Autorka: Katarzyna Kowalewska

Korea Południowa – kraj k-popu, k-dram, kimchi i operacji plastycznych. To nie o takiej popkulturowej Korei napisał książkę Husarski, lecz o „Kraju niespokojnego poranka”, jak wskazuje sam tytuł. Już w nim widać polemikę z popularnym obrazem, bo przecież Korea Południowa funkcjonuje jako Kraj Spokojnego Poranka. Reporter po przeprowadzeniu wielu rozmów zarówno w mieście, jak i na prowincji, korzystając nie tylko z zagranicznych, ale i koreańskich źródeł, próbuje pokazać tak modny dziś kraj bardziej wielowymiarowo. Ujawnia targające krajem konflikty, sprzeczności, problemy polityczne oraz społeczne. Dowiemy się, czym jest „koreański Holocaust” (określenie budzi kontrowersje również w Azji), czemu nie-wojskowy to nie-obywatel oraz gdzie leży „najbardziej zmilitaryzowana strefa zdemilitaryzowana”, a także, czy współcześni Koreańczycy pragną zjednoczenia półwyspu.

Niemainstreamowy obraz Korei Południowej

Siłą tej książki jest to, że  wprowadza  wiele ciekawych zagadnień raczej nieznanych przeciętnemu fanowi Korei Południowej – na przykład to, że buddyści stanowią zaledwie 15 proc. społeczeństwa, w kraju popularnością cieszy się protestantyzm, a kościoły przypominają wręcz firmy walczące o klientów. Zresztą konsumpcjonizmowi oraz religii jest tu bardzo ze sobą po drodze. Przykład? Reklama napoju gazowanego, w której grupa chóru kościelnego między modlitwami spożywała konkretny produkt. Sfera sacrum oraz profanum przenikają się na co dzień i nikt nie widzi w tym nic niestosownego.

Kolejne rozdziały książki są naprawdę ciekawe, wiele fragmentów skupia się na polityce kraju. Dostajemy osobny rozdział poświęcony relacjom z Japonią oraz aferze związanej z koreańską prezydent Park Geun-Hye, córką dyktatora skazaną na ponad 20-letnie uwięzienie (bardzo ciekawe są przykłady przemocy symbolicznej stosowanej wobec polityczki oraz przypuszczenie, że gdyby nie była kobietą, wyznaczono by jej mniejszą karę). Dla osób chcących poznać Koreę Południową głębiej niż za pośrednictwem popularnych obrazów, nierzadko powierzchownych i stereotypowych, to z pewnością wartościowa pozycja.

 

KRAJ NIESPOKJNEGO PORANKA

 

Bez kropki nad i

Nie mogę się jednak powstrzymać od uwagi, że podtytuł „Pamięć i bunt” więcej obiecuje, niż daje. Oba te pojęcia funkcjonują dosyć luźno, nie stanowią w książce kategorii badawczej, a wnikliwy czytelnik musi raczej wyczytywać między wersami, jak pamięć oraz bunt są praktykowane w koreańskim społeczeństwie. Zagadnienie jest zaś tym ciekawsze, że współcześni Koreańczycy żyją w pędzie „parcia naprzód”, pośpiechu określonym przez Husarskiego kulturą ppalli, ppalli (szybko, szybko), co nie sprzyja kultywacji tradycji, a także wiąże się z odejściem od idei buddyjskich.

Ponadto, w Korei trwa skostniała wręcz hierarchiczność (mająca korzenie w konfucjanizmie) oraz idea posłuszeństwa wobec osób zajmujących „wyższą pozycję”, stojąca w sprzeczności do ducha buntu. Mimo tego Koreańczycy często wychodzą na ulicę protestować – „na ulice wyciąga ludzi kultywowana pamięć o zmianie niedemokratycznych rządów, osiągnięta przez polityczny aktywizm”.

Drugim czynnikiem napędzającym uliczne protesty jest „słabość koreańskiej demokracji. Koreańczycy często wskazują, że ani nie wiedzą, do kogo się z problemem zwrócić, ani nie wierzą w możliwość zostania wysłuchanym. […] Przepaść pomiędzy obywatelem a państwem jest tak duża, że pozostaje jedynie wyjść na ulicę i krzyczeć” – komentuje Husarski.

Jego wywody są bardzo ciekawe, ale z brakuje mi wyraźniejszych point oraz bardziej zdecydowanego prowadzenia czytelnika przez paradoksy azjatyckiej kultury.

Między otwartością a neutralnością

Husarski balansuje na granicy reportażu oraz literatury popularnonaukowej i podczas lektury przeszkadzało mi, że nie zwrócił się wyraźniej w jednym kierunku. Możliwe jednak, że to, co ja odebrałam jako słabość tej publikacji, czytelnik bardziej obeznany z kulturą Korei Południowej odbierze jako siłę, doceniając to, że autor zostawia przestrzeń dla własnych analiz oraz porównań, nie obierając ani nauczycielskiego tonu, ani estetyzującej strategii.  Husarski często pozostaje „z boku” i nie zabiera stanowiska przy opisywanych problemach.

Widać to m.in. w części „Psie smutki i smaki”, gdzie opisuje zagadnienie spożywania psich (oraz kocich) przetworów. Oddaje głos zarówno aktywistom sprzeciwiającym się przemocy wobec zwierząt, jak i osobom utrzymującym się z hodowli bądź przetwórstwa psów. Próbuje nawet posiłku z tego czworonoga i docenia jego walory smakowe. Nie opowiada się ani po stronie „tradycji”, ani działaczy na rzecz praw zwierząt. Świadczy to o otwartości Husarskiego, chociaż czytelnikom silnie zaangażowanym społecznie ten rodzaj neutralności (lub wręcz bierności) może trochę zawadzać.

Husarski kraj (nie)spokojnego poranka opisał z szacunkiem oraz przywiązaniem do opisywanych bohaterów. „Tylko pisz o nas dobrze” – prosili go rozmówcy, unikając poruszania niewygodnych tematów. I chyba istotnie, Husarski „napisał o nich dobrze” – ze wstępu wynika, że bardzo nie chciał urazić swoich bohaterów. Powstała książka, której nie czyta się w jeden wieczór „do poduszki”, lecz wymaga zaangażowania czytelnika chcącego dostrzec więcej niż tylko popkulturową Koreę.

Więcej recenzji znajdziesz w pasji Czytam