Janusz Kamiński, polski operator pracujący w Hollywood, stale współpracujący ze Stevenem Spielbergiem. Dwukrotnym laureat Oscara i reżyser filmu fabularnego „Hania”, prezentowanego w dniu polskim na PLUS CAMERIMAGE 2007.
Kim jest Hania?
Hania jest symbolem - naiwności, niewinności, braku pragmatyzmu…Jest też nadzieją i elementem poetyckiego realizmu w filmie. To w sferze metafory. Realnie jest drzewkiem świątecznym, choinką.
Sięga Pan po reżyserię, bo chce mieć większy wpływ na to, co się dzieje na planie filmowym, czy są inne powody?
Jestem operatorem, ale dużo reżyseruję dla reklamy. Jako operator współpracuję ze Spielbergiem, który jest bardzo pracowitym reżyserem. Skończyliśmy już kolejnego Indianę Jonesa, a w marcu zaczynamy następny film. Bardzo lubię być operatorem, i to jest zawód, który kocham. Reżyserię też lubię, ale głównym moim oparciem jest jednak operatorstwo. Reklamy reżyseruję głównie dla przygody i dla pieniędzy. Jeśli mam reżyserować film fabularny, to musi być taki, z który się utożsamiam i który mi daje powód, żeby zainwestować w niego rok pracy. Dlaczego, więc chcę czasami reżyserować? Ponieważ reżyserując czuję się tak, jakbym jeździł motocyklem. Co jest trochę niebezpieczne, bo może się zakończyć upadkiem. Podczas jazdy samochodem, jest bezpieczniej i wygodniej - można porozmawiać przez telefon, można zjeść kanapkę, posłuchać muzyki…Na motocyklu zawsze jest ryzyko upadku. I to jest podniecające. Ludzie szukają w życiu trochę podniety. Niektórzy znajdują ją poza pracą, ja w pracy. Praca jest dla mnie środkiem do wypowiedzi, źródłem niebezpieczeństwa, fascynacji, całą esencją życia. Nie mam żadnych fobii, nie skaczę na spadochronie, a takie życie bez żadnych niebezpieczeństw jest trochę nudne. Dlatego praca jest tym miejscem, gdzie moje życie staje się niebezpieczne.
„Hania” jest filmem dla…?
„Hania” jest filmem świątecznym. I to automatyczne stwarza pewne realia: zwierzęta rozmawiają, ludzie sobie wybaczają… To jest opowieść dla ludzi, którzy nie są cynikami, takich, którzy widzą życie jako pozytywną przygodę, mają nadzieję. To film dla widza, który próbuje się dowiedzieć czegoś o sobie. W konwencji realizmu magicznego po polsku. To nie jest film dla twardych realistów. Kogoś, kto szuka w kinie rzeczywistego odzwierciedlenia życia w Polsce. To jest film o takim jakie życiu, jakiego pragniemy.
Dlaczego film powstał w Polsce?
Chciałem zrobić film z polskim scenariuszem, ale również dla Amerykanów. W Ameryce praktycznie nie ma żadnych polskich filmów. Kiedy rozmawiam z dystrybutorami, jako główny powód podają zły gatunek produkcji. Polskie filmy są depresyjne i pokazują życie w Polsce, może i zgodne z realiami, ale szczególnie uwypuklające polską biedę. A świat nie chce oglądać biedy. Ludzie chodzą do kina żeby się rozerwać i zobaczyć życie, które niekoniecznie odzwierciedla ich własne. Chcą się zabawić, zobaczyć coś optymistycznego. Dlatego chciałem zrobić film w Polsce, który pokazuje życie w kraju, takie, jakiego byśmy chcieli, a niekoniecznie takie, jakie rzeczywiście ono jest. Chciałem też pokazać światu, że jest w Polsce także klasa średnia, na pograniczu bogatej. Ludzi młodych, prężnych i otwartych. Takich, którzy się uśmiechają i są szczęśliwi. Są emocjonalnie dojrzali i mogą rozmawiać o konfliktach w dorosły sposób Chciałem przedstawić Polskę w pozytywnym świetle. Z nadzieją, że ten film znajdzie zagraniczną dystrybucję.
Muzykę do Pana filmu skomponował A.P. Kaczmarek.
Jan Kaczmarek jest moim przyjacielem, Znam i lubię jego muzykę. Myślę, że potrafi komponować różne tematy, nie gra na jedna nutę.
Czy polscy operatorzy mają wzięcie w Hollywood ze względu na europejską wrażliwość? I czy w ogóle jest różnica między wrażliwością Europejczyka i Amerykanina?
Oczywiście, zawsze będzie ten inny punkt widzenia. Również estetyka Europejczyków jest inna niż Ameryków. To nie znaczy, że amerykańscy operatorzy są źli. Są jednymi z najlepszych operatorów na świecie. Ale to jednak inna estetyka, inna forma wypowiedzi. Indywidualny, unikalny punkt widzenia jest bardzo ważny, więc ktoś, kto go ma, zawsze będzie miał pracę w Hollywood. Musi to jednak być taki punkt widzenia, który potrafi przekazać uniwersalne tematy. Nie może być za bardzo ekstrawagancki albo zbyt artystyczny, ponieważ nikt go nie będzie rozumiał.
Jest pan dwukrotnym laureatem Oskara, czy zdobycie tak prestiżowej nagrody skutkuje zwiększeniem liczby propozycji zawodowych? Bo w Polsce różnie z tym bywa.
Polska jest specyficznym krajem, unikalnym (śmiech). W Stanach nagrody przynoszą więcej propozycji zawodowych. W Ameryce, jak ktoś ma talent, to się go szanuje. W Polsce takiej osobie szybko przypomina się gdzie jest jej miejsce. To jeden z powodów, dla których wyjechałem. Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem taki utalentowany (śmiech), ale moja generacja działała jeszcze według zasady - jak chcesz osiągnąć sukces, to lepiej wyjedź. Teraz jest inne pokolenie, więc to się zmienia. Miejmy nadzieję.
Co Pan najbardziej lubi filmować?
Lubię robić filmy, które opowiadają o ludzkiej kondycji i emocjach.
Kiedy premiera „Hani”?
24 listopada film wejdzie na polskie ekrany. Przedtem na festiwalu Camerimage będzie pierwszy oficjalny pokaz dla ludzi, którzy kochają film.
Rozmawiała Izabella Jarska

Aktualności
Reżyseria jest jak jazda motocyklem - wywiad z Januszem Kamińskim
Janusz Kamiński, polski operator pracujący w Hollywood, stale współpracujący ze Stevenem Spielbergiem. Dwukrotnym laureat Oscara i reżyser filmu fabularnego „Hania”, prezentowanego w dniu polskim na PLUS CAMERIMAGE 2007.
Komentarze (0)