Krzysztof Burnetko, laureat - wraz z Witoldem Beresiem - Asa empiku za książkę „Kapuściński: nie ogarniam świata”, opowiada o swoich spotkaniach z mistrzem reportażu.


Książka „Kapuściński: nie ogarniam świata” powstawała przez wiele lat. Dlaczego dopiero w 2007 roku zdecydowali się Panowie na jej publikację?


Kiedy zmarł Ryszard Kapuściński, jak wielu dziennikarzy w Polsce, chcieliśmy napisać jego biografię. Przejrzeliśmy teksty rozmów, które z nim przeprowadziliśmy i okazało się, że składają się one w książkę, którą, prawdę mówiąc, Ryszard Kapuściński sobie wymarzył. Miał mnóstwo planów, a jednym z nich była książka, która miała stać się panoramą świata w XXI wieku. Okazało się, że nasze spotkania i rozmowy z nim składają się na tego rodzaju materiał. Oczywiście lepiej byłoby, gdyby tę książkę napisał sam Kapuściński.
My postanowiliśmy złożyć mu nią wielki hołd, podobnie jak chciałoby mu złożyć hołd wielu dziennikarzy w Polsce, którzy uważają Kapuścińskiego za swojego mistrza.

Czy rozmowy z Ryszardem Kapuścińskim pomogły Panu odkryć jakiś aspekt rzeczywistości wcześniej niezauważany? Czy te rozmowy w jakiś sposób Pana zmieniły?

Każdy dziennikarz, który szedł na wywiad z Kapuścińskim, miał w tyle głowy to, żeby nauczyć się trochę warsztatu od tego mistrza reportażu. Przyznam, że jeśli chodzi o warsztat, nie udało nam się nauczyć wiele. Ryszard Kapuściński mawiał na przykład, że aby napisać jedną stronę, trzeba przeczytać sto innych. My staramy się przeczytać dziesięć stron pisząc jedną i naturalnie jest to dalekie od tego, czego Kapuściński wymagał. Ale najważniejszą rzeczą, jakiej się od niego nauczyliśmy to fakt, że w tym zawodzie najważniejszy jest uśmiech i poważne podejście do każdego rozmówcy niezależnie od tego, czy będzie to wielki przywódca polityczny czy robotnik spotkany w barze w Sao Paulo lub innym kraju Trzeciego Świata.

Jakiego pytania nie zdążył Pan zadać Ryszardowi Kapuścińskiemu?

W zasadzie stawialiśmy mu wszystkie pytania. Nie rozmawialiśmy z nim tylko na tematy polityczne czy tylko cywilizacyjne. W tych spotkaniach ciekawe było to, że także on zadawał nam pytania. Pytał o to, co się dzieje w Polsce. Wracał z Trzeciego Świata i interesowało go, co Polacy aktualnie czytają. Pytał, jakie gazety są popularne, a jakie właśnie padają. Uwielbiał na przykład poważne miesięczniki kulturalne i filozoficzne. Pytał, co się z nimi dzieje. Interesowało go, co czyta młodzież. Książki i gazety były dla niego wskaźnikiem tego, co się dzieje w Polsce.

Czy to znaczy, że - w pewnym sensie - Ryszard Kapuściński uczył się od Panów?

Można powiedzieć, że Ryszard Kapuściński uczył się od nas Polski. Od pewnego momentu był obywatelem świata, był VIP-em, zapraszano go na wielkie międzynardowe konferencje i większość czasu spędzał poza granicami kraju. Kiedy przyjeżdżał do Polski, uczył się jej od nas.

Rozmawiała Magdalena Walusiak