Nikt nie da nam odpowiedzi na pytanie, jaki jest klucz do sukcesu, który trwa od bez mała siedemdziesięciu lat jak w przypadku Tony'ego Bennetta. Nikt nie zna tajemniczego składnika, który sprawia, że ten sam „przepis na gwiazdę”, u jednych kompletnie nie działa, a u innych – jak u Lady Gagi – objawia się ze zdwojoną mocą. Możemy się jedynie domyślać, że chodzi o talent, doświadczenie, charyzmę i świadomość tego, kim się jest oraz skąd i dokąd się podąża.

Mieszanka wybuchowa?

Talentem i charyzmą Tony i Gaga mogliby się dzielić z tysiącami innych wokalistów przez lata i jeszcze sporo by im zostało w zapasie. On, kiedy stawiał pierwsze kroki w korpusie rozrywkowym Armii Stanów Zjednoczonych w czasie II wojny światowej, już wzbudzał ogromne zainteresowanie. Szybko otrzymał angaż w nowojorskim Paramount Theater, gdzie przez kilka kolejnych lat szlifował umiejętności wokalne i obycie ze sceną. W roku 1952 nagrał pierwszy album i niemal z marszu przedostał się do pierwszej ligi wykonawców kojarzonych z muzyką swing i jazzem. Każdy znał wówczas jego wielki przebój „Because of You”, kolejne – „Put On A Happy Face”, „The Best Is Yet To Come”,  „Once Upon A Time”, „San Francisco” czy „I Wanna Be Around”. Te piosenki sypały się niczym z rogu obfitości i umacniały pozycję Bennetta na firmamencie ówczesnych gwiazd kultury masowej. Nie był niszowym fenomenem dla koneserów, ani wykonawcą znanym wyłącznie bywalcom zadymionych klubów jazzowych na Manhattanie. Był gwiazdą pierwszej wielkości. Frank Sinatra powiedział o nim: „Moim zdaniem Tony Bennett jest najlepszym wokalistą w branży. Porusza mnie, kiedy go oglądam, ekscytuje. Jako wykonawca potrafi wydobyć z piosenki wszytko co kompozytor miał na myśli, a czasami nawet nieco więcej”.

Jego kariera rozpoczęta na początku lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku trwa nieprzerwanie do dziś. Problemy ze zdrowiem, choroba Alzheimera na którą cierpi od jakiegoś czasu i związany z tym niepokój najbliższej rodziny sprawiły, że Tony Bennett zrezygnował z dalszych występów na żywo, jednak jak powiedział jego syn i manager Danny Bennett: „To była dla nas trudna decyzja, ponieważ jako wokalista wciąż jest sprawny. Jednak takie są zalecenia lekarzy”. Dodał także, że ojciec wcale nie zamierza całkowicie porzucić aktywności związanych z muzyką. Na potwierdzenie tych słów, do mediów trafiła informacja, że dziewięćdziesięciopięcioletni(!) Bennett nagrał kolejny album z Lady Gagą.

 

Muzyczne energie, które się uzupełniają

O ich wzajemnej relacji i niebywałej chemii, jaką tworzą wspólnie śpiewając można by napisać książkę. Gaga to wokalistka kompletna, obdarzona słuchem, znakomitym gustem muzycznym i znająca historię, dzięki czemu unika błędu, który popełnia wielu młodych artystów – nie wyważa dawno otwartych drzwi. Albo robi swoje, albo z ogromnym szacunkiem oddaje hołd artystom, dzięki którym cały ten muzyczny biznes wygląda dziś tak, jak wygląda. Jednym z takich bohaterów jest właśnie Tony Bennett. To on ośmielił ją i namówił, żeby pokazała swoją prawdziwą naturę. Bez szalonych kreacji, makijażu i fryzur. Jak stwierdziła po pierwszym spotkaniu z Tonym: „On uratował mi życie". To oczywiście tylko metafora, ale kto wie, czy właśnie dzięki temu nie poznaliśmy prawdziwej Lady Gagi, która jest fenomenalną wykonawczynią i wspaniałą wokalistką, a nie tylko freakiem w sukience z surowego mięsa.

Pierwszy wspólny album Bennetta i Gagi – „Cheek To Cheek” pojawił się w roku 2014 i zyskał ogromną popularność. Trafił na pierwsze miejsce amerykańskiej listy Billboard 200 i został wyróżniony nagrodą Grammy w kategorii „Best Traditional Pop Vocal Album”. W roku 2021 do sklepów trafia nowe wydawnictwo – „Love For Sale”. Całość składa się z kompozycji legendarnego Cole Portera i promowana jest piosenką „I Get a Kick Out of You”.

 

Materiał zaczęto nagrywać w roku 2018, a skończono w 2020. Całość powstała w nowojorskim Electric Lady Studios, pod okiem drugiego syna Tony'ego – inżyniera dźwięku i producenta Dae Bennetta. Pierwsze reakcje krytyków były łatwe do przewidzenia, album wywołuje zachwyt i komentarze typu: „cudownie klasyczne”, „wielka chemia emanuje od obojga” czy równie zabawne co trafione: „team super-bohaterów”. Pracując ze sobą, Tonny i Gaga pokazują światu wiele ważnych rzeczy. Do słuchacza dociera prosty fakt, że są na świecie piosenki, które nigdy się nie starzeją i trzeba je znać, jeżeli chce się mieć jakiekolwiek pojęcie o muzyce. Także prosta prawda, że wiek to tylko liczba i że wspominana wcześniej chemia może się pojawić między artystami, których metryki różnią się o – bagatela – sześćdziesiąt lat.

„Love For Sale” Tony Bennett Lady Gaga

W muzyce, którą razem nagrali słychać pasję i radość. Słychać emocje, przyjaźń i ekscytację wynikającą z faktu, że śpiewa się razem i przez tę krótką chwilę nic innego się nie liczy. A co najważniejsze – oboje robią to w taki sposób, że wszystko udziela się także słuchaczom, a czegoś takiego potrafią dokonać tylko najwięksi.

 

lady gaga playlista

 

Więcej wieści ze świata muzyki znajdziecie w dziale Słucham.