Trzecia część przygód Percy Jacksona "Klątwa Tytana" autorstwa Ricka Riordana ukaże się w języku polskim już 10 marca 2010 roku.
Kiedy Percy Jackson dostaje od swojego najlepszego kumpla Grovera pilną wiadomość z prośbą o pomoc, natychmiast przygotowuje się do walki.
Przyjaciele ruszają na ratunek i odkrywają, że Grover spotkał kogoś wyjątkowego: dwoje potężnych dzieci półkrwi o nieznanym pochodzeniu. Ale to nie wszystko, co ich czeka. Król tytanów Kronos uknuł najbardziej podstępny ze swoich planów, a młodzi herosi mają być jego ofiarami. Nie tylko oni są w niebezpieczeństwie. Przebudził się starożytny potwór zdolny zniszczyć Olimp, a Artemida, jedyna bogini, która potrafi go wytropić, zaginęła. Percy i przyjaciele wraz z Łowczyniami Artemidy mają tylko tydzień, żeby odnaleźć porwaną
boginię i rozwiązać tajemnicę potwora, na którego polowała.
A po drodze będą się musieli zmierzyć z najniebezpieczniejszym wyzwaniem: mrożącą krew w żyłach klątwą tytana.
Książce "Percy Jackson i bogowie olimpijscy. Klątwa Tytana" patronuje empik.com.
A już 19 lutego do polskich kin trafi ekranizacja pierwszej części przygód Percy Jacksona "Złodziej pioruna". Zapraszamy!
Przeczytaj fragment książki "Percy Jackson i bogowie olimpijscy. Klątwa Tytana":
BARDZO NIEUDANA AKCJA RATUNKOWA
W piątek poprzedzający ferie zimowe mama zapakowała mi do plecaka piżamę i szczoteczkę do zębów oraz kilka sztuk śmiercionośnej broni, po czym zawiozła mnie do nowej szkoły z internatem. Po drodze zabraliśmy moje koleżanki, Annabeth i Thalię. Podróż z Nowego Jorku do Bar Harbor w stanie Maine trwa osiem godzin. Autostrada tonęła w śniegu z deszczem. Nie widziałem się z Annabeth i Thalią od kilku miesięcy, ale śnieżyca i myśli o tym, co mieliśmy zrobić, nie sprzyjały rozmowom. Tylko mama gadała jak najęta. Zawsze tak ma, kiedy jest podenerwowana. Gdy wreszcie dotarliśmy do Westover Hall, robiło się już ciemno, a dziewczyny znały wszystkie wstydliwe opowieści o mnie z czasów, kiedy byłem małym dzieckiem. Thalia przetarła zaparowaną szybę okienną i wyjrzała na zewnątrz.
– Rewelka. Będzie niezła zabawa.
Westover Hall wyglądał jak zamek złego rycerza. Zbudowany z czarnego kamienia, miał wieżyczki i okienka strzelnicze oraz ogromną, dwuskrzydłową drewnianą bramę. Stał na ośnieżonym skalnym urwisku, z którego roztaczał się widok na oszroniony las z jednej strony i stalowoszary, sztormowy ocean z drugiej.
– Na pewno nie chcesz, żebym zaczekała? – spytała mama.
– Na pewno, mamo, dziękuję – odpowiedziałem. – Nie mam pojęcia, ile nam to zajmie. Damy sobie radę.
– Ale jak zamierzacie wrócić? Będę się niepokoiła, Percy.
Miałem nadzieję, że się nie rumienię. Wystarczającym obciachem było już to, że mama musiała mnie dowieźć na pole bitwy.
– Wszystko będzie dobrze, proszę pani – Annabeth uśmiechnęła się uspokajająco. Na jasnych włosach nosiła narciarską czapeczkę, a jej szare oczy miały ten sam odcień co ocean.
– Będziemy go pilnowały.
Mama najwyraźniej rozluźniła się nieco. Uważa Annabeth za najrozsądniejszą z grupy herosów, którzy dożyli ósmej klasy. Jest przekonana, że to ona zawsze chroni mnie przed nagłą śmiercią. W sumie ma rację, ale to jeszcze nie znaczy, że mnie też ma się to podobać.
– Dobrze, słoneczka – powiedziała mama. – Macie wszystko, co trzeba?
– Tak, proszę pani – odrzekła Thalia. – Dziękujemy za podwiezienie.
– Może jednak jeszcze dodatkowy sweter? A macie numer mojej komórki?
– Mamo…
– Zabrałeś ambrozję i nektar, Percy? I złotą drachmę, w razie gdybyś musiał porozumieć się z obozem?
– Mamo, daj spokój! Poradzimy sobie. Chodźmy.
Wydawała się lekko urażona i poczułem się z tego powodu głupio, ale chciałem już wysiąść z samochodu. Gdyby mama opowiedziała jeszcze jedną historyjkę o tym, jak słodko wyglądałem w wannie, kiedy miałem trzy latka, zakopałbym się chyba w śniegu i zamarzł z rozpaczy.
Annabeth i Thalia wysiadły za mną. Poczułem uderzenie mroźnego wiatru, który przenikał przez moją kurtkę jak igiełki lodu. Kiedy samochód znikł nam z pola widzenia, odezwała się Thalia.
– Ale masz super mamę, Percy.
– Jest w porządku – przyznałem. – A ty? Masz w ogóle kontakt z matką?
Pożałowałem tych słów, ledwie je wypowiedziałem. Thalia znakomicie potrafi posyłać zabójcze spojrzenia, co świetnie współgra z punkowymi ciuchami, które zawsze nosi – postrzępioną wojskową kurtką, czarnymi skórzanymi spodniami i biżuterią z łańcuchów, smolistymi kreskami wokół oczu i tymi jej niesamowicie niebieskimi tęczówkami. Spojrzenie, które mi teraz posłała, biło rekordy złowieszczości.
– Nie twój interes, Percy…
– Chodźmy lepiej do środka – przerwała jej Annabeth.
– Grover pewnie już czeka.
Thalia spojrzała na zamek i wzdrygnęła się.
– Masz rację. Zastanawiam się, co on tu takiego znalazł, że wysłał sygnał ratunkowy.
Podniosłem wzrok ku mrocznym wieżyczkom górującym nad Westover Hall.
– Pewnie nic dobrego – mruknąłem.
Dębowa brama otwarła się ze zgrzytem i wszyscy troje weszliśmy do środka otoczeni wirującymi płatkami śniegu. Widok holu odebrał mi mowę. Sala była olbrzymia. Na ścianach wisiały sztandary wojenne i ogromna kolekcja broni: stare strzelby, topory bojowe i różne inne rzeczy. Oczywiście wiedziałem, że Westover jest szkołą wojskową, ale ta wystawa wyglądała zabójczo. Dosłownie. Sięgnąłem do kieszeni, gdzie trzymałem Orkan – mój śmiertelnie groźny długopis. Czułem, że coś w tym miejscu jest nie w porządku. Czaiło się tu coś groźnego. Thalia pocierała srebrną bransoletę, swój ulubiony magiczny gadżet. Wiedziałem, że myśli o tym samym co ja. O czekającej nas nieuchronnej
walce.
– Zastanawiam się, gdzie… – zaczęła Annabeth.
Za nami zatrzasnęła się brama.
– O-okej – wymamrotałem. – Chyba spędzimy tu chwilkę.
Z drugiego końca korytarza dobiegały dźwięki muzyki. Najwyraźniej tanecznej. Schowaliśmy nasze plecaki z piżamami za filarem i ruszyliśmy przed siebie. Nie zaszliśmy daleko, kiedy usłyszeliśmy kroki na kamiennej posadzce i przed nami pojawili się kobieta i mężczyzna. Oboje mieli krótko obcięte szpakowate włosy i nosili czarne wojskowe mundury z czerwonymi lampasami. Kobieta miała lekki wąsik, a mężczyzna był gładko ogolony, co wydało mi się trochę dziwacznym przestawieniem.
– No, no – odezwała się kobieta. – Co wy tu robicie?
– Eee… – Uświadomiłem sobie, że nie byliśmy przygotowani na taką sytuację. Skupiłem się tylko na tym, żeby odnaleźć Grovera i dowiedzieć się, co jest nie tak, i zupełnie nie przyszło mi do głowy, że trójka dzieciaków zakradających się po nocy do szkoły może wydać się komuś podejrzana. W samochodzie nie zastanawialiśmy się nad tym, jak dostaniemy się do środka.
– My, proszę pani, tylko…
– Ha! – krzyknął mężczyzna tak nagle, że aż podskoczyłem.
– Goście nie mają wstępu na bal! Zostaniecie wyyyrzuceniii!
Chyba był cudzoziemcem, wszystko wymawiał jakby z francuska – akcentował wyrazy na ostatnią sylabę. Był wysoki i miał ptasią twarz. Kiedy mówił, falowały mu nozdrza, więc trudno było się na niego nie gapić, a oczy miał w dwóch różnych kolorach: jedno brązowe, drugie niebieskie, jak jakiś kot dachowiec. Byłem przekonany, że zaraz wyrzuci nas na śnieg, ale w tej samej chwili Thalia zrobiła krok do przodu i wykonała dziwaczny gest. Konkretnie pstryknęła palcami. Ostro i głośno. Może mi się tylko wydawało, ale miałem wrażenie, że z jej dłoni wystrzelił powiew wiatru, omiatając pomieszczenie. Przemknął między nami wszystkimi, aż wiszące na ścianie sztandary załopotały.
– Ależ my nie jesteśmy gośćmi, proszę pana – powiedziała.
– My tu chodzimy do szkoły. Przecież pan nas zna: ja jestem Thalia, a to są Annabeth i Percy. Jesteśmy w ósmej klasie.
Nauczyciel zmrużył dwukolorowe oczy. Nie miałem pojęcia, co Thalia knuje. Teraz zapewne zostaniemy dodatkowo ukarani za kłamstwo i dopiero wtedy wyrzuceni na śnieg. Ale mężczyzna najwyraźniej się zawahał. Spojrzał na swoją koleżankę.
– Panno Utschniack, czy zna pani tych urhwisów?
Pomimo niebezpieczeństwa ledwie powstrzymałem się od śmiechu. Nauczycielka o nazwisku Uczniak? On chyba żartował. Kobieta zamrugała oczami, jakby ktoś właśnie wyrwał ją z transu.
– No… tak. Tak mi się wydaje. – Zmrużyła oczy, przyglądając się nam. – Annabeth. Thalia. Percy. Czemu nie jesteście w sali gimnastycznej?
Zanim zdążyliśmy odpowiedzieć, usłyszałem kolejne kroki i na horyzoncie pojawił się zadyszany Grover.
– Jesteście! Udało się wam…
Zatrzymał się jak wryty na widok nauczycieli.
– Och, pani Utschniack… Panie Cierniak! Ja tylko…
– O co chodzi, panie Underhwood? – przerwał mu mężczyzna.
Po tonie jego głosu można było poznać, że nie znosi Grovera. – Co pan rhozumie przez: udało im się? Przecież ci uczniowie tu mieszkają. Grover przełknął ślinę.
– Tak, proszę pana. Oczywiście, panie Cierniak. Chodziło mi o to, że się cieszę, że udał im się poncz na tańce! Jest wspaniały! To oni go zrobili!
Pan Cierniak rzucił nam wściekłe spojrzenie. Uznałem, że jedno z jego oczu musi być sztuczne. Brązowe? Niebieskie? Wyglądał tak, jakby miał ochotę zrzucić nas z najwyższej wieży zamku, ale w tej chwili pani Utschniack odezwała się rozmarzonym tonem:
– O tak, poncz jest wyśmienity. A teraz jazda, wszyscy! Macie więcej nie opuszczać sali gimnastycznej!
Nie czekaliśmy, aż powie to dwa razy. Pobiegliśmy przed siebie, rzucając po drodze kilka „tak, psze pani” i „tak, panie psorze” i salutując na wiwat, po prostu dlatego że wydało nam się to właściwe.
Grover poprowadził nas korytarzem w kierunku, z którego dobiegała muzyka.
Czułem na plecach wzrok nauczycieli, ale podszedłem blisko do Thalii i zapytałem szeptem:
– Co to była za sztuczka z pstrykaniem palcami?
– Masz na myśli Mgłę? Chejron jeszcze cię tego nie nauczył?
Poczułem nieprzyjemne ściśnięcie w gardle. Chejron był naszym głównym nauczycielem w obozie, ale nigdy mi nic takiego nie pokazał. Dlaczego Thalii tak, a mnie nie?
Grover skierował się ku szklanym drzwiom z napisem WF. Jakoś udało mi się to odcyfrować pomimo dysleksji.
– O mały włos! – powiedział Grover. – Bogom niech będą dzięki, żeście się tu dostali!
Annabeth i Thalia uściskały go. Ja przybiłem z nim piątkę. Miło było widzieć go po tylu miesiącach. Urósł nieco i miał już trochę gęstszy zarost, ale poza tym wyglądał tak samo jak zawsze, kiedy udaje człowieka – czerwona czapeczka na kędzierzawych brązowych włosach, ukrywająca kozie różki, workowate dżinsy i sportowe buty ze sztucznymi stopami dla zamaskowania włochatych nóg i kopyt. Poza tym miał na sobie czarny podkoszulek z napisem, którego odczytaniem sprawiło mi niejaki kłopot. Było tam napisane WESTOVER HALL: JESTEŚ ZEREM. Nie bardzo rozumiałem, o co chodzi: czy jest to stopień Grovera, czy może po prostu dewiza szkoły.
– Czemu to takie ważne? – spytałem.
Grover wziął głęboki wdech.
– Znalazłem dwójkę.
– Dwójkę herosów? – zapytała Thalia z podziwem. – Tutaj?
Mój przyjaciel przytaknął.
Znalezienie jednego dziecka półkrwi było rzadkością. W tym roku Chejron zmobilizował wszystkich satyrów i rozesłał ich po całym kraju, żeby przeszukiwali szkoły od czwartej klasy wzwyż w nadziei znalezienia nowych rekrutów. Czasy były ciężkie. Traciliśmy obozowiczów. Potrzebowaliśmy wszystkich wojowników, jakich dało się znaleźć. Problem w tym, że na świecie nie ma aż tak wielu półbogów.
– Brat i siostra – powiedział Grover. – Dziesięć i dwanaście lat. Nie mam pojęcia, kim są ich rodzice, ale są potężni. Sęk w tym, że nie mamy czasu. Potrzebuję pomocy.
– Potwory?
– Jeden. – Grover był przerażony. – Ale coś podejrzewa.
Jeszcze nie jest pewny, ale dziś ostatni dzień semestru. Na bank nie pozwoli im ot tak wyjechać ze szkoły, będzie chciał się upewnić. Dzisiaj może być nasza ostatnia szansa! Jak tylko się do nich zbliżam, on zawsze jest w pobliżu, blokuje mnie. Nie mam pojęcia, co robić! Grover spojrzał z rozpaczą na Thalię. Usiłowałem nie brać tego do siebie – dawniej zwracał się do mnie po pomoc, ale Thalia jest ode mnie ważniejsza. Nie tylko dlatego, że jej ojcem jest Zeus. Ona jest z nas wszystkich najbardziej doświadczona w walce z potworami włóczącymi się po prawdziwym świecie.
– Dobra – powiedziała. – Ci herosi są na tańcach?
Grover przytaknął.
– No to chodźmy zatańczyć – oznajmiła. – A kto jest potworem?
– Och – odpowiedział Grover, rozglądając się z niepokojem.
– Właśnie go poznaliście. To zastępca dyrektora, pan Cierniak.
Galeria Książki /F.N.

Aktualności
Percy Jackson i klątwa Tytana już w marcu
Trzecia część przygód Percy Jacksona "Klątwa Tytana" autorstwa Ricka Riordana ukaże się w języku polskim już 10 marca 2010 roku.
Komentarze (1)
Komentarze
Książka już przeczytana. W sumie byłam nieco sceptycznie nastawiona do serii, ale cóż... zdanie nieco zmieniłam. Klątwa jest najlepsza ze wszystkich trzech części serii wydanych po polsku. Przed nami jeszcze dwie i muszę przyznać, że ciekawi mnie jak rozwinie się fabuła, bo wreszcie zaczęła się rozpędzać i intrygować. No nic - pozostaje polecić tym, którzy nie czytali i uzbroić się w cierpliwość - IV tom pojawi się dopiero jesienią.