- Bardzo interesują mnie ludzie i to, co do siebie czują. Z perspektywy
swojego wieku i doświadczenia życiowego wiem, że uczucia nigdy nie są
jednoznaczne, są raczej wielowarstwowe - Ewa Bem opowiada w wywiadzie
dla empik.com o swojej najnowszej płycie "Kakadu", do której sama
napisała teksty wszystkich piosenek. Album będzie miał premierę 23
listopada.
- Napisała Pani trzynaście tekstów do piosenek znajdujących się na płycie „Kakadu”. Większość z nich to opowieści o miłości, a właściwie o przeróżnych jej obliczach. Czy te historie to wynik Pani obserwacji?
- Joachim Mencel, który skomponował muzykę do wszystkich utworów na płycie, przysyłał mi kolejne piosenki w formie beztekstowych demówek. Każda natychmiast z czymś mi się kojarzyła, z jakimś obrazkiem, z flashem na przykład z życia mojego i męża. Przez 26 lat nazbierały się tony tych obrazków. Są też zapiski z opowieści moich psiapsiółek, z tego, co widzę w swoim otoczeniu, z historii moich kolegów o relacjach damsko-męskich które są, było nie było, podstawą wszystkiego na tym świecie. Z nich biorą się wszystkie inne ważne rzeczy. To bardzo prywatne wypowiedzi, przekazywane trochę na ucho.
- Zazdrość, zaślepienie, pożądanie, czułość i miłość po grób, miłość nieodwzajemniona i spełnione uczucie - właściwie jest tu zapis niemal wszystkich możliwych relacji między dwojgiem ludzi.
- Bo, prawdę powiedziawszy, wszystkiego się w pewnym momencie życia dotknęło i nadal się dotyka. Bardzo interesują mnie ludzie i to, co do siebie czują. Z perspektywy swojego wieku i doświadczenia życiowego wiem, że uczucia nigdy nie są jednoznaczne, są raczej wielowarstwowe. Pierwszy singiel nosi tytuł „Kocham i nie kocham Cię”, bo tak rzeczywiście bywa, można kogoś kochać i nie kochać jednocześnie.
- W tekstach „Kakadu” mocno jest też zaznaczony motyw przemijania i tęsknoty za młodością, choćby w piosence „Siedemnaście”, której bohaterka tęskni za swoją siedemnastką, i mówi że „dużo wie, ale niby wie”. Czy to znaczy, że mądrość gromadzącą się przez lata warto czasami odrzucić?
- Odrzucać chyba nie warto i przede wszystkim nie można, ale uświadomiła mi pani, że powiedziałam w tej piosence coś, co jest dla mnie ważne: to, co jest w człowieku wartościowego, zaczyn jego osobowości, powstaje właśnie w tym wieku, może trochę wcześniej. Siedemnaście lat to granica, którą przekracza się, wchodząc w dojrzały świat, z konkretnym ładunkiem, z ukształtowanym w pewnym stopniu „ja”. Dlatego do tych siedemnastu lat tęsknię i nie tęsknię. Oczywiście, fajnie by było mieć jeszcze raz siedemnaście lat, ale z drugiej strony jest to wiek tak trudny, tyle przed człowiekiem jest zakrętów i kłód, tyle niebezpiecznych sytuacji... Jestem teraz w dobrym momencie, ale gdyby można było znowu mieć od czasu do czasu siedemnaście lat, byłoby pięknie.
- Ale ta siedemnastka chyba ciągle w pani siedzi?
- Trochę tak.
- Często się ujawnia?
- Często. Lubię troszeczkę psocić. Przyglądam się szeroko otwartymi oczami mojej młodszej córce, która ma teraz trzynaście lat. Widzę, że wykonuje pewne ruchy, za które, jako matka, powinnam ją ganić, ale jako siedemnastka spokojnie obserwuję i czekam, co ona jeszcze wymyśli.
- To pierwsza płyta z Pani tekstami i bodaj pierwsza z piosenkami napisanymi wyłącznie przez jednego kompozytora. Jak doszło do Pani współpracy z Joachimem Menclem?
- Poznałam Joachima dzięki naszemu najdroższemu Papie. W pierwszą rocznicę śmierci Papy Joachim produkował piękny koncert w Krakowie i zapytał, czy mogłabym zaśpiewać jeden z wierszy Karola Wojtyły do jego muzyki. Przyznam się szczerze, że w pierwszej chwili się spłoszyłam. Bałam się, że to będzie strasznie podniosłe dzieło, któremu mogłabym nie sprostać, tymczasem Joachim przysłał mi empetrójką piosenkę niezwykłej urody.
Osobiście poznaliśmy się dopiero na próbie w Krakowie, nie było wtedy specjalnie czasu, żeby porozmawiać, ponieważ była to wielka produkcja, ale później zapytałam go, czy nie ma jakiejś piosenki. Wysłał mi kolejną empetrójkę. Bomba! I drugą, i kolejną... Wszystkie były w punkt! Zaczęliśmy ze sobą korespondować, poznawać się, dowiadywać, kim jesteśmy. W ten sposób urodziła się ta płyta, w sposób bardzo naturalny, bez kalkulacji i wybierania targetu, w kogo i czym wcelować.
- Po dwóch poprzednich Pani płytach, bardzo nowoczesnych, zawierających elementy hip hopu, trochę rapu i masę elektronicznych dźwięków, teraz wróciła Pani w pewnym sensie do korzeni, do brzmień bliskich Bemibem i Bemibek. Ale choć jest to niby oldschool, aranżacje brzmią jednak bardzo nowocześnie.
- Są to raczej lekkie stylizacje. Alek, czyli mój brat Aleksander Bem, przyjechał specjalnie, żeby zaśpiewać w chórku, ponieważ Joachim chciał mieć troszeczkę tego taktu bemibekowskiego. Przecież mógłby to nagrać ktoś inny, ale nie, Joachim musiał mieć Alka, więc brat przyjechał z Niemiec na nagrania. Ale na „Kakadu” nie ma żadnej kalkulacji, te utwory absolutnie nie były aranżowane pod Bemibek. Tutaj przedostały się pewne tchnienia, może nawet symbole i bemibekowskie znaczniki.
- Czyli ta płyta nie oznacza, że znudziła się Pani nowościami?
- Nie, ciągle coś kombinuję, ponieważ szalenie lubię zmiany. Płyta „ewa.ewa” to prawie same covery. Przy „Kakadu” z kolei najadłam się prawie do syta ładnej piosenki. Kiedy śpiewałam je w studiu, była to dla mnie ogromna przyjemność, tym większa, że śpiewałam o tym, co sama rozumiem i wiem. Przygotowanie, nagranie i wyprodukowanie tej płyty to było pasmo przyjemności i radości. Mam nadzieję, że przeniosą się one na wszystkich, którzy zechcą tej płyty posłuchać.
Rozmawiała Magdalena Walusiak
W galerii poniżej zdjęcia z planu teledysku do piosenki „Kocham i nie kocham Cię”, fot. Ryszard Sibilski. Fot. w tekście - Andrzej Tyszko.

Aktualności
Tony miłosnych obrazków - wywiad z Ewą Bem
- Bardzo interesują mnie ludzie i to, co do siebie czują. Z perspektywy swojego wieku i doświadczenia życiowego wiem, że uczucia nigdy nie są jednoznaczne, są raczej wielowarstwowe - Ewa Bem opowiada w wywiadzie dla empik.com o swojej najnowszej płycie "Kakadu", do której sama napisała tek
Komentarze (0)