Lilly Kilvert – amerykańska scenografka. Karierę zaczynała jako fotografik, by ostatecznie zająć się projektowaniem scenografii. Była dwukrotnie nominowana do Oscara. Uważa, że podstawą stworzenia dobrej scenografii do filmu jest współpraca z operatorem i reżyserem, tak, aby zbudować tło, które będzie jednocześnie dobrze wykonane i piękne.
Jurorzy tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych PLUS CAMERIMAGE przyznali Lilly Kilvert „Nagrodę dla Scenografa za Szczególną Wrażliwość Wizualną”.
Otrzymała Pani nagrodę na tegorocznym Festiwalu PLUS CAMERIMAGE: „Za szczególną Wrażliwość Wizualną” (the Special Award to the Production Designer with Unique Visual Sensitivity). Jak Pani definiuje „wrażliwość wizualną” w swoim zawodzie?
Staram się pamiętać, że opowiadam historię obrazem, tak jak pisarz słowami, czy aktor emocjami. Jestem po prostu członkiem ekipy opowiadającej historię.
Czy scenograf jest na planie filmowym artystą, czy rzemieślnikiem?
Jest artystą, rzemieślnikiem. I udziela wsparcia i słucha. Ja jestem także producentką i kolorystką. I jest jeszcze wiele innych funkcji.
Jakie cechy pani zdaniem powinien mieć dobry scenograf?
Cierpliwość, odwagę, dobry humor i niewyczerpaną energię.
Czy scenograf powinien mieć ukończoną szkołę plastyczną, czy wystarczy mu samorodny talent?
Co to znaczy artystyczna edukacja? Myślę, że jedno, co trzeba mieć, to gruntowną wiedzę na temat historii filmu. Ale czy również przygotowanie plastyczne? Talent oczywiście pomaga, ale obok niego jest tak dużo innych niuansów… Dla mnie odpowiedź na to pytanie jest niemożliwa.
Czy doświadczenia z fotografią pomagają Pani w pracy scenografa?
Wiem, że tworzę dla kamery. Zrozumienie tego, co widzi kamera, to decydująca sprawa. Jaki jest obiektywy, jaka głębia obrazu… Wszystkie te czynniki wspólnie składają się na dobrze zrobiony film.
Kto w tym zawodzie jest dla Pani autorytetem?
Mel Bourne był moim pierwszym przewodnikiem. Ale szanuję też wielu innych twórców.
Wydaje się, że film jest efektem pracy zespołowej. Czy podobne poczucie estetyki reżysera, operatora i scenografa ma w tej pracy znacznie? I jaki to ma wpływ na końcowy efekt?
To nie jest potrzebne. Potrzebna jest dobra komunikacja. Możemy mieć zupełnie inne gusta, ale i tak każdy film, jaki wyprodukujemy, będzie jednorodny w stylu.
Co Pani miała na myśli mówiąc kiedyś, że „wyniki pracy muszą być piękne, ale nadające się do sfotografowania”? Czy piękno może się nie nadawać do sfotografowania?
Postawiłabym kilka warunków. Każde piękno można oczywiście sfilmować, jednak staram się pamiętać o tym, że i ekipa i kamera i ciężarówki też muszą się jakoś dostać na plan filmowy i na nim przebywać. Dlatego projektując staram się, aby to było możliwe. Nie buduje się scenografii dla jej własnej urody.
Co Pani myśli o nurcie w kinie, w którym epatuje się widza brzydotą?
W brzydocie również jest piękno. Czy naprawdę brzydkie jest złe światło, zły kolor, „płaskie” oświetlenie…? To tylko moja własna ocena.
Czy jest jakiś spektakl, lub książka, do której adaptacji chciałaby Pani zrobić scenografię?
„Sto lat samotności”, ale taki „ogrom” mogłoby pewnie zabrać sto lat. Dobre książki nie oznaczają dobrych filmów. Ja chciałabym pracować z Billy’m Wilderem.
Czy jest jakiś polski reżyser, z którym chciałaby Pani współpracować?
To podchwytliwe pytanie.
Rozmawiała Izabella Jarska

Wywiady
Opowiadam historię obrazem - wywiad z Lilli Kivert
Lilly Kilvert – amerykańska scenografka. Karierę zaczynała jako fotografik, by ostatecznie zająć się projektowaniem scenografii. Była dwukrotnie nominowana do Oscara. Uważa, że podstawą stworzenia dobrej scenografii do filmu jest współpraca z operatorem i reżyserem, tak, aby zbudować tło, któr
Komentarze (0)