzyk, powstało też wiele nowych profili.

OW: Też to obserwuję i sama śledzę dużo młodych kobiet (chociaż nie tylko!), które robią dobrą robotę, a będąc mikroinfluencerkami trafiają do mniejszych społeczności. Widać to szczególnie w kontekście zdobywania autorytetu wśród młodszych osób,  bo kiedy 20-latka mówi do 20-latków, to jednak jest jej łatwiej dotrzeć z przekazem i jest w tym skuteczniejsza.

  • AN: Tak, a ja nie muszę trafiać do wszystkich. Nigdy nie byłam zresztą takim typowym influencerem, którego świat obserwuje tylko dlatego, że jest znany. Mam swoją markę kosmetyków, mam swój sklep, więc wiadomo, że np. nie będę robiła już tylu zestawień czy poleceń z drogerii, a tego też ludzie potrzebują - i to właśnie robią te „nowe” twórczynie. Ja wolę się skupić na stworzeniu nowego kosmetyku, bo to większa przyjemność.

 

 

OW: Zapewne nie raz usłyszałaś pytanie o to, dlaczego napisałaś tę książkę. Ja chcę jednak zapytać, dlaczego napisałaś tę książkę dopiero teraz? Winowajcą był brak czasu?

  • AN: Po prostu mamy w firmie niesamowity zasuw i to jest bardzo obciążające. Miałam propozycje od kilkunastu wydawnictw i wiedziałam oczywiście, że jest to naturalnie następny krok. Największym problemem było to, że jest to projekt w nowej dla nas branży. Musiałam połączyć wiele rzeczy, bardzo dużo działo się w tak zwanym międzyczasie: pojawiło się kilkanaście nowych produktów HTC, minimum raz w tygodniu wrzucałam na kanale nowy film, dodawałam nowy post na Instagramie, do tego dochodziło stałe wchodzenie w interakcje z obserwującymi mój profil…

OW: Wciąż robisz to sama, osobiście?

  • AN: Tak, i ludzie się dziwią: „Agnieszka, ty tyle rzeczy robisz i jeszcze odpisujesz na tym Instagramie? To jest w ogóle szok!”. Bo ja faktycznie z tymi ludźmi gadam! A praca z własną firmą, to praca praktycznie non stop. Kiedy jest jakaś sytuacja kryzysowa, to czasem musisz wszystko rzucić i się tym zająć, więc trudno znaleźć jeszcze czas na pisanie książki. Zawsze chciałam ją wydać, wydawało mi się to naturalne - jako podsumowanie całej koncepcji i zamknięcia tej idei w takiej bardzo przystępnej formie.

OW: No właśnie, to dla kogo jest „Robię włosing”?

  • AN: Po pierwsze, język książki, również za sprawą redakcji i korekty, został tak wypracowany, żeby po prostu się ją dobrze czytało. Chciałam, żeby to była książka do czytania, a nie takie same treści jak na moim blogu czy kanale na YouTubie. Utwierdza ona w tym, że każdy sposób pielęgnacji jest dobry, jeżeli ci służy - to jest główny przekaz. I owszem, jest masa metod, o których warto wiedzieć, są różne podejścia i to jest ciekawe, ale pielęgnacja włosów to nie żadna nowość. „Robię włosing” to opowieść o pielęgnacji włosów, jako o części naszego życia, ale nie o czymś, co musi być całym naszym życiem. Włosy są dla nas, a nie my dla włosów, z włosingu powinniśmy czerpać przyjemność. Dla mnie to się stało pasją i pracą, ale to jest przypadek jednostkowy, większość z nas ma jednak inne hobby i nie są to włosy [śmiech]. Dla wielu osób coś jest z nimi „nie tak”, stan włosów ogranicza je, w pewien sposób hamuje. Podam konkretny przykład: chcesz znaleźć partnera czy partnerkę i na przykład masz łupież, strasznie sypie ci się skóra głowy. Wiadomo przecież, że jak to ogarniesz, to twoja pewność siebie skoczy! Jasne, dalej jesteś tą samą osobą, ale stajesz się bardziej otwarty i łatwiej nawiązujesz kontakt z innymi, pozbywasz się tego wielkiego kompleksu.

OW: Co konkretnie znajdziemy w książce „Robię włosing, czyli jak świadomi i skutecznie dbać o włosy”? Zrozumieją ją również laicy?

  • AN: W książce są podstawy, czyli krok po kroku, jak pielęgnować włosy. Przy rozdziałach oznaczone są poziomy trudności, więc można na początek ominąć metody z trzema gwiazdkami, a przyswoić sobie podstawy. Znajdziemy tam teorie o równowadze PEH, o porowatości włosów, itd., wszystko ujęte w sposób bardzo przystępny, żeby nie przerażać - starałam się oswoić te dziwne słowa [śmiech].
    Jest też o każdym elemencie pielęgnacji, o typach produktów i o tym, jak je wybierać -  myślę, że nikt się nie zgubi w gąszczu szamponów, odżywek, wcierek, serum itp., bo  wszystko jest omówione dokładnie.
    Dużym działem są też zioła i koloryzacja ziołowa.
    Początek i koniec to klamra, jeżeli chodzi o podejście do włosingu, np. jak dbać o włosy, kiedy jesteśmy zabiegani i nie mamy na to czasu. Ta książka ma w sobie coś dla każdego, pokazana jest pielęgnacja w wersji podstawowej i rozszerzonej, obydwie prowadzą do celu, czyli poprawy kondycji włosów.
    Pokazuję też czego się spodziewać i po jakim czasie oraz czego się nie spodziewać. Mamy też rozdział z konkretnymi problemami i rozwiązaniami; jest dużo ciekawostek, również historycznych.

OW: Czyli początkujący i początkujące we włosingu mogą z tą książką „wzrastać”, uczyć się trudniejszych metod etc.?

  • AN: Tak, natomiast nie byłabym sobą, gdyby to była książka z samymi podstawami, więc jest tam trochę wiedzy zza kulis, którą zdobywam tworząc własne kosmetyki. Pokazuję na przykład, w jaki sposób producent może manipulować składem, żeby produkt wyglądał na lepszy albo bardziej proteinowy, bo akurat taka jest moda.

 


 

OW: Na koniec mały eksperyment: wyobraź sobie, że masz trzy życzenia do złotej rybki. Od jutra, za ich sprawą, wszystkie Polki i wszyscy Polacy w ramach pielęgnacji włosów…

AG: … rozwadniają i spieniają szampon, wczesują odżywkę (czyli zawsze nakładają i zawsze wczesują!) oraz nie myślą o pielęgnacji włosów skrajnie. Trzeba mieć otwartą głowę i patrzeć na każdy produkt indywidualnie - dlatego między innymi powstała ta książka, żeby nauczyć się, na co zwrócić uwagę i stwierdzić, czy ten produkt nas interesuje. Bo do włosingu trzeba mieć dystans.

Więcej na temat pielęgnacji włosów znajdziecie w książce „Robię włosing, czyli jak świadomi i skutecznie dbać o włosy”, a jeśli interesują was podobne tematy koniecznie zajrzyjcie do zakładki dbam o urodę.

Zdjęcie okładkowe: Krystian Lipiec