Sam Anderson, dziennikarz „New York Timesa” zapytał Harukiego Murakamiego w wywiadzie o jego pierwsze wspomnienie z dzieciństwa. Ten powiedział, że kiedy miał trzy lata wyszedł sam z domu, przeszedł przez ulicę i wpadł do potoku. Woda porwała go w dół rzeki, w kierunku ciemnego i strasznego tunelu. Jednak gdy już miał do niego wpłynąć, jego matka go uratowała:

 „Pamiętam to bardzo dokładnie. Zimno wody i ciemność tunelu. To było straszne. Myślę, że dlatego tak bardzo pociąga mnie ciemność, mroczność”.

 To wspomnienie pisarz wykorzystał w jednej z początkowych scen w swojej książce „Kronika ptaka nakręcacza”, jednej z jego najsłynniejszych powieści.

Rozmowy w samochodzie

Po głośnym koreańskim „Parasite”, który królował na festiwalach filmowych dwa lata temu, zgarniając większość nagród, kino azjatyckie powróciło na salony w postaci dramatu psychologicznego „Drive my car”, w reżyserii Ryûsuke Hamaguchiego, Film otrzymał statuetkę dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, a wcześniej Złote Globy, nagrodę BAFTY, Fipresci (Międzynarodowa Federacja Krytyków Filmowych) i szereg innych, w tym także nominacje i nagrody za najlepszy scenariusz adaptowany.

Reżyser i scenarzysta „Drive my car" wzięli na warsztat nieduże opowiadanie Harukiego Murakamiego o tym samym tytule, ze zbioru „Mężczyźni bez kobiet”. Z krótkiej opowieści o reżyserze teatralnym który pozwala się wozić przez pewien czas zawodowej kierowczyni, by w ciszy wspominać swoje małżeństwo zakończone tragiczną śmiercią żony, twórcy filmu zbudowali trwający trzy godziny dramat, w którym główny bohater staje się łącznikiem dla innych poruszających historii. W „Drive my car” najważniejsze są rozmowy w samochodzie – o naturze związków, o motywach postępowania innych. Niepozorne auto zdaje się platformą, gdzie do tej wymiany w ogóle może dojść. Film dobrze pokazuje jedną z charakterystycznych cech prozy Murakamiego: rzeczy najważniejsze zazwyczaj wydarzają się u niego na niewielkiej, ograniczonej przestrzeni: w studni, windzie, czy mieszkaniu, z którego nie można wyjść.
 

Mężczyźni bez kobiet
 

Haruki Murakami od lat wymieniany jest jako żelazny kandydat do literackiej nagrody Nobla. On sam pewnie już dawno znudził się spekulacjami bukmacherów. Jest za to na pewno jednym z najpłodniejszych japońskich pisarzy, których wydaje się poza ojczyzną. Krytyka literacka na świecie chętnie powtarza, że to najmniej japoński z twórców Kraju Kwitnącej Wiśni, co pewnie wiąże się z faktem, że pisarz pomieszkuje w różnych częściach świata: od Włoch po Stany Zjednoczone i Hawaje. Z drugiej strony Murakamiego od lat młodzieńczych interesowała amerykańska kultura, a jego twórczość, choć osadzona w Japonii, koncentruje się na tematach mocno uniwersalnych, wyrażanych w takich gatunkach jak fantasy, romans czy thriller.
 

wszystkie boże dzieci tańczą
 

Murakami i jego ojciec

Haruki Murakami urodził się w 1949 roku jako jedyny syn pary nauczycieli japońskiego, w czasach, kiedy Japonia dopiero podnosiła się po drugiej wojnie światowej, a odbudowa kraju z ruin wciąż trwała. Jego dziadek był opatem w świątyni i gdy zmarł, ta rola o mało nie przypadła ojcu Murakamiego. Na szczęście miał jeszcze pięciu braci, więc dziedziczenie świątyni przypadło po długich rozmowach najstarszemu. Choć pisarz wielokrotnie i chętnie wspominał swoje dzieciństwo i młodość w esejach i opowiadaniach (m.in. w zbiorze „Pierwsza osoba liczby pojedynczej”), to do swoich pierwszych lat życia zdecydował się powrócić jeszcze raz w eseju „Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu”, który ukazuje się w Polsce w kwietniu tego roku.
 

pierwsza osoba liczby pojedynczej
 

W „Porzuceniu…” Murakami próbuje wyjaśnić, jakim człowiekiem był jego ojciec, jak go wspomina i na ile te wspomnienia zgadzają się z relacjami historycznymi tamtych czasów. W eseju tym pojawia się motyw tytułowego kota, którego z jakiegoś powodu rodzic chciał się pozbyć, choć bezowocnie. Murakami przyznaje we wspomnieniu, że ojciec choć bliski i troskliwy, nie akceptował wyborów życiowych syna i przez to ich drogi życiowe rozeszły się. Przez dwadzieścia ostatnich lat życia ojca nie kontaktowali się ze sobą – porozmawiali dopiero, gdy ten umierał w szpitalu. Możliwe, że było tak z powodu trudnej przeszłości jego taty, który walczył podczas drugiej wojny światowej.

 „Ojciec prawie nigdy nie mówił o swoich wojennych przeżyciach. Najprawdopodobniej nie chciał ich wspominać ani o nich opowiadać (…). ja, jego syn, częściowo wziąłem na siebie ten ciężar – dziś nazwalibyśmy go tramą – który tak długo leżał ojcu na sercu. Tak działają więzy miedzy ludźmi i tak działa historia. (…) Jeśli  nawet jakieś przeżycie jest tak trudne, że chce się odwrócić wzrok, i tak człowiek musi je przejąć, by stało się częścią jego duszy. Bez tego historia straciłaby sens”.


porzucenie kota wspomnienie o ojcu murakami
 

Ojciec Murakamiego reprezentował konserwatywne społeczeństwo japońskie, gdzie najważniejsze było dużo pracować i robić to co inni: pójść na wartościowe studia, być prawnikiem albo inżynierem.

„Oczekiwali, że pójdę do dobrej szkoły i dostanę pracę w fabryce Mitsubishi. Ale ja tego nie zrobiłem. Chciałem być niezależny. Więc otworzyłem klub jazzowy i wziąłem ślub, kiedy byłem jeszcze na studiach. Nie byli z tego powodu zadowoleni” – powiedział w wywiadzie dla „Guardiana”.

Tymczasem Haruki Murakami zdecydował się u progu dorosłości wziąć ślub i zadłużył się, otwierając klub jazzowy o nazwie „Peter Cat”. Nie było to wymarzone życie według jego rodziców, więc coraz trudniej było im się komunikować. Kiedy dziennikarka zapytała go, czy otwieranie baru nie było zbyt ryzykownym przedsięwzięciem, Murakami jej odpowiedział:

„To moje małżeństwo było takim ryzykownym posunięciem! Miałem 20 czy 21 lat. Nic nie wiedziałem o świecie. Byłem głupi. Niewinny. Ale przetrwałem.”

Gdy po latach ciężkiej pracy klub zaczął przynosić renomę i pieniądze, Murakami podczas meczu baseballa doznał momentu epifanii i postanowił napisać książkę, choć nigdy wcześniej tego nie robił.

 „Było to wpół do drugiej po południu 1 kwietnia 1978 roku. Tego dnia siedziałem samotnie za parkanem pola zewnętrznego stadionu Jingu, pijąc piwo i przyglądając się grze. (…) Trzask kija uderzającego piłkę w czuły punkt odbił się echem po stadionie.(…) I właśnie w tamtej chwili uderzyła mnie taka myśl: Wiesz co? Powinieneś napisać powieść. (…) Coś spadło wówczas z przestworzy i cokolwiek to było, przyjąłem ten dar”.

Dziś pisarz ma na koncie około trzydzieści tytułów. Są wśród nich powieści, zbiory opowiadań, ale także reportaż, eseje o muzyce oraz mój ulubiony „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”.

Pół roku później miał dwieście stron książki napisanej odręcznie na japońskim papierze rękopisowym. Rok potem na rynku ukazał się jego debiut, czyli „Słuchaj pieśni wiatru”.


słuchaj pieśni wiatru murakami
 


Zainteresował cię artykuł? Sprawdź inne teksty na Empik Pasje:


Najważniejsze książki Murakamiego

Tak w wieku trzydziestu lat Murakami został dobrze zapowiadającym się twórcą, co dodatkowo ugruntowała druga powieść, „Flipper roku 1973”. Po napisaniu „Przygody z owcą”, która dopełniła tzw. trylogię Szczura (tak nazwano trzy książki od przydomka głównego bohatera), Murakami był już uznanym i powszechnie chwalonym pisarzem, a jego książki zaczęły być tłumaczone za granicami ojczystego kraju.

„Przygoda z owcą” to pierwsza książka Murakamiego, po jaką sięgnęłam. I nie mogłam się od niej oderwać. Prosta, niby banalna historia, która zawiera coraz bardziej kuszącą tajemnicę, bohater zmuszony do jej rozwiązania, zagubiony wobec niejasności intencji świata – to clue większości książek japońskiego pisarza. Kolejne pozycje jeszcze bardziej ugruntowały jego karierę, na czele z „Norwegian Wood”, na punkcie której świat oszalał. Nagle ludzie zaczęli kupować książki kucharskie, by robić takie potrawy, jakie jedli jego bohaterowie. Na świecie powstawały trasy turystyczne powtarzające podróże głównych książkowych postaci. Zaczęła się prawdziwa murakomania.
 

Norwegian wood
 

A potem przyszła prawdziwa perła, „Kronika ptaka nakręcacza”. To jedna z tych książek, których się nie zapomina, wielokrotnie nagradzana, kwintesencja prozy Murakamiego, uważana przez wielu krytyków za jego najlepszą książkę. Murakami zwykłą opowieść wrzuca w świat nierealny, nowej rzeczywistości, do której zdumiony rozwojem akcji czytelnik szybko się przyzwyczaja.

 W „Kronice…” skupiają się najbardziej typowe dla prozy Murakamiego cechy. Mamy tu samotnego mężczyznę, outisidera, którego monotonne dni zlewają się w szarą jedność; najpierw odchodzi od niego kot, potem żona, a w rezultacie trafia on do świata wyobrażeń, historii i metafor, po której to przygodzie już nigdy nie będzie tym samym człowiekiem.
 

kronika ptaka nakręcacza
 

Murakami jest mistrzem budowania życia wewnętrznego swoich bohaterów, a to głównie samotni mężczyźni, po trzydziestce), z niezbyt szczęśliwymi wspomnieniami z dzieciństwa i młodości (brzmi znajomo?), wykonujący wolny zawód, a zatem dysponujący dość swobodnie swoim czasem – samo to w kulturze japońskiej, opartej mocno na kulcie pracy, rodziny i konformizmie zdaje się sporą aberracją. Ale może właśnie fakt, że jego bohaterowie to outsiderzy, którzy wolą kontemplować dym z papierosa i słowa ukochanej sprzed dziesięciu lat, niż spędzać czternastą godzinę w biurze, sprawia, że Japończycy uwielbiają go czytać.

Książka ukazała się zaraz po powrocie Murakamiego do Japonii, po kilkuletnim pobycie w Ameryce. Jego powrót był reakcją na wydarzenia 1995 roku, kiedy najpierw w Kobe doszło do trzęsienia ziemi wzmocnionego tsunami, a potem w tokijskim metrze sekta Najwyższa Prawda rozpyliła sarin. Murakami napisał bardzo dobry reportaż pt. „Podziemie”, wydany w 2020 roku w Polsce przez wydawnictwo Czarne. To zbiór rozmów z ludźmi, którzy przeżyli atak trującym gazem. Ciekawe, że dopiero po dwudziestu latach popularności w Polsce jako powieściopisarz, Murakami dał się też poznać jako świetny reporter.
 

podziemie zamach w tokio czarne
 

Pisanie to kwestia siły

Za swoje opus magnum sam pisarz uważa „Rok 1Q84”, tytuł nawiązujący do orwellowskiego „1984”. Powieść pisał trzy lata i - jak stwierdził w rozmowie z dziennikarzem „New York Timesa” - „Gdybym wiedział, że to tyle potrwa, to pewnie bym tego nie zrobił”. Sama fabuła jest rozwinięciem liczącego pięć stron opowiadania „Ujrzawszy stuprocentowo idealną dziewczynę pewnego pięknego kwietniowego poranka”.

 „Chłopiec spotyka dziewczynę, potem się rozstają i przez lata próbują się spotkać. To prosta historia. Po prostu ją rozbudowałem” – tłumaczył się w wywiadzie.

 Realizm magiczny, połączenie w jednym miejscu fantasy, horroru, koncepcja światów równoległych – to wszystko znajdziemy w tej trylogii, której jednym z głównych wątków jest miłość dwójki bohaterów, którzy przez większość fabuły nie mogą się spotkać. Miesiąc po premierze w Japonii sprzedało się milion egzemplarzy tej książki.
 

1Q84
 

W czasie gdy wychodziły koleje tomy „1Q84” pisarz wydał esej, który dla wielu biegaczy stał się swego rodzaju biblią. „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” (tytuł zaczerpnięty z kultowej książki ulubionego pisarza Murakamiego, Raymonda Carvera – „O czym mówimy, kiedy mówimy o miłości”). To esej zen, w którym pisarz rozwija kilka myśli na temat swojego życia, biegania oraz pisania i robi to w rytmie oddechów, w tempie, w jakim biegnie ciało na długim dystansie. Bo Haruki Murakami ma dwie praktyki, z których nigdy nie rezygnuje: codziennie pisze i codziennie biega. Biega maratony, ultramaratony i triatlony. Dla Murakamiego pisanie to kwestia siły, tężyzny. We wspomnianym wywiadzie dla „Guardiana” powiedział:

„Jeśli piszesz non stop przez trzy lata to musisz być silny. Oczywiście, także umysłowo, psychicznie. Ale na pierwszym miejscy musisz być silny fizycznie.”

Codziennie zaczyna dzień o 4 rano, pisze do południa. Potem biega albo pływa, wieczorem słucha muzyki i kładzie się o 9 spać, razem z żoną. Dlatego jego esej to jedna z tych książek, które choć niepozorne i wydaje się, że nie mówią wiele więcej niż to, co przez lata wielokrotnie powtarzał w wywiadach, ma w sobie spokój i rytm, który na czytelnika działa kojąco i motywująco. Ten esej przeczytałam, biegając niemal codziennie dziesięciokilometrowe dystanse, zmotywował mnie do pierwszego półmaratonu.
 

o bieganiu murakami
 

„Jeśli chcesz znaleźć coś magicznego, sytuację czy rzecz, to musisz szukać głęboko w sobie. I to jest to, co robię. Ludzie mówią, że to realizm magiczny – ale w głębi mojej duszy to po prostu realizm. Nic magicznego. Kiedy piszę, to jest naturalne, bardzo logiczne, realistyczne i sensowne” – opowiadał w wywiadzie dla „New York Timesa”.

Jest coś pięknego w prozie Murakamiego, pomijając jej odklejenie, odrealnienie, autor wyzywa nas na pozwolenie sobie na bycie gdzie indziej, choć przez chwilę, w miejscu, które polskie tłumaczki jego prozy przetłumaczyły jako „nikąd”. I to nikąd dziś, zwłaszcza dziś, wydaje mi się niezwykle atrakcyjne. Choć bohaterów Murakamiego trudno nazwać szczęśliwymi czy spełnionymi, to ich rozważania nad naturą człowieka, naturą relacji, barwą jednego spotkania wydają się właściwą alternatywną odpowiedzią na to, co świat ma nam dziś do zaoferowania.

Więcej artykułów znajdziesz na Empik Pasje w dziale Czytam.

Zdjęcie okładkowe: źródło: oficjalna strona autora / harukimurakami.com