- Osią konstrukcyjną książki jest nocna audycja radiowa, opowiadana z perspektywy prowadzącego ją didżeja - opowiada o swojej najnowszej powieści Tak to ten Jerzy Sosnowski. W dniu premiery książki proponujemy lekturę wywiadu z pisarzem.
Kto jest bohaterem pana powieści Tak to ten, miasto, didżej nocnego programu radiowego, czy duchy przeszłości?
- Didżej wydaje mi się tylko medium, organizatorem audycji, w której nasłuchujemy rozmaitych głosów, a której papierową wersję stanowi powieść. Te głosy są głosami naszych wyobraźni, naszych pamięci, głosami miasta i jego obecnych i dawnych mieszkańców. Wygląda więc na to, że bohaterem zbiorowym mojej książki jest pewien chór - w którym i miejsce dla duchów przeszłości się znajdzie, zwłaszcza jeśli o nie zawalczą. A chyba walczą.
Skąd wzięła się pana zażyłość z Kołobrzegiem?
- Kołobrzeg to miasto, w którym spędzałem wszystkie wakacje mojego dzieciństwa. Po latach zacząłem tu znów przyjeżdżać, mamy tu z żoną przyjaciół, lubimy to miejsce i ten klimat. Im dłużej zastanawiam się nad moim stosunkiem do Kołobrzegu (a pisząc Tak to ten musiałem o tym trochę pomyśleć), tym bardziej wydaje mi się, że jest w nim coś z zakochania. Dlatego czuję się bezradny wobec pytań w rodzaju: „A dlaczego akurat Kołobrzeg?” Proszę zapytać zakochanego, dlaczego w tej, a nie w innej osobie ulokował swoje uczucia, a potem posłuchać, jakie banały będzie plótł... Bo wobec pewnych subtelnych, konstrukcyjnych powiązań naszej rzeczywistości, jej więźb (!), słowa są zbyt grube, nie potrafią ich uchwycić. Poniekąd wydaje mi się to jednym z wątków mojej powieści.
Na Tak to ten składa się tak wiele wątków i tak wielu bohaterów, że można by nimi obdzielić kilka dobrych powieści. Czy mógłby pan wprowadzić hierarchię w tej wielości?
- Osią konstrukcyjną książki jest nocna audycja radiowa, opowiadana z perspektywy prowadzącego ją didżeja. Zaczyna się od fragmentu powieści o zagładzie Kołobrzegu (odczytanego na antenie tuż przed północą), a kończy zapowiedzią serwisu wiadomości o czwartej trzydzieści nad ranem. Świadomość didżeja - a także, mam nadzieję, czytelnika - zaczyna być bombardowana słowami emitowanych piosenek, reklamami, głosami słuchaczy, ich (a może jego?) wspomnieniami o przeczytanych tekstach, zasłyszanych historiach, przeżytych spotkaniach, wyobrażonych wydarzeniach... Krąży to wszystko wokół: (a) okoliczności zagłady miasta w 1945 roku, którą dzisiejsza wyobraźnia próbuje jakoś usensownić, wyobrażając sobie historię Domu Higieny Rasowej „Jutrzenka Rzeszy” (starałem się nie rozstrzygać, czy fragmenty o doktorze Felsenie, Ottonie Rauberze i doktor Riese mają w Tak to ten status realności, czy cytatów z książek, których naczytali się współcześni bohaterowie mojej powieści); (b) wspomnień o ludziach, którzy zasiedlili Kołobrzeg po wojnie; (c) problemów dzisiejszych mieszkańców miasta, z których jedni chcą stąd prędzej czy później wyjechać (Jacek Myszor, Stella Słupek), inni zaś urządzili się na stałe (jak Wiktor Piotrowin czy Boguś Czyżyk); (d) rozpaczliwego marzenia didżeja - a kto wie, czy nie wszystkich pozostałych bohaterów współczesnych - żeby ktoś wreszcie przyszedł i powiedział im, jaki sens ma mieć ich życie (tu centralne wydają mi się postaci Człowieka w Płaszczu oraz pana Huberta).
Ale muszę lojalnie zaznaczyć, że ujawniam tu tylko jedno z możliwych uporządkowań. Zależało mi, żeby dawało się stworzyć co najmniej kilka alternatywnych sieci, układających Tak to ten w całość. Dlatego powieść ma czterysta stron, a nie pół strony, jak powyższy akapicik.
Forma konstrukcyjna ma w sobie dźwięki, cytaty, dżingle radiowe, słowa piosenek, słuchowisko, słowa z zaświatów, dokumenty, listy i inne elementy, które sprawiają, że czytelnik ma wrażenie stereofonicznego, a może nawet kwadrofonicznego efektu podczas czytania. Czy pan, jako radiowiec, tak słyszy rzeczywistość?
- Jeśli nawet nie słyszę w ten sposób rzeczywistości, to przeczuwam, że tak ją słychać, gdy ktoś ma wyjątkowo wrażliwe ucho. W odpowiedzi na pierwsze pytanie użyłem słowa, które w moim pomyśle na Tak to ten jest chyba kluczowe: chór, a może lepiej gwar głosów, które koordynuje się z najwyższą trudnością i tylko na chwilę (to tak, jak tylko na chwilę można utrzymać się na grzbiecie wiadomego zwierzęcia podczas rodeo). Nasz umysł wykrawa, jak wiadomo, z tej totalności głosów tylko część, przyjmuje do wiadomości zaledwie skrawek tego, co słychać (a także widać i czuć...). Powieść może zamarkować, stworzyć na moment iluzję, że słyszymy więcej.
A co do radia... To chyba ksiądz profesor Tischner uznał za mit założycielski tego wynalazku opowieść pitagorejczyków o harmonijnym brzmieniu ocierających się o siebie sfer niebieskich, brzmieniu, którego nie rejestrujemy, uznajemy za ciszę, bo towarzyszy nam niezmiennie od narodzin po śmierć. Radio byłoby wynalazkiem wyrosłym z idei nasłuchiwania wszechświata... Kiedy prowadzi się audycję nocną (mnie w Trójce zdarzyło się to kilkakrotnie, gdy zastępowałem Grażynę Dobroń w Dobronocce) i oczekuje się telefonów od słuchaczy na jakiś poważny temat, rzeczywiście ma się chwilami poczucie takiego wszechnasłuchiwania: kto zadzwoni? Co się stanie? Skąd przypłynie następny impuls?
Ile jest w tej książce pana własnych doświadczeń i ulubionych tematów?
- Sam jako czytelnik lubię, sięgając po kolejną książkę autora, rozpoznawać pewne wątki, które znam z jego wcześniejszych utworów. Oczywiście pod warunkiem, że poza nimi odkrywam coś nowego... Zatem wierzę, że pewne sprawy i niepokoje, obecne w poprzednich moich książkach, powróciły i w Tak to ten. A skoro tak wracają, to pewnie związane są ze mną bardziej, niż inne. Ale nie chcę tu przekraczać subtelnej linii dzielącej opowieść od spowiedzi: niech czytelnicy sami odgadują (jeśli uznają to akurat za ciekawe), co ze spraw poruszonych w Tak to ten siedzi we mnie głęboko, a co nie.
Nawiasem mówiąc, kilka zdawałoby się ostentacyjnie literackich rozwiązań fabularnych zawdzięczam całkiem realnemu własnemu życiu... Jak choćby historię z celownikiem laserowym na Żoliborzu.
Wątek historyczny jest pasjonujący i pełen tajemnic, ale współcześni ludzie, którym przyszło żyć na miejscu tamtych sprzed wojny, są smutni, nieszczęśliwi, niespełnieni, na wpół martwi. Dlaczego?
- Mam wiele zrozumienia dla ludzi, którzy są smutni, nieszczęśliwi, niespełnieni i na wpół martwi. Może dlatego, że mnie samemu zdarzało się być na wpół martwym, myślę czasem, że tacy ludzie, kiedy w końcu przezwyciężą swój stan, wiedzą o życiu więcej, niż ci, którzy są chronicznie weseli, szczęśliwi, spełnieni i żywi.
Więc to zapewne z tego powodu tych ostatnich nie bardzo mam ochotę opisywać, a tych pierwszych tak. Cierpią, więc czują. Czują, więc żyją. Choć starałem się też wielu bohaterom mojej powieści dostarczyć choć po jednej chwili radości (przynajmniej we śnie...).
Poza tym pociąga mnie opisywanie czegoś niezwykle charakterystycznego dla dzisiejszych czasów tak, jak je rozumiem: a mianowicie tego, że wszystko, co się dzieje, dzieje się w mediach lub/i w naszej wyobraźni. Realnie zaś odczuwamy tylko nudę lub zaganianie: nie dzieje się nic, co warte byłoby opowieści. Ot, trzeba wstać, pójść do pracy, wrócić, przygotować się na jutro, pokłócić się z najbliższymi, pogapić w TV i spać. Bohaterom mojej powieści i tak dostarczyłem (w porównaniu z powyższym obrazem) sporo atrakcji... Ale też dlatego, że mogłem zatrzeć granicę między tym, co przeżywają naprawdę, a tym, co im się jedynie zdaje.
Czym jest Tak to ten, odkrywaniem ziemi nieznanej, czy metaforą igraszek losu i historii?
- Dla mnie, jak to było ze wszystkimi moimi książkami, Tak to ten był w okresie pisania odkrywaniem ziemi nieznanej, żeby nie powiedzieć, że: błądzeniem po omacku. Autor musi oczywiście obmyślić projekt książki i ją zaplanować, ale chyba lepiej, żeby nie rozumiał do końca, dlaczego pociąga go snucie takich a nie innych wątków, wyobrażanie sobie takich a nie innych scen. Wierzę bowiem, że nasza intuicja mądrzejsza jest od naszego intelektu. Toteż pisząc staram się powściągać mojego wewnętrznego interpretatora-filologa i spuszczam go ze smyczy dopiero po oddaniu książki do wydawnictwa. Dziś, mam wrażenie, rozumiem już dość dobrze, dlaczego np. tak ważną rolę w książce odgrywają rozsypane puzzle, resztki ruin, okruchy opowieści i szczątki dokumentów. Ale, sza! ponieważ zależy mi, żeby i czytelnikowi towarzyszyło poczucie odkrywania czegoś, więc tu milknę; zwłaszcza że przecież interpretując i ja coś mogę przeoczyć, i ja, choć autor, mogę się mylić.
Powieść napisana i wydana staje się własnością krytyków i czytelników, czy chciałby pan im coś jeszcze powiedzieć zanim przeczytają?
- Nie. I tak być może powiedziałem tutaj już zbyt dużo. Książka jest skończona. Teraz ja zaczynam nasłuchiwać opowieści innych - całkiem jak didżej, prowadzący nocną audycję.
Z Jerzym Sosnowskim rozmawiała Magdalena Smeder.
Powieść Tak to ten ukazała się 19 października nakładem Wydawnictwa Literackiego.

Aktualności
Tak to ten - wywiad z Jerzym Sosnowskim
- Osią konstrukcyjną książki jest nocna audycja radiowa, opowiadana z perspektywy prowadzącego ją didżeja - opowiada o swojej najnowszej powieści Tak to ten Jerzy Sosnowski. W dniu premiery książki proponujemy lekturę wywiadu z pisarzem.
Komentarze (0)