Cwaniaki? Dziś, po tym co stało się z ich klipem w Internecie, każdy może tak o nich powiedzieć. Jednak kiedy zaczynali składać pomysły, tworzyć całą koncepcję Projektu Warszawiak ich wybór wcale nie był taki oczywisty. Naruszenie oryginalnej struktury ulicznego folkloru Warszawy mogło wywołać reakcje zbliżone do tych z jakimi spotkał się niedawno komiks o Chopinie. Puryści i konserwatywni kustosze mogli pogrozić palcem chłopakom i powiedzieć im „nie bądź za cwany”. Jednak tak się nie stało. Projekt Warszawiak wygrał, okrzepł i właśnie wydaje swój pierwszy album. Rozmawiamy o tym z Szymonem Orfinem i Jackiem Jędrasikiem.

Cała historia zaczęła się od zdjęć, kiedy pojawiła się muzyka?

Szymon: To kiełkowało. Zdjęcia robiliśmy na Pradze w 2004 roku, interesowaliśmy się żywo tematami kultury warszawskiej i jakieś czas później, dokładnie na początku roku 2008 postanowiliśmy zabrać się za temat piosenek nieco poważniej. Zamknęliśmy się na dwa tygodnie w studiu i zaczęliśmy dłubać. Wtedy powstały szkice do ponad połowy materiału. Potem je rozwijaliśmy, ale ponieważ wszyscy pracujemy w swoich zawodach, to jakiś czas to trwało. Tak naprawdę aż do teraz…

Ale pomysł z tą nową formułą dla piosenki warszawskiej pojawił się od razu, czy w trakcie tworzenia?

Szymon:
Od początku wiedzieliśmy, że ma być właśnie tak. Nie chcieliśmy po raz setny powielać schematu, który zrobiły przed nami inne zespoły, przebierać się w kaszkiet, brać banjo i udawać „Warszawiaka”. Uwierzyliśmy, że nasze, nietypowe podejście ma potencjał i że warto to zrealizować.

Wasze podejście w jakimś sensie opiera się na przeniesieniu środka ciężkości tych kompozycji z ich warstwy melodycznej na treść zawartą w tekstach. Te teksty są wam bliskie? Znajdujecie w nich coś dla siebie pomimo upływu kilkudziesięciu lat?

Jacek:
Chyba podświadomie wychodziliśmy prawie za każdym razem od tekstu. Szukaliśmy sensu lirycznego piosenki po to, aby znaleźć odpowiedni język muzyczny do dalszej pracy. Nawet pomimo tego, że pierwszy utwór, pierwszy nasz singiel powstał zupełnie spontanicznie. W tym wypadku było tak, że zrobiliśmy najpierw podkład z bardzo mocnym aranżem i połączenie z tekstem „Nie ma cwaniaka…” dało znakomity efekt. Jednak później zastanawialiśmy się najpierw o czym jest tekst, a dopiero później dobieraliśmy odpowiednie środki wyrazu. Kierowaliśmy wszystko w stronę uwypuklenia poprzez muzykę sensów, które wydawały nam się w tekście najbardziej istotne.

Szymon: Czasami staraliśmy się też zachować oryginalną przaśność melodii, jak w „Jadziem Panie Zielonka”. W innych numerach odejmowaliśmy tę melodykę, aby wysunąć na pierwszy plan poetykę i sentymentalizm tekstów.

Czy to oznacza także, że wybór piosenek był oparty o ich przekaz liryczny? Starych warszawskich kompozycji są setki, wybraliście z nich raptem kilka…

Jacek: Z jednej strony decydowała znajomość tych utworów, a z drugiej to, czy podobały nam się w oryginalnych wersjach. Niektórych piosenek, które bardzo nam się podobały nie mogliśmy ruszyć, bo było problemy z uzyskaniem praw autorskich. Część tych piosenek ma znanych autorów część nie, to był też jeden z warunków doboru.

Szymon: Folklor miejski to skarbnica bez dna, można by w niej buszować w nieskończoność, trafiając co chwilę na jakieś perełki. Wybór materiału na płytę wcale nie był łatwy. Na przykład jedne kompozycje łatwo poddawały się naszym zmianom aranżacyjnym, a inne znacznie trudniej…

A te zmiany były takie niezbędne?


Jacek: Często wynikały z tego, że te piosenki miały wiele różnych wykonań i nie wszystkie wersje były takie same. Różni artyści różnie interpretowali te same utwory, inaczej śpiewał Grzesiuk, a inaczej Orkiestra z Chmielnej. Nasze zmiany nie były wynikiem tego, że chcieliśmy coś unowocześnić, raczej z tego, że to jest tak naprawdę muzyka ludowa, a tu ilu artystów tyle wersji. My oparliśmy się na tych wykonaniach, które znaliśmy i tak naprawdę nie wiemy, która wersja danego utworu jest tą kanoniczną.

Ok. Pogadajmy chwilę o tym klipie, który tak zamieszał w sieci. Obejrzało go już prawie dwa i pół miliona ludzi. Macie jakąś receptę jak się osiąga takie wyniki?

Jacek: Skontaktowaliśmy się z Marcinem Starzeckim i Krzysiem Skoniecznym, którzy są autorami scenariusza i wyreżyserowali teledysk i to dzięki nim wszystko tak dobrze wyszło. Cały rok szukaliśmy odpowiednich ludzi zanim poczuliśmy, że jesteśmy gotowi do realizacji tego pomysłu, tym bardziej, że nie chcieliśmy żeby wszystko skończyło się na jednej piosence i jednym klipie. Chcieliśmy zrealizować album. Sukces klipu bardzo nam pomógł bo propozycje z wytwórni posypały się niemal natychmiast…

Ale skąd te dwa i pół miliona odtworzeń? Jak to się udało?

Jacek: Po pierwsze, genialny tekst. Działający na umysł odbiorcy i wpisujący się w odwieczny konflikt stolica – reszta kraju. Prosta, ale nie prostacka muzyka. Dobry czas dla takiej propozycji i przede wszystkim szczere podejście…to jest klucz. Im mniej się kombinuje, tym lepiej wszystko wychodzi.

Szymon: Nigdy nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na takie pytanie. Na powodzenie każdego projektu składa się wiele czynników jak miejsce, czas i szczerość. Ten singiel jest bardzo wyrazisty, ma ostry przekaz, obraz jest dość kontrowersyjny, wielu uważa pokazany w nim wizerunek Warszawiaka za wręcz obraźliwy.

Nie baliście się reakcji reszty Polski na taką „patriotyczną” piosenkę?

Szymon:
Spotykamy się z różnymi reakcjami. Na szczęście pozytywnych jest więcej niż negatywnych i to w skali całego kraju. Dostajemy maile ze Śląska, z Wybrzeża, z różnych stron z bardzo pochlebnymi ocenami i czasami nawet żalem, że „dlaczego u nas nikt takiego czegoś nie zrobił”. Głosy na nie oczywiście też się trafiają i to nawet z samej Warszawy, ale na szczęście jest ich bardzo mało. Tak naprawdę, poza „Cwaniakiem” cała reszta piosenek ma bardzo uniwersalny przekaz, opowiada o prostych życiowych sprawach, o miłości, o piciu wódki, te numery mogą być śpiewane w dowolnym mieście.

A jak odbierana jest osoba Łukasza Garlickiego? Jego ekranowa popularność bardzo wam pomaga?

Szymon: Łukasz jest naszym przyjacielem. Człowiekiem, który pisze, gra muzykę, maluje obrazy i oprócz tego jest także aktorem. Może inni nas postrzegają przez pryzmat jego aktorstwa, ale dla mnie jest po prostu członkiem zespołu i kiedy przychodzi na próby jest charyzmatycznym i barwnym wokalistą Projektu Warszawiak.

Jacek: Gramy razem muzykę od kilkunastu lat, czyli od czasów kiedy jeszcze nikt o nim nie słyszał. Dalej robimy to co robimy możliwie jak najlepiej i nie zastanawiamy się nad tego typu problemami.

Będą koncerty Projektu Warszawiak?

Szymon: Będą! Bez przerwy dostajemy propozycje… Z całej Polski (śmiech).

fot. aparatki.pl
Rozmawiał
Piotr Miecznikowski