Zanim Smerfy trafiły do dobranockowego repertuaru stacji telewizyjnych na całym świecie, stanowiły element komiksowej serii autorstwa Pierre’a Culliforda, pracującego pod pseudonimem Peyo. Obrazkowe opowiadania „Johan & Pirlouit” drukowano w belgijskim periodyku „Le Journal de Spirou”. Fabuła osadzona w średniowiecznej Europie usiana była wątkami magicznymi, a głównymi bohaterami nie były niebieskie skrzaty, tylko ludzie – królewski paź Johan i jego giermek Sójka (po francusku Pirlouit).

W jednym z odcinków protagoniści otrzymali zadanie odszukania zaczarowanego fletu. Z prośbą o pomoc zwrócili się do maga Homnibusa, który stworzył grupę błękitnych istotek – Smerfów, które bardzo przypadły do gustu czytelnikom i wkrótce otrzymały własną serię komiksów. Nie był to jednak koniec eksploracji smerfnego świata. W 1976 roku premierę miał film animowany „Smerfowy flet” – scenariusz oparto właśnie na tym konkretnym epizodzie, co zapoczątkowało olbrzymi sukces komercyjny smerfnej franczyzy.

Serial animowany pod tytułem „Smerfy” był produkowany w latach 1981-1989. Powstawał w wytwórni Hanna-Barbera na zlecenie NBC. Na antenie polskiej telewizji gościł od końca lat 80. i był na niej obecny przez ponad dekadę. Później oczywiście niejednokrotnie powtarzano emisję, dlatego smerfne klimaty kojarzą teraz całe pokolenia – w tym ja, która w latach 90. interesowała się głównie bajkami, więc śmiało mogę nazwać siebie ekspertem od Smerfów. Smerfspertem?

 

„Smerfy” Cass Film Entertainment

 

Rozkład sił w wiosce Smerfów

Małe, niebieskie, waleczne i wyjątkowo pogodne – Smerfy są postaciami na wskroś pozytywnymi. Ich egzystencja skoncentrowana jest wokół dbania o siebie nawzajem, budowania społeczności i czerpania radości z każdego dnia. Żyją one w zgodzie z naturą (a konkretnie Matką Naturą, czyli wróżką zamieszkującą ten sam las) oraz całym lokalnym ekosystemem. Mają dobre układy z Ojcem Czasem. Nic dziwnego, w końcu ich cykl życia wyznaczają pory roku – zupełnie, jakby były one prawdziwymi ludźmi żyjącymi w średniowieczu – dokładnie w tym okresie osadzona jest zresztą akcja serialu.

Podział obowiązków, który panuje w wiosce Smerfów to dobrze naoliwiony mechanizm – każdy mieszkaniec osady ma obowiązki, które są mu przydzielone w oparciu o jego umiejętności, zatem jest to podział sprawiedliwy. Na czele tego smerfnego towarzystwa stoi Papa Smerf, który stanowi żywą ilustrację archetypu przywódcy – bardziej mentora niż władcy absolutnego. W przeciwieństwie do pozostałych, nosi czerwony strój i jest bardzo, bardzo stary. Ma też magiczne zdolności. Co ciekawe, serialowa wersja tego bohatera została nieco ugrzeczniona. W komiksach bywał surowy i denerwowały go niektóre zachowania podopiecznych – tych cech próżno szukać u kreskówkowego Papy.

 

„Z życia Smerfów” Peyo, Yvan Delporte

 

Wśród niebieskich skrzatów nie brakuje też innych barwnych postaci. Imię każdej z nich podpowiada widzom wiodącą cechę. I tak Osiłek jest najsprawniejszy, Łasuch dużo wcina, Ciamajda potyka się o własne nogi, a Maruda… on oczywiście nie cierpi wszystkiego. W tym miejscu nie można pominąć Smerfetki. Do 5. części serii była ona jedyną żeńską przedstawicielką smerfnego rodu – później dołączyła do niej Sasetka wraz z innymi smerfikami, czyli młodymi Smerfami. Oczywiście była jeszcze Niania Smerf, która pojawiła się w 8. serii, ale to postać epizodyczna. Jeszcze inaczej sprawa się ma z Wioską Dziewczyn – jest ona elementem odrębnej serii komiksów „Smerfy i Wioska Dziewczyn”, której autorami są Luc Parthoens i Thierry Culliford.

 

Seria „Smerfy i Wioska Dziewczyn” Luc Parthoens  Thierry Culliford  Alain Maury

 

Polowanie na Smerfy

Mamy protagonistów, więc nie może zabraknąć jego – antagonisty tak złego, że nie ma cienia wątpliwości, komu należy kibicować w trakcie oglądania. Naczelnym wrogiem Smerfów jest zatem Gargamel. Niezbyt sprawny czarownik, który mieszka z naszymi niebieskimi skrzatami po sąsiedzku. Z jednej strony nienawidzi Smerfów, a z drugiej ich pożąda. Wedle starych legend skórę smerfa można było wykorzystać do stworzenia czegoś w rodzaju kamienia filozoficznego. A że nasz stary mag nie śmierdzi groszem, co rusz wymyśla kolejne zasadzki, by porwać mieszkańców wioski lub chociaż uprzykrzyć im życie.

Jak łatwo się domyślić, niebieska hałastra zawsze wychodzi bez szwanku z tarapatów i przy okazji uciera nosa Gargamelowi, jego pupilowi Klakierowi, a od szóstej serii także Nicponiowi – młodemu pomagierowi czarnoksiężnika.

Oczywiście poza głównymi antybohaterami pojawiają się też inni – równie źli i także skoncentrowani na skopaniu smerfnych zadków. Na przykład Wiedźma Hogata. W jednym z odcinków za pomocą swojego magicznego medalionu rzuciła nieprzyjemne czary na przedstawicieli smerfowej braci. Zgrywusa powiększyła do niebotycznych rozmiarów, a Łasucha przemieniła w skrzypce. Na szczęście Papie Smerfowi udało się zniszczyć artefakt i odwrócić skutki klątwy.

 

„Smerfy: Gargamel” Cass Film Entertainment

 

Wszystko to, co smerfne

Kto nie jechał na wczasy, słuchając składanki „Smerfnych Hitów”, ten nie wie, co to prawdziwa muzyka. Utwory, o których mowa to bajkowe interpretacje znanych i lubianych kawałków z najwyższych miejsc list przebojów. Wokale przepuszczone przez syntezator, tempo podkręcone i entuzjastyczne teksty – robiąc research do tego artykułu poczułam się, jak w drodze do Międzywodzia. Aż łezka zakręciła się w oku, chociaż muszę przyznać, że na przestrzeni lat mój gust muzyczny uległ zmianie.

 

 

W 2011 premierę miał pierwszy, nowoczesny film wyprodukowany przez Columbia Pictures oraz Sony Pictures Animation. „Smerfy” (a jakże) to historia o tym, jak niebieskie skrzaty postanawiają uciec przed Gargamelem i przez przypadek trafiają do Nowego Jorku. Zaprzyjaźniają się z małżeństwem Winslow, które próbuje pomóc im wrócić do leśnej wioski. Oczywiście okazuje się, że przebrzydły czarownik odnalazł drogę do Ameryki, na szczęście niebieskim istotkom udało się go wysmefrować. Produkcja doczekała się kilku kontynuacji oraz sequeli.

 

„Smerfy” część 1 i 2 Gosnell Raja

 

Na bieżąco wydawane i wznawiane są także oryginalne komiksy, które przed laty w ręce czytelników oddał Peyo (Pierre Culliford). Dzieje się to za sprawą wydawnictwa Egmont, dlatego jeśli chcecie powrócić do tych opowieści lub dopiero poznać przygody niebieskich bohaterów, macie ku temu doskonałą okazję. Zaręczam, że zabawa będzie przy tym smerfna.

Jakie wy macie wspomnienia związane ze smerfami? Może mieliście swojego ulubionego bohatera? Ja uwielbiałam Ważniaka, bo śmieszył mnie jego pretensjonalny ton i to, że wydawało mu się, że ma rację nawet wtedy, gdy wszystko wskazywało na coś zupełnie odwrotnego.