Mieczysław Pawłowicz rozmawia z Markiem Fiedlerem, synem znanego
prozaika, reportażysty i podróżnika Arkadego Fiedlera, o wystawie
"Dywizjon 303 w obiektywie Arkadego Fiedlera" i nie tylko.
Arkady Fiedler znany był przede wszystkim jako podróżnik, jednak często zapominamy, że w czasie II Wojny Światowej miał też epizod korespondenta wojennego.
Tak, w 1940 roku w czasie najgorętszych dni Bitwy o Anglię, ojciec przebywał w Northolt. Baza ta znajdowała się na drodze niemieckich bombowców atakujących Londyn. Tam stacjonował słynny już polski Dywizjon 303, którego historia spisana przez ojca na gorąco została wydana w książce o tym samym tytule.
… książce, która nie tylko weszła do kanonu szkolnych lektur, ale była prawdziwym bestsellerem.
"Dywizjon 303" zdobył sobie sławę jeszcze w czasie okupacji. Wówczas był cenniejszy niż amunicja. Jeden z weteranów AK, pułkownik Zbigniew Zieliński, opowiadał mi podczas wizyty w Fiedlerówce, że w czasie zrzutu z amunicją w kontenerach - obok broni - znaleziono niewielką broszurę. Proszę sobie wyobrazić - każdy zrzucany kontener był na wagę złota, a tu dorzucono jakieś papiery. W pierwszej chwili partyzanci myśleli, że jest to dołączona instrukcja obsługi broni przeciwpancernej, a to był „Dywizjon 303”. Potem urządzano codzienne głośne czytanie jego fragmentów. Taki zastrzyk otuchy podnoszący morale. Książka była prawdziwym duchowym żołnierzem.
Wojenne wydania były pozbawione zdjęć.
To oczywiste. W podziemnych wydaniach, drukowanych w konspiracji, najważniejsza była treść. Ze względów bezpieczeństwa nie było nawet prawdziwych imion lotników, żeby Niemcy nie mogli się mścić na pozostawionej w kraju rodzinie. Jedynie nazwisko autora było prawdziwe. Ojciec w tym czasie nie miał w Polsce krewnych narażonych na szykany. Na zdjęcia przyszedł czas po wojnie.
Rozmawiamy w części Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykowie, poświęconej właśnie Dywizjonowi 303. Jest tu wiele zdjęć z tego okresu.
Tę wystawę przygotowaliśmy w zeszłym roku, zainspirowani naszą podróżą do Northolt w poszukiwaniu śladów Dywizjonu 303. Mieliśmy ją zmienić po kilku miesiącach, ale nadal jest duże zainteresowanie, szczególnie wycieczek szkolnych, więc jeszcze się wstrzymujemy.
Wystawa zdjęć (kilka z nich będzie publikowanych po raz pierwszy) zorganizowana przez National Geographic Polska będzie więc konkurencją?
Absolutnie nie! A im bardziej będzie o nich głośno, tym lepiej. Nie chodzi tu nawet o jakąkolwiek reklamę, tylko o przypomnienie chwalebnej karty w dziejach Polski. Kiedy wypowiadałem się dla lokalnego poznańskiego radia, zgłosił się do nas człowiek, który przekazał nam - i to nieodpłatnie - model samolotu Hurricane w skali 1 do 24. Szukaliśmy takiego modelu nawet w Anglii, bo dzięki niemu łatwiej będzie zbudować kopię Hurricane’a w skali 1 do 1, która stanie w naszym przymuzealnym Ogrodzie Kultur i Tolerancji. Będzie to jedyna w Polsce replika samolotu, na którym latali nasi wspaniali lotnicy w Bitwie o Anglię. Innym razem otrzymaliśmy dar jeszcze bardziej niezwykły - jedno z trzech warszawskich wydań podziemnych Dywizjonu 303 z 1943r.. Książki tej do tej pory nie mieliśmy w swoich zbiorach. Może dzięki ogólnopolskiej akcji i wystawie w empiku ktoś odnajdzie u siebie mało znane podziemne wydanie kieleckie też z 1943r.?
Czy po tylu latach można znaleźć jeszcze jakieś niepublikowane zdjęcia?
Sam jestem ciekaw, które zdjęcia zostały wybrane na wystawę przez fachowców z magazynu National Geographic Polska. Przekazałem im całą teczkę, ze wszystkimi negatywami, więc mają najlepszy materiał źródłowy. Oczywiście pamiętajmy, że czas robi swoje i nie obchodzi się łaskawie nawet z kliszą czarno-białą. Na pewno trzeba było wykonać wiele pracy, ale efekt - mam nadzieję - będzie bardzo dobry. Do tej pory większość fotografii, która była publikowana to reprodukcje wszystkim dobrze znane. Czasem nawet trafiałem na polskie i zagraniczne wydawnictwa, gdzie zdjęcia Ojca były wręcz podpisane: “Archiwum”, choć wiadomo, że to on je robił. Nawet nie próbowałem dochodzić ewentualnych praw, bo Ojciec wielu wydawnictwom udzielał licencji na fotografie.
Wśród wielu zdjęć z Northolt najmniej jest.... Arkadego Fiedlera
Rzeczywiście z tym mieliśmy największy problem przy naszej wystawie. To jednak pokazuje dobrze, jak bardzo ważni byli dla niego piloci, którzy mogli nie wrócić z kolejnego lotu. Zwykle w czasie wypraw Ojciec lubił fotografować się z ludźmi. Ustawiał aparat na statywie i włączał samowyzwalacz. Tu było inaczej. Może dlatego piloci traktowali go tak serdecznie. Zresztą w bazie w Northolt pisarz przebywał wtedy na... urlopie. Za zgodą generała Sikorskiego i ze “zmniejszonym uposażeniem”, jak odnotowano w kronikach wojskowych. Z całej teczki fotografii udało się znaleźć tylko jedno zdjęcie gdzie stoi z porucznikiem Witoldem Urbanowiczem (od 21 sierpnia do 21 października 1940 roku dowódca Dywizjonu 303). Nie znaleźliśmy natomiast żadnego jego zdjęcia przy samolocie, więc fotografia otwierająca wystawę w Puszczykowie przedstawiająca Arkadego Fiedlera przy śmigle Hurricane’a jest fotomontażem. Wszystkie inne zdjęcia są jak najbardziej autentyczne.
Czy sądzi Pan, że Ojciec byłby zadowolony z tych “nowych”, zrewitalizowanych zdjęć?
Na pewno! Trzeba pamiętać, że on się niemal wychował w zakładzie chemigraficznym dziadka. Zresztą ukończył Akademię Sztuk Graficznych w Lipsku. Do estetyki przykładał bardzo dużą wagę nawet w siermiężnych latach sześćdziesiątych, kiedy sztuka poligraficzna dalece odbiegała od tego, co mamy teraz. Walczył z wydawnictwami o wygląd okładek, tak, aby przyciągały wzrok. Ba! Kiedy szata graficzna mu nie odpowiadała to przestawał z wydawnictwem współpracować. Obecne zdjęcia to zupełnie nowa jakość wydawnicza.
Już po raz kolejny magazyn National Geographic Polska sięga po archiwalne materiały zdjęciowe Arkadego Fiedlera.
W zeszłym roku magazyn opublikował zdjęcia ojca z Madagaskaru. Było to wydarzenie szczególne, bo zbiegło się w czasie z setnym numerem National Geographic Polska (styczeń 2008), gdzie były tematem okładkowym. Wystawa "Madagaskar 1937" przygotowana przez wydawnictwo G+J także krążyła po Polsce.
W Puszczykowie z Markiem Fiedlerem rozmawiał Mieczysław Pawłowicz.
Komentarze (0)