Karierę biznesową rozpoczął w 1986 r. od założenia niewielkiej firmy zajmującej się pracami podwodnymi. Dziś Leszek Czarnecki jest większościowym udziałowcem sześciu dużych spółek notowanych na warszawskiej giełdzie i jednym z najbogatszych ludzi świata. Na koncie ma także... rekordy Polski i świata w nurkowaniu oraz napisanie książki, w której dzieli się biznesowymi doświadczeniami.
- Najgorszą rzeczą, jaką można zrobić, to usiąść i płakać - odpowiada przedsiębiorca Leszek Czarnecki pytany, co robić, gdy biznes okaże się porażką. Do księgarń trafiła właśnie jego książka „Biznes po prostu”.
Czym jest według Pana przedsiębiorczość? To temperament, talent czy cecha charakteru? A może zespół cech?
Wydaje mi się, że wszystko razem. Jest kilka cech, które predestynują do bycia przedsiębiorcą. Przede wszystkim trzeba lubić ludzi i być otwartym na innych. Bo to dla nich prowadzi się firmę i mam na myśli nie tylko pracowników, ale przede wszystkim klientów. Po drugie, ważna jest umiejętność sprzedaży - przedsiębiorca jest sprzedawcą w szerokim tego słowa znaczeniu. Sprzedaje usługi, towary, swoją wiedzę - bez względu na to, w jakiej branży prowadzi działalność. Każdy przedsiębiorca, który odniósł sukces, uważnie obserwuje świat, myśli zarówno syntetycznie, jak i analitycznie. Powinien także być kreatywny - biznes to pewien rodzaj pracy twórczej. Musi mieć w sobie odwagę bycia liderem, przywódcą dla innych. W książce stawiam również tezę, że doświadczenia sportowca ułatwiają prowadzenie biznesu. Lata sportowego treningu kształtują w młodych ludziach pewne cechy, wymarzone dla przyszłego przedsiębiorcy.
Przedsiębiorczość jest skłonnością osobistą, umiejętnością, którą albo się ma albo nie. To taki sam talent, jak zdolności muzyczne czy malarskie. A czym dla mnie jest przedsiębiorczość? To kreowanie nowej rzeczywistości, przede wszystkim gospodarczej, dającej z jednej strony poczucie wolności, a z drugiej łączącej się z obowiązkami wobec pracowników, rodziny i samego siebie. To satysfakcja z osiąganych celów, a także, choć na końcu listy, satysfakcja finansowa.
Czy stworzyć firmę „każdy może”, czy istnieją ludzie, którzy absolutnie nie powinni zajmować się biznesem?
Prawdopodobnie każdy może stworzyć firmę, ale nie każdy projekt zakończy się sukcesem. Nie każdy też chce zakładać swój biznes i dlatego w książce wcale nie potępiam pracy dla korporacji. Brak wymienionych w odpowiedzi na poprzednie pytanie cech z pewnością zwiększa możliwość porażki. Są jeszcze inne czynniki, które mogą się do niej przyczynić - wiele z nich opisałem w książce. Przede wszystkim jednak największą szansę na porażkę w prowadzeniu własnego biznesu mają osoby, które nie rozumieją i nie lubią tego, co robią.
Dlaczego ludzie wybitnie inteligentni bywają kiepskimi przedsiębiorcami?W książce opisuję historię amerykańskiego funduszu inwestycyjnego LTCM (Long Term Capital Managment) zarządzanego przez zdobywców nagrody Nobla w ekonomii - Roberta Mertona i Myrona Scholesa. Fundusz zbankrutował w 2000 roku. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że gwarancji sukcesu nie ma nigdy. Możemy tylko mówić o zwiększaniu (lub zmniejszaniu) prawdopodobieństwa, że dany projekt się powiedzie. Wiedza w biznesie jest potrzebna (choć nie musi to być formalne wykształcenie, co również pokazuję w książce na konkretnych przykładach), ale jeszcze ważniejsza jest inteligencja emocjonalna.
W swojej książce wspomina Pan o własnych porażkach biznesowych. Co Pan robi, kiedy interes się nie udaje?
Stosuję zasadę powstrzymywania strat, czyli nie dopuszczam do generowania przez spółki strat. Jeśli firma, w założonym terminie, nie osiąga planowanych wcześniej zysków, to bezlitośnie ją likwiduję lub sprzedaję. Tutaj naprawdę nie ma na co czekać. Tak zrobiłem kilka razy i wszystkie przypadki są opisane w książce. Każdą taką sytuację analizuję i wyciągam wnioski na przyszłość, bo uczymy się cały czas, a porażki są najlepszą szkołą. Najgorszą rzeczą, jaką można zrobić, to usiąść i płakać. Porażka to dla mnie motywacja do działania, bo następnym razem po prostu „musi się udać”.
Jeden z rozdziałów „Biznesu po prostu” poświęcił Pan zarządzaniu kryzysem. Na pierwszym miejscu wśród kryzysów, które mogą zagrozić firmie, wymienił Pan kryzys spowodowany przez media. Dlaczego?
Kryzys spowodowany przez media to jeden z najpoważniejszych kryzysów, będących poważnych zagrożeniem dla wizerunku spółki, tym samym dla jej przyszłości. W historii ostatnich lat można znaleźć długą listę firm, które albo upadły, albo znalazły się w poważnych tarapatach właśnie przez kryzys wywołany w mediach. Media to prawdziwa czwarta władza, często mogąca bardzo dużo i czasami nie ponosząca żadnych konsekwencji swoich działań. Nie wstydzę się przyznać, że nigdy nie nauczyłem się dobrze współpracować z mediami, ale doceniam i szanuję ich siłę. Dlatego dzielę się swoimi doświadczeniami, co robić w przypadku kryzysu. Po pierwsze i najważniejsze - nie wolno lekceważyć mediów.
Według najnowszych badań Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową nastroje polskich przedsiębiorców znacznie pogorszyły się w ostatnim czasie. Wskaźnik informujący o oczekiwaniach na kolejne trzy miesiące obniżył się od maja do czerwca tego roku o ponad 10 punktów (z 23,9 do 13,4). Jaka jest Pana zdaniem przyczyna takiego pogorszenia nastrojów? Czy Pan także z pesymizmem spogląda w najbliższą przyszłość polskiego biznesu?
Wręcz przeciwnie - patrzę w przyszłość z optymizmem. Polska naprawdę jest jasnym punktem na mapie Europy, trzeba tylko wyjechać i popatrzeć na nasz kraj z boku. Nie mam więc powodów, by patrzeć pesymistycznie na przyszłość polskiego biznesu. Moim zdaniem sektor usług finansowych, czyli obszar mojego działania, będzie się nadal rozwijał, co oznacza, że i moje firmy będą się rozwijały.
Co dało panu więcej satysfakcji i sprawiło więcej przyjemności: stworzenie własnego przedsiębiorstwa czy napisanie książki o pasji, jaką jest dla pana zajmowanie się biznesem?
Największą satysfakcję sprawia mi tworzenie przedsiębiorstw i ich rozwijanie. W książce piszę o stałym niepokoju twórczym, który nakazuje ulepszać i zmieniać otaczający nas świat. Od 2009 roku spotykam się ze studentami w całej Polsce i ta książka jest tak naprawdę próbą zebrania odpowiedzi na większość pytań zadawanych przez młodych ludzi podczas tych spotkań. Mam nadzieję, że przynajmniej kilka osób zdecyduje się, po przeczytaniu mojej książki, na założenie własnego biznesu i - co najważniejsze - osiągnie sukces, czego serdecznie życzę swoim czytelnikom. To też będzie, może inny, ale jednak sposób na zmienianie świata.
Pytała Magdalena Walusiak
Komentarze (0)