Najbardziej znana amerykańska autorka bestsellerowych kryminałów właśnie wydaje w Polsce dziewiątą powieść z cyklu Rizzoli & Isles. O tym, jak odnajduje się kobieta w zdominowanym przez mężczyzn gatunku, o niełatwych początkach i wielkim sukcesie z Tess Gerritsen rozmawia polska królowa thrillera, Katarzyna Bonda.
Jesteś bardziej jak Jane Rizzoli niż Maura Isles, prawda? Kto zatem jest pierwowzorem Maury i w jakim stopniu? Czy możesz zdradzić, jak obie bohaterki nabierały kształtu, jak wpadłaś na pomysł, żeby je stworzyć, i jak to się stało, że zalęgły się w twojej wyobraźni?
Nie, tak naprawdę jestem dużo bardziej podobna do Maury Isles! Obie jesteśmy skryte, introwertyczne, kierujemy się logiką i kochamy naukę. Wiele szczegółów z biografii Maury zaczerpnęłam z własnego życia (uczelnia medyczna, na której studiowała, samochód, jakim jeździ, to, że gra na pianinie). Nie jestem tak agresywna ani odważna jak Jane.
Proces tworzenia obydwu postaci był bardzo organiczny. Jane po raz pierwszy pojawiła się w Chirurgu, gdzie była postacią drugoplanową, która miała umrzeć na kartach książki. Nie zależało mi, żeby czytelnicy ją polubili, bo i tak miałam ją zabić. Była podobna do wielu policjantek, jakie spotkałam w swoim życiu - odważna, asertywna i twarda. Była też zgorzkniała, bo jako kobieta musiała funkcjonować w typowo męskim świecie i czuła, że mężczyźni jej nie szanują. Pod koniec książki, kiedy miałam pozbawić ją życia, nie potrafiłam się na to zdobyć. Nabrałam szacunku do tej kobiety i czułam, że zasługuje na to, żeby żyć. Intrygowała mnie i chciałam dowiedzieć się o niej czegoś więcej, dlatego napisałam Skalpel. To wówczas przedstawiłam czytelnikom Maurę - drugoplanową bohaterkę. Kończąc książkę, ją też chciałam lepiej poznać, więc napisałam Grzesznika. Tak oto powstała seria powieści, których głównymi bohaterkami są dwie kobiety. Nie planowałam tego; stało się tak, bo te tajemnicze postaci wymagały kolejnych książek.
Jak to się stało, że zostałaś autorką kryminałów? Czego poszukujesz w tym właśnie gatunku?
Wybrałam ten gatunek z powodów osobistych i emocjonalnych. Kiedy byłam dzieckiem, bliski przyjaciel naszej rodziny - człowiek, którego kochałam i podziwiałam - został aresztowany za zamordowanie swojej bratowej. Zabójstwa dokonano z wyjątkowym okrucieństwem i nie było wątpliwości, że zrobił to on. Jak mogłam nie zauważyć, kim był naprawdę? Dlaczego tak wielu morderców wygląda jak zwyczajni, czarujący ludzie? Myślę, że kryminały są próbą odpowiedzi na pytanie: jak to możliwe, że potwory ukrywają się za tak zwykłymi maskami? Szukam odpowiedzi całe swoje życie i dzięki kryminałom zgłębiam ten temat w literaturze.
Zastanawiam się, jak ty, autorka literatury dla kobiet, odnalazłaś się w pisaniu historii o zbrodniach. Dlaczego zdecydowałaś się na ten radykalny krok? Czy w którymś gatunku czujesz się bardziej komfortowo?
Czuję się dobrze w każdym gatunku literackim. Wszystko zależy od tego, którego pisarza głosem chcesz przemówić w danej historii. Pisząc thrillery, staram się przyjmować niemal dziennikarski ton - myślę, że można to nazwać moją "męską" stroną. Kiedy pisałam romanse albo teraz, gdy piszę powieści historyczne, mój styl jest dużo bardziej kunsztowny i opisowy. To trochę jak pisać pod różnymi postaciami - każda z nich ma swój własny głos, więc należy zmieniać swoje obserwacje i opisy w oparciu o konkretny punkt widzenia.
Czy często słyszysz pytanie: "Dlaczego tak piękna i delikatna kobieta pisze takie makabryczne historie, opisuje sceny przemocy z taką brutalnością i pogrąża się w tak mrocznej materii"?
Wszyscy mnie o to pytają! Jak już wspomniałam, myślę, że ma to związek z tamtą szokującą sprawą przyjaciela naszej rodziny. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w dzieciństwie oglądałam mnóstwo horrorów. Moja mama była imigrantką z Chin, która niewiele rozumiała po angielsku, więc uwielbiała horrory. Chodziło w nich głównie o obrazy, nie miała więc problemów ze zrozumieniem. Zabierała mnie i mojego brata na seanse, tak więc dorastałam, krzycząc w salach kinowych i wierząc, że dobra rozrywka to taka, kiedy człowiek kuli się ze strachu.
Czy dostrzegasz różnicę między powieściami kryminalnymi pisanymi przez mężczyzn i kobiety?
Niekoniecznie. Uważam co prawda, że kobiety bardziej skupiają się na osobistym życiu swoich bohaterów i emocjonalnych skutkach zbrodni, podczas gdy w powieściach pisanych przez mężczyzn jest więcej akcji i bardziej przypominają one thrillery. Znam jednak wystarczająco dużo kobiet, które piszą powieści sensacyjne i mężczyzn piszących dramaty obyczajowe, żeby wiedzieć, że w tej kwestii nie ma żelaznych zasad.
Czy jest coś, czego szczególnie nie lubisz w pisaniu kryminałów?
Dość mam tego, że wszyscy oczekują elementu zaskoczenia i są przekonani, że muszę przechytrzyć czytelników. To trudne, ponieważ ludzie, którzy czytają kryminały, są bardzo inteligentni i jeśli nie jesteś wyjątkowo przebiegły, domyślą się, kto jest czarnym charakterem. Tak więc zawsze próbuję przechytrzyć swoich czytelników, co bywa niezwykle męczące. Męczy mnie też to, że muszę spełniać ich oczekiwania i napisać „taką samą historię, tyle że inną”. To trudniejsze, niż mogłoby się wydawać - książka za książką trzymać ten sam poziom (obecnie pracuję nad swoją dwudziestą siódmą powieścią). To prawdziwe wyzwanie.
foto (c) Wydawnictwo Albatros

Wywiady
Prawdziwe potwory kryją się pod maskami zwykłych ludzi...
Najbardziej znana amerykańska autorka bestsellerowych kryminałów właśnie wydaje w Polsce dziewiątą powieść z cyklu Rizzoli & Isles. O tym, jak odnajduje się kobieta w zdominowanym przez mężczyzn gatunku, o niełatwych początkach i wielkim sukcesie z Tess Gerritsen rozmawia polska k
Komentarze (0)