- Wszystko, co się ze mną dzieje, to nieustanna kreacja - mówi o sobie Madonna. Zdobyła szturmem tytuł królowej muzyki pop, wystąpiła w ponad dwudziestu filmach i trzech spektaklach teatralnych, napisała kilka książek dla dzieci, cały świat zamieniła w wielki parkiet, a ostatnio zajęła się reżyserią. I choć malkontenci kręcą nosami, tworzyła całkiem zgrabny film. A 16. sierpnia skończy zaledwie 50. lat!

Tak, oczywiście, nie wypada wypominać kobietom wieku, ale w przypadku Madonny trzymanie się schematów i zasad savoir vivre’u nie ma większego sensu. Mało która artystka równie chętnie łamie obyczajowe tabu jak właśnie Madonna, która pozwala przymocować się  na scenie do rozświetlonego neonami krzyża.

- Wszystko, co się ze mną dzieje, to nieustanna kreacja - mówi o sobie. - Zaczynałam jako tancerka, to było bardzo mocno związane z muzyką. To, że później zaczęłam pisać i śpiewać piosenki, było naturalnym następstwem. Teraz, kiedy zajmuję się filmem, wciąż myślę pod kątem muzyki. Kiedy wymyślam nową scenę, zastanawiam się równocześnie, jaka muzyka będzie jej towarzyszyć… Zawsze będę pisać muzykę! Wydaje mi się, że to forma sztuki, która najlepiej trafia do ludzi. Ma najlepsze przyjęcie. Można stwierdzić, że muzyka to moja największa miłość (śmiech)...

25 lat temu wydała swój pierwszy album zatytułowany po prostu "Madonna". Już wtedy zauroczyła miliony fanek, które marzyły o tym, by wyglądać równie seksownie i dlatego naśladowały jej sposób bycia i ubierania się. Do dziś wydała 12 studyjnych albumów, a każdy z nich był wielkim wydarzeniem muzycznym. Według Marka Niedźwieckiego przełomowym był wydany w 1994 r. album "Bedtime Stories". - Zacząłem ją inaczej postrzegać. To już nie była taka trochę zwariowana dziewczyna, która farbuje sobie włosy na różne kolory. Stała się wtedy kobietą, która pięknie się ubiera, dobrze się maluje, po prostu dorosła. A zaraz potem wydała płytę "Ray of Light", która jest dla mnie majstersztykiem i najlepszą płytą w jej dyskografii. Akurat ten album "Bedtime Stories" był, moim zdaniem, dla niej albumem przełomowym, kiedy z trochę niepoprawnej dziewczyny stała się dorosłą kobietą, ale jeszcze bardzo młodą, atrakcyjną i mającą wiele do powiedzenia. Nigdy nie ukrywałem, że wolę ją w balladach, w utworach, gdzie śpiewała o miłości, niż w klimatach dyskotekowych typu "Erotica" czy "Music", ale też to akceptuję. Mało jest kobiet w show businessie, w rocku, które przez tyle lat się utrzymują. Nie będziemy jej wyliczali, ale Madonna to sam początek lat 80. W jednej z pierwszych Tonacji Trójki, jakie miałem w radiu w 1982 roku, zagrałem "Holiday" Madonny. Czyli mogę powiedzieć, razem debiutowaliśmy: Madonna tam, a ja tutaj, o! - opowiada słynny prezenter.

Od 25. lat to ona dyktuje, jakie są trendy w modzie i muzyce pop. Zgarnęła pięć nagród Grammy, jest - według "Księgi Rekordów Guinnessa" z ubiegłego roku - najlepiej zarabiającą piosenkarką w historii muzyki pop, a także rekordzistką w kategorii najbardziej dochodowej kobiecej trasy koncertowej wszech czasów, a tydzień po swoich 50. urodzinach koncertem w Cardiff rozpocznie kolejną: Sticky & Sweet Tour promującą jej najnowszą płytę "Hard Candy". I z pewnością jeszcze nie raz nas czymś zaskoczy. Bo czy komukolwiek przyszłoby dwa lata temu do głowy, że bohaterem jej debiutanckiego filmu "Brud i mądrość" będzie ukraiński muzyk grający w Wielkiej Brytanii punk z elementami ojczystego folku?

Magdalena Walusiak