"Zamek z piasku, który runął" Stinga Larssona - trzecia i ostatnia część serii Millennium zaczyna się w miejscu, w którym kończy się "Dziewczyna, która igrała z ogniem".
Lisbeth Salander przeżywa próbę pogrzebania żywcem, jej kłopoty się jednak na tym nie kończą... Mikael Blomkvist odkrywa tajemniczą przeszłość Salander i rusza w pogoń za prawdą. Pisze tekst, który ma oczyścić nazwisko Salander, a przy okazji wywołać trzęsienie ziemi nie tylko w rządzie i służbach bezpieczeństwa, ale w całym kraju. Lisbeth Salander dostaje wreszcie szansę na to, by pogodzić się z własną przeszłością.
Ostatnia część trylogii Stiega Larssona to najwyższej klasy thriller polityczny!
Premiera "Zamku z piasku, który runął" już 21 października 2009! Książce patronuje empik.com.
Głosy o książce:
"Nowa i ostatnia powieść z trylogii liczy ponad 700 stron. Niewielu jest ludzi, którzy potrafią każdą z tych stron zapełnić atrakcyjną fabułą. Larsson tego dokonał. To wielkie osiągnięcie i jeden z powodów niewiarygodnego powodzenia jego książek."
Magnus Persson, Svenska Dagbladet
"Oczywiście wiadomo, że trzecia część serii Millennium Stiega Larssona jest dobra. By nie powiedzieć diabelnie dobra. Godny podziwu jest już sam fakt, że ktoś napisał 700 stron bez ani jednej dłużyzny, bez nawet najdrobniejszego zbędnego akapitu. Kolejne sekcje wiążą się ze sobą, a ja leżę i czytam, łypiąc okiem na zegar i wiem, że powinienem iść spać, ale jeszcze tylko kawałek (...) I tak przez całą książkę."
Anders Wennberg, Gefle Dagblad
"To w jaki sposób Stieg Larsson trzyma się realizmu to naprawdę mistrzostwo (...) to niezwykłe, że takie ogromne ilości tekstu jak u Stiega Larssona są w stanie się sprzedać i to w czasach, kiedy za pomocą coraz mocniejszego PR sprzedaje się coraz bardziej przeciętne książki."
Maria Küchen, Expressen
LISBETH SALANDER wpatrywała się w otwór wentylacyjny w oknie swojego zamkniętego pokoju, kiedy usłyszała odgłos klucza w zamku. Wszedł doktor Anders Jonasson. Był wtorek, dziesiąta wieczór. Wejście lekarza przerwało jej snucie planów ucieczki ze szpitala. Zmierzyła średnicę otworu wentylacyjnego i stwierdziła, że jej głowa mogłaby się zmieścić, nie powinna też mieć szczególnych problemów z przeciśnięciem reszty ciała. Od ziemi dzieliła ją wysokość trzech pięter, ale związanie podartych na pasy prześcieradeł i trzymetrowego kabla od lampki stojącej mogło rozwiązać ten problem.
Zaplanowała ucieczkę krok po kroku. Kłopot stanowiły ubrania. Miała na sobie majtki i koszulę nocną, należące do szpitala. Dwieście koron w gotówce, które dostała od Anniki Giannini, żeby mogła sobie zamówić słodycze w szpitalnym sklepiku, powinno wystarczyć na tanie dżinsy i podkoszulek w szmateksie charytatywnej sieci Myrorna, jeśli oczywiście uda jej się odnaleźć Myrorna w Göteborgu. Za resztę pieniędzy miała zadzwonić z budki do Plague’a. Potem wszystko powinno się ułożyć. Po kilku dniach zamierzała wylądować w Gibraltarze, a potem zacząć nowe życie gdzieś w świecie.
Anders Jonasson skinął głową na powitanie i usiadł na krześle dla odwiedzających. Lisbeth usiadła na krawędzi łóżka.
– Dzień dobry, Lisbeth. Przepraszam, że nie miałem czasu zaglądać do pani w ostatnich dniach, ale miałem mnóstwo pracy w izbie przyjęć. Poza tym zostałem opiekunem kilku młodych lekarzy.
Kiwnęła głową. Nie spodziewała się, że doktor Anders Jonasson będzie jej składał wizyty.
Wziął do ręki kartę choroby i w skupieniu przyglądał się wykresowi temperatury i podawanym lekom. Zauważył, że gorączka ustabilizowała się na poziomie między 37 i 37,2. W zeszłym tygodniu nie dostawała także żadnych tabletek od bólu głowy.
– Pani lekarką jest doktor Endrin. Czy dobrze się pani z nią dogaduje?
– Jest okej – odparła Lisbeth bez większego entuzjazmu.
– Czy mogę panią zbadać?
Kiwnęła głową na zgodę. Lekarz wyjął z kieszeni fartucha długopis z latarką, nachylił się do niej i poświecił w oczy, żeby sprawdzić, jak jej źrenice zwężają się i rozszerzają. Potem poprosił, żeby otworzyła usta i zbadał jej gardło. Delikatnie otoczył dłońmi szyję i kilka razy poruszył jej głową na boki, wprzód i w tył.
– Nie ma pani żadnych problemów z karkiem?
Potrząsnęła głową.
– A jak z bólami głowy?
– Czasami jeszcze boli, ale przechodzi.
– Wciąż się goi. Bóle głowy będą stopniowo zanikać.
Lisbeth nadal miała tak krótkie włosy, że musiał tylko odgarnąć na bok mały kosmyk, żeby dotknąć blizny nad uchem. Goiła się bez problemów, ale był na niej mały strupek.
– Znów drapała pani bliznę. Nie wolno tego robić.
Kiwnęła głową. Lekarz ujął jej lewy łokieć i podniósł do góry.
– Czy może pani podnieść ramię o własnych siłach?
Zrobiła to, o co poprosił.
– Czuje pani w ramieniu ból albo inne nieprzyjemne wrażenia?
Potrząsnęła głową.
– Nie ciągnie?
– Trochę.
– Wydaje mi się, że powinna pani trochę więcej ćwiczyć mięsień ramienia.
– To trudne, kiedy jest się zamkniętym.
Uśmiechnął się do niej.
– To nie będzie trwało wiecznie. Czy wykonuje pani ćwiczenia, które zaleca terapeuta?
Skinęła głową.
Doktor Jonasson wyjął stetoskop i na chwilę przyłożył do przegubu swojej dłoni, żeby go ogrzać. Potem usiadł obok na krawędzi łóżka, osłuchał jej serce i zmierzył puls. Poprosił, żeby się nachyliła, i przyłożył stetoskop do jej pleców, żeby osłuchać płuca.
– Proszę kaszlnąć.
Kaszlnęła.
– Okej. Może pani zapiąć koszulę. Z medycznego punktu widzenia jest pani w zasadzie wyleczona.
Lisbeth kiwnęła głową. Spodziewała się, że teraz lekarz wstanie i zapowie, że za kilka dni znów do niej zajrzy. Tymczasem Anders Jonasson nie ruszał się z krzesła i najwyraźniej nad czymś się zastanawiał. Lisbeth czekała cierpliwie.
– Wie pani, dlaczego zostałem lekarzem? – zapytał znienacka.
Pokręciła głową.
– Pochodzę z rodziny robotniczej. Zawsze chciałem być lekarzem. Jako nastolatek miałem nawet zamiar zostać psychiatrą. Byłem wtedy ciężkim intelektualistą.
Kiedy Lisbeth usłyszała słowo psychiatra, spojrzała na niego z nagłym zainteresowaniem.
– Ale nie byłem pewien, czy sobie poradzę na studiach. Więc po maturze zrobiłem kurs spawacza i przez jakiś rok nawet pracowałem w tym zawodzie.
Pokiwał głową na znak, że mówi prawdę.
– Myślałem, że to dobry pomysł mieć jakiś fach w ręku, gdyby z medycyną nie wyszło. A praca spawacza wcale nie jest tak odległa od bycia lekarzem. Chodzi o naprawianie, łatanie różnych rzeczy. A teraz pracuję w Sahlgrenska i łatam ludzi takich jak pani.
Lisbeth zmarszczyła brwi i pomyślała podejrzliwie, że doktor chyba sobie z niej żartuje. Ale spoglądał poważnie.
– Lisbeth... zastanawiam się...
Zamilkł i nie odzywał się tak długo, że Lisbeth już chciała zapytać, czego on właściwie chce. Udało jej się opanować impuls i czekała, aż zacznie mówić dalej.
– Zastanawiam się, czy byłaby pani na mnie zła, gdybym zadał pani prywatne i osobiste pytanie. Pytam jako osoba prywatna. Nie jako lekarz. Nie zamierzam notować pani odpowiedzi, nie będę też z nikim o tym rozmawiał. Nie musi pani odpowiadać, jeśli pani nie chce.
– Słucham?
– To dość niedyskretne i osobiste pytanie.
Spojrzała mu prosto w oczy.
– Odkąd w wieku dwunastu lat znalazła się pani w Klinice św. Stefana w Uppsali, odmawia pani odpowiedzi na każde pytanie, kiedy próbuje z panią rozmawiać psychiatra. Dlaczego?
Oczy Lisbeth lekko pociemniały. Patrzyła na Andersa Jonassona wzrokiem całkowicie pozbawionym wyrazu. Milczała dwie minuty.
– Dlaczego pana to interesuje? – zapytała wreszcie.
– Szczerze mówiąc, sam nie jestem pewien. Wydaje mi się, że próbuję zrozumieć pewne rzeczy.
Wydęła lekko usta.
– Nie gadam z doktorami od czubków, bo nigdy nie słuchają tego, co mówię.
Anders Jonasson skinął głową i zaśmiał się niespodziewanie.
– Okej. Proszę mi powiedzieć... co pani sądzi o Peterze Teleborianie?
– Co to, kur…, ma być? Jakiś cholerny quiz czy co? O co panu chodzi?
Jej głos nagle zabrzmiał jak papier ścierny. Anders Jonasson nachylił się ku niej tak blisko, że niemal naruszył jej strefę intymną.
– Chodzi o to, że ten... jak go pani określiła... doktor od czubków nazwiskiem Peter Teleborian, który nie jest całkiem nieznany w moich kręgach zawodowych, w ciągu ostatnich kilku dni nachodził mnie już dwa razy i usiłował dostać pozwolenie na zbadanie pani.
Lisbeth nagle poczuła lodowate zimno wzdłuż kręgosłupa.
– Sąd wyznaczy go do ekspertyzy sądowo-lekarskiej pani na temat.
– I co?
– Nie podoba mi się ten Peter Teleborian. Zakazałem mu dostępu do pani. Drugim razem zjawił się na oddziale niezapowiedziany i usiłował namówić pielęgniarkę, żeby go do pani wpuściła.
Lisbeth zacisnęła usta.
– Jego zachowanie było nieco dziwne i trochę zbyt natarczywe, żeby je uznać za coś normalnego. Dlatego chciałbym wiedzieć, co pani o nim sądzi.
Tym razem to Anders Jonasson musiał cierpliwie poczekać na odpowiedź Lisbeth Salander.
– Teleborian to bydlę – powiedziała w końcu.
– Czy to jakieś osobiste urazy między wami?
– Można tak powiedzieć.
– Rozmawiałem także z pewnym wysokim urzędnikiem, który nalegał, żebym wpuścił do pani Teleboriana.
– I co?
– Zapytałem tego człowieka, jakie ma kompetencje, żeby oceniać pani stan, i odesłałem go do diabła. Choć w bardziej dyplomatycznych słowach.
– Okej.
– Ostatnie pytanie. Dlaczego pani mi to mówi?
– Przecież pan pytał.
– No tak. Ale jestem lekarzem i studiowałem psychiatrię. Więc dlaczego pani ze mną rozmawia? Czy mam przez to rozumieć, że ma pani do mnie choć trochę zaufania?
Wydawnictwo Czarna Owca /F.N.

Aktualności
Ostatnia część serii Millenium w październiku
"Zamek z piasku, który runął" Stinga Larssona - trzecia i ostatnia część serii Millennium zaczyna się w miejscu, w którym kończy się "Dziewczyna, która igrała z ogniem".
Komentarze (1)
Komentarze
zarowno ksiazka jak i film super polecam wszystkim warto obejrzec