Film "U Pana Boga za miedzą" Jacka Bromskiego to kontynuacja komedii "U Pana Boga za piecem" oraz "U Pana Boga w ogródku". Premiera kinowa już 19 czerwca 2009r.
Sielanka nigdy nie trwa wiecznie. Nad Królowym Mostem zbierają się ciemne chmury, a dzwon, który dotychczas harmonijnie odmierzał czas mieszkańców miasteczka, pewnego dnia zabrzmiał fałszywie. Ksiądz patrzy w niebo i pyta Najświętszą Panienkę, czy zło wyprze dobro, i czy zło tylko dobrem można zwyciężać…
Spokojne życie mieszkańców tego kąta Podlasia zakłócały tylko przybycia obcych. Czasem, obcy stawał się swoim, jak Marusia, Bocian czy Marian, czasem – obcy znikał, wygnany przez lokalną społeczność, która nie chciała burzenia swojego świata. Tak jest i tym razem.
Marina, atrakcyjna, dojrzała i samotna instruktorka przybywa do Królowego Mostu, by zapoznać miejscową policję z tajnikami obsługi komputera. Wreszcie można wyciągnąć z szafy laptopa, którego przesłali z centrali, a który dotychczas spokojnie oczekiwał na swój los w sejfie. Zza wielkiej wody, w białym kabriolecie, przybywa Amerykanin, a tak naprawdę - Staś Niemotko, po 20 latach emigracji wracający na ojcowiznę. Niestety – miasteczko niby nic się nie zmieniło, ludzie ci sami, ale z ojcowizny pozostały same zgliszcza.
A tymczasem w Królowym Moście zbliżają się wybory burmistrza. Od lat było tak samo, ten sam kandydat, który mógł liczyć na poparcie i proboszcza, i komendanta. Ale władza staje się modna, i o fotelu burmistrza zaczyna marzyć inny kandydat, miejscowy przedsiębiorca, jakby nie patrzeć, człowiek sukcesu. Gość z Ameryki, bezrobotny, obyty w świecie, jest idealnym kandydatem na szefa sztabu wyborczego. W ten oto sposób podlaskie Macondo staje się podlaską „warszawką”, miniaturą wielkiej sceny politycznej, na której wszystkie chwyty są dozwolone – ukryte kamery, stronnicze media i brak elementarnych zasad. Sprzymierzeńcami walki politycznej staje się banda Gruzina, tego samego, który 10 lat wcześniej wygnany został z miasteczka przez Komendanta. Rozboje, haracze, zastraszanie stają się smutną codziennością mieszkańców Królowego Mostu.
Ale i w miasteczku tworzy się nowa armia: jest w niej Marian Cielęcki, zięć Komendanta, może nie orzeł, ale swoje zasady ma; jest Bocian, co prawda obecnie przykładny obywatel, ale jego poprzednia praca, w której znany był jako Czapla, dobrze przygotowała go na walkę z przestępczością, zwłaszcza zorganizowaną; jest w końcu i Marina, która okazuje się biegła nie tylko w sztuce informatycznej, ale przede wszystkim policyjnej.
Przed Proboszczem jedna z najtrudniejszych decyzji w życiu. Czy dla przywrócenia spokoju w miasteczku zgodzi się na drastyczne rozwiązanie, które niewiele ma wspólnego z etyką chrześcijańską?
Po zrealizowaniu „U Pana Boga za piecem” zwlekał Pan prawie 10 lat do nakręcenia drugiej części twierdząc, że sequele są z natury gorsze od pierwowzoru. Tymczasem trzecia, „U Pana Boga za miedzą”, powstała po dwóch lata od „U Pana Boga w ogródku”. Czyżby sukces komercyjny drugiej części „wytrącił” Panu argumenty z ręki?
Nie. Po prostu okazało się, że można zrobić sequel trochę inny od pierwowzoru. Właściwie każdy z tych trzech filmów jest inny. To nie są takie bezpośrednie kontynuacje. Są nawet różne stylistycznie, choć akcja dzieje się cały czas w tym samym miejscu.
W każdej kolejnej części oprócz stałych głównych bohaterów: Komendanta i Proboszcza pojawiają się nowi. Skąd Pan bierze na nich pomysły?
Pomysły zawsze biorą się z głowy, czyli z niczego, jak mawiał kalsyk . Bez żadnych inspiracji. A jak one się w mojej głowi znajdują - po prostu nie wiem. Nowi bohaterowie są pretekstem do kontynuowania opowieści o mieszkańcach Królowego Mostu. W „U Pana Boga za miedzą” są to- Marina Chmiel, instruktorka policyjna oraz Amerykan, czyli Stasiek Niemotko, emigrant, który po latach tułaczki w Ameryce wraca w rodzinne strony. Pojawiają się też bohaterowie znani z „U Pana Boga za piecem”, czyli Gruzin ze swoją bandą oraz Śliwiak, właściciel Panderozy, biznesmen.
Co się z nimi będzie działo?
Śliwiak ma ambicje polityczne i bardzo chce zostać burmistrzem, w czym ma mu pomóc najpierw Amerykan, który próbuje przenieść na polski grunt kampanie w stylu amerykańskim, a kiedy jego metody zawodzą - pojawia się Gruzin. On z kolei ma zupełnie inne metody prowadzenia kampanii wyborczej. Natomiast Marina Chmiel wniesie niepokój w sercach niektórych mężczyzn z Królowego Mostu. Generalnie nowi bohaterowie mieszają w spokojnym życiu mieszkańców Królowego Mostu. Wnoszą coś, co zakłóca świat, w którym żyją i ten świat musi się bronić przed tymi zakłóceniami. Natura jako taka broni się przed wszystkim co jest nienaturalne, przed jakimiś gwałtownymi ingerencjami i ma tendencje do samoregulacji. I to prawo natury nakładamy na ten stworzony przez nas świat.
Sięga Pan po nieogranych, nieserialowych aktorów. Jak Pan ich znajduje?
Nie chcę, by bohaterowie moich filmów kojarzyli się z postaciami z innych filmów, czy seriali. To jest dla mnie bardzo ważne. Jak znajduję aktorów? Różnie: organizuję castingi- tak na przykład znaleźliśmy Agnieszkę Kotlarską, czyli Marinę Chmiel. Z kolei Wojtka Solarza, który gra Mariana Cielęckiego, teraz już zięcia Komendanta, zobaczyłem kiedyś w spektaklu w teatrze i go zapamiętałem. Natomiast Grzegorza Heromińskiego, czyli Staśka Niemotko, spotkałem przypadkowo w czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych. Powiedział, że chętnie by zagrał coś małego. Najpierw napisałem dla niego rólkę w serialu „U Pana Boga w ogródku”, którą potem rozwinąłem w filmie „ U Pana Boga za miedzą”.
W filmie „U Pana Boga za miedzą” nie usłyszymy muzyki Henri Seroki tylko Ludka Drizhala. To amerykański kompozytor czeskiego pochodzenia. Jak Pan go znalazł?
Film „U Pana Boga w ogródku” pokazywany był na festiwalu w Austin. Ludek oglądał go i po projekcji podszedł do mnie mówiąc, że chętnie napisałby muzykę do filmu w tym stylu, że czuje ten klimat. Powiedziałem, żeby napisał coś na próbę i po miesiącu dostałem od niego materiał z nagranymi czterema utworami . Bardzo mi się spodobały i tak oto Ludek Drizhal został autorem muzyki do „U pana Boga za miedzą”.
Czym się różni praca na planie tam, na Podlasiu od innych planów zdjęciowych, na których Pan pracował?
Przede wszystkim się nie kurzy! (śmiech). A tak na poważnie to tam się chyba unosi jakiś „genius loci”. Ludzie są nam bardzo życzliwi, serdeczni, utożsamiaja się z naszymi filmami i gdzie byśmy się nie pojawili, zawsze jesteśmy serdecznie witani. Okoliczni mieszkańcy pomagają nam jak mogą, współpracują z nami. No i tam jest po prostu bardzo ładnie.
Dzięki Pan pół Polski chciałoby się przeprowadzić do Królowego Mostu…
Najśmieszniejsze jest to, że filmowy Królowy Most to miasteczko, na które składa się pięć różnych miejscowości. W rzeczywistości wioska, z której zaczerpnęliśmy nazwę to raptem cztery chałupy wzdłuż drogi. Tam nagrywamy tylko te sceny, które się dzieją przy szosie, czyli przeważnie policjantów z radarem. Kiedy kręciliśmy ostatnią część, z jednej z tych chałup wyszedł gospodarz i opowiadał nam, że tu bez przerwy ktoś przyjeżdża, zatrzymuje sie, puka do niego do drzwi i pyta gdzie tu jest ten ryneczek, gospoda, kościół, Królowy Most z filmu, bo chcieliby zwiedzić. Ucieszyło nas, że miasteczko, które stworzyliśmy w filmie tak ludziom zapadło w pamięć i w sumie żyje już własnym życiem. Acha, i ponoć wszyscy kierowcy zwalniają na tym zakręcie. Tak na wszelki wypadek…
Obsada:
Ksiądz proboszcz - KRZYSZTOF DZIERMA
Komendant - ANDRZEJ BEYA – ZABORSKI
Marina Chmiel - AGNIESZKA KOTLARSKA
Amerykan (Staś Niemotko) - GRZEGORZ HEROMIŃSKI
Jerzy Bocian - EMILIAN KAMIŃSKI
Marian Cielęcki - WOJCIECH SOLARZ
Śliniak - RYSZARD DOLIŃSKI
Burmistrz - MIECZYSŁAW FIODOROW
Halinka Struzikowa - MAŁGORZATA SADOWSKA
Ratajowa - ALICJA BACH
Ludmiła - KATARZYNA ŚMIECHOWICZ
Sekretarka Burmistrz - BARBARA TORZEWSKA
Burmistrzowa - MAŁGORZATA PŁOŃSKA
Jadzia, żona komisarza - ELIZA KRASICKA
Luśka - AGATA KRYSKA
Filmowi patronuje empik.
Vision /F.N.
Komentarze (0)