Nikomu nieznana debiutantka sprzedała w kilka miesięcy ponad pół miliona egzemplarzy pierwszej płyty, zyskała dwie nominacje do nagród Brit Awards, a Elton John zaprosił ją do wspólnego występu. Z Rumer – w Anglii okrzykniętą sensacją 2010 roku – rozmawiamy z okazji premiery jej debiutanckiej płyty „Season Of My Soul”.

 

Jestem ciekaw, kiedy zdałaś sobie sprawę z tego, że masz tak fantastyczny głos?

Nadal nie zdaję sobie z tego sprawy.. Nigdy nie myślałam o swoim głosie w ten sposób. Kiedy jako dziecko znajdowałam się w jednym pokoju z moimi starszym rodzeństwem – sześcioma braćmi i siostrami, którzy zachowywali się bardzo głośno – nikt nie zwracał na mnie uwagi. Raz, aby ktoś z nich się mną zainteresował, stanęłam na środku pokoju i zaczęłam śpiewać, udając Judy Garland. Wtedy nagle wszyscy na mnie spojrzeli i zaczęli się śmiać. Wtedy pomyślałam sobie: ok, coś jest w moim śpiewaniu, co przyciąga uwagę.

Jak to się dzieje, że śpiewasz z taką łatwością? Nie słychać u Ciebie żadnego wysiłku.

Naprawdę? Otóż mam przyjaciółkę, która wychowała się w Holandii i dlatego płynnie mówi po holendersku. Słysząc ją jestem zawsze pod wrażeniem tego jak mówi i tak sobie myślę, że ludzie czują się podobnie gdy widzą jak śpiewam… Śpiewanie jest dla mnie jak mówienie w innym języku, bo to jest inny język. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo zawsze potrafiłam to robić. To uczucie władania innym językiem istnieje w mojej podświadomości.

Swój pseudonim Rumer, wybrałaś od nazwiska pewnej pisarki. Co było w niej takiego specjalnego, że tak zrobiłaś?

Nigdy nie przeczytałam żadnej książki tej kobiety, choć miałam to zrobić. Moja matka, przed śmiercią, zostawiła mi listę książek do przeczytania, między innymi bibliografię na temat Indii i Pakistanu. Jedną z nich była książka Rumer Gordon, ale ja zgubiłam tę listę. Byłam z tego powodu bardzo zmartwiona. Przez dwa tygodnie śniła mi się, chciałam sobie przypomnieć te tytuły, ale jedyne słowo jakie z niej pamiętałam to imię Rumer. Kiedy wreszcie udało mi się ją znaleźć, zobaczyłam imię Rumer napisane ręką mojej matki. Pomyślałam sobie, że czuję z tym imieniem jakąś więź i będę go używała na scenie. Zaczęłam posługiwać się nim w pracy i tak stało się ono moim pseudonimem.

Z reguły piszesz muzykę i teksty o miłości. Jak trudno jest znaleźć nowe słowa na oddanie takiego uczucia jakim jest miłość?

Chodzi Ci o to jak trudno jest znaleźć słowa, które nie są takimi wytartymi frazesami, które zostały już użyte lepiej przez innych wykonawców?

Tak.

Sama nie wiem, co powiedzieć… Raczej nie zastanawiam się nad tym, co robię, tylko robię to, co przychodzi mi do głowy. Tak jest też z pisaniem. Analizuję to potem. Wierzę swojej podświadomości. Nie oceniam tego.

Rozumiem. A jeśli chodzi o muzykę to nie sądzisz, że masz taki talent kompozytorski jak słynny Burt Bacharach?

O  nie, nie poszłabym tak daleko, to przesada. To jest największy, żyjący kompozytor ubiegłego stulecia. Nie, o Boże, na pewno nie.

Nie bądź taka skromna, naprawdę tak jest.

Dziękuję. Coś Ci powiem. Mój producent, który jest z wykształcenia muzykiem i zna wszystkie tajniki komponowania, o których ja nie mam zielonego pojęcia, powiedział mi przy pierwszym naszym spotkaniu, przepisując moje utwory z gitary na pianino, że one są bardzo podobne do kompozycji Bacharacha. Używał wielu technicznych nazw porównując, że piszę tak jak Bacharach, ale ja tego nie wiedziałam. Może to sprawa podświadomości. Może fantastyczna muzyka Bacharacha w jakiś sposób wpłynęła na mnie bez mojej wiedzy i tak się teraz to we mnie ujawniło.

Zaczynasz wielką karierę nieco później, jesteś już dorosłą kobietą. Przed Tobą wielka światowa kariera.

Naprawdę?

Tak, mogę się założyć.

No to zróbmy zakład (śmiech).

Myślisz, że sława Cię zmieni?

Sława ani kariera mnie nie zmieni. Wystarczy posłuchać słów piosenki „Thankful”. To moje podziękowanie za takie małe rzeczy w moim życiu. Jestem wdzięczna za  zachód słońca, za kwitnące rośliny, za każdy moment, moje życie, za każdy oddech. Nie zawsze mam takie natchnione odczucia i dlatego muszę sobie o tym przypominać słuchając tej piosenki.

Jak znosisz te wszystkie zachwyty i komplementy?

To jest dla mnie bardzo dziwne, bo nie jestem lepsza od innych, w niczym się nie wyróżniam. Zadziwia mnie takie wyróżnianie kogoś jak mnie teraz. Czuję się jakbym codziennie świętowała swoje urodziny. Podczas urodzin na koniec zawsze się  płacze z radości, ale trudno robić to codziennie...

W Twoich tekstach jest wiele odnośników do kwestii uduchowienia. Jak byś określiła swoją duchowość?

Moja duchowość wywodzi się z chrześcijaństwa, ale ma w sobie elementy wielu religii. Każdy z nas ma własną duchowość, a teksty na mojej płycie często odnoszą się do tego mojej wizji nieba, aniołów, duchów, Boga. To mi w jakiś sposób pomaga.

Jesteś Pakistanką  mieszkającą od wielu lat w kosmopolitycznym Londynie. Ile jest nadal w Tobie z Pakistanki?

Hmm, nie wiem czy czuję się Pakistanką w sensie przynależności do pakistańskiej społeczności. Te grupy się izolują i nie przyjmują obcych do swojego grona, nie jestem mile widziana w ich społeczności ani w religii..

Jak bardzo jesteś uparta w tym co robisz?

Uparta, czy ja wiem? Ja bym określiła siebie jako osobę wytrwałą, nie upartą.

Jaki jest Twój cel artystyczny? Co chcesz dać ludziom poprzez muzykę?

Uważam, że w obecnej sytuacji w jakiej znalazła się nasza planeta i w obliczu ludzkiego cierpienia trzeba robić coś, aby pomagać ludziom, bo inne działania nie mają sensu. Moja płyta pomaga mi leczyć rany, zmienia negatywne emocje na te pełne nadziei. Ta płyta towarzyszy mi, redukuje mój stres. Mam nadzieję, że będzie ona towarzyszyła także innym ludziom, pomoże im w uzyskaniu dobrych wibracji. Mam silne poczucie, że jesteśmy naprawdę w złej sytuacji i idziemy w zaparte, przymykając oko na wiele rzeczy, co jest okropne. Nie widzimy głodnych dzieci, tego jak umierają, jak są wykorzystywane. Nie widzimy wszystkich naturalnych nieszczęść i to jest największym dramatem ludzkości.

I na koniec, co przychodzi Ci na myśl gdy słyszysz słowo Polska?

Kocham Polskę, choć nigdy w niej nie byłam. Powiedziałam moim menedżerom, że chcę jechać do Polski, bo mam poczucie, że tam jest coś nowego, że stamtąd emanuje wielka energia. To podobno piękny kraj i chciałbym tam pojechać. Poprosiłam już, aby wpisać Polskę na następną trasę, bo nie chcę ciągle grać w tych samych miejscach. Chcę jechać na Węgry, do Polski do Chorwacji i spotkać nowych, ciekawych ludzi.

Zatem do zobaczenia wkrótce.

Tak, obiecuję, że na pewno przyjadę i to szybko.

 

Rozmawiał Roman Rogowiecki