Trudno już nawet nazywać świat „Gry o Tron” znanym – to globalny fenomen, który poskutkował m.in. tym, że w 2012 roku 150 nowonarodzonym dzieciom nadano imię Khaleesi, a imię Arya zanotowało największy wzrost popularności w USA w ogóle na świecie. Serial opowiadający o zwaśnionych rodach jest też pierwszym, jaki doczekał się emisji w kinie IMAX. Kilka odcinków, na które można było wykupić bilety wypełniły sale po brzegi. Zresztą rekordy oglądalności to specjalność „Gry o Tron”. Kolejne sezony ogląda coraz więcej widzów. W siódmej, najnowszej serii, premierowy odcinek oglądało 16 mln osób. Wynik ten jest światowym rekordem, a produkcja przebiła „Rodzinę Soprano” i zyskała też miano najpopularniejszego serialu HBO w historii. Wokół tytułu powstały też np. gry planszowe, w tym specjalna edycja Monopoly.

 

Tajemnica Martina

Tych wszystkich osiągnięć nie byłoby gdyby nie seria książek George’a R. R. Martina. Ten urodzony w New Jersey pisarz stworzył uniwersum, które pochłonęło czytelników na całym globie. Jak to osiągnął? Połączył kilka elementów kultowych dla literatury fantasy, powieści historycznych oraz książek przygodowych. Mamy więc walczące ze sobą rody, a konkretnie bohaterowie mają swoje odwzorowanie wśród faktycznych postaci historycznych: George R. R. Martin inspirował się m.in. średniowieczną Anglią. Przykładem jest Małgorzata Andegaweńska, która była żoną króla Henryka VI. Widząc nieporadność, czy wręcz niezdolność monarchy do pełnienia swojej roli, Małgorzata praktycznie przejęła stery władania państwem. Spiskowała, knuła, posądzana była też o niewierność. Fani „Gry o Tron” już na pewno domyślili się, że tworząc Cersei Lannister, autor miał się na kim wzorować.
Tego typu smaczki przyciągają czytelników oraz widzów. Podobnie jest z samym Westeros. Wielu upatruje w tej krainie Wysp Brytyjskich. Sam Martin postarał się zawrzeć na mapie zbliżonej terytorium do Ameryki Południowej większość znanych nam stref klimatycznych. Mamy więc mocno brytyjskie rejony, orientalne Dorne, oraz skandynawskie klimaty Północy.
Dopracowane szczegóły to kolejny atut. Przykład może stanowić język Dothraków stworzony specjalnie na potrzeby serialu. Liczy sobie 3000 słów i został opracowany przez lingwistę Davida J. Petersona na podstawie fraz skonstruowanych przez Martina.
Wreszcie całość przesiąknięta jest elementem fantastyki w postaci smoków, magów oraz różnorodnych wierzeń. Czytelników przyciąga też bezwzględność autora w stosunku do stworzonych przez siebie postaci. Gdy zdążymy polubić jakiegoś bohatera, ten ginie w okrutny sposób. Te drastyczne metody dodają kolejnym tytułom George’a R. R. Martina nieprzewidywalności, a to jedna z najbardziej pożądanych przez odbiorców cech.

 


 

Nowe rozdanie rodem z Westeros

Kiedy wydawało się, że historia bitwy o Żelazny Tron wreszcie dobiega końca, a HBO zapowiedziało finałowy sezon serialu, Martin przybywa z odsieczą z nową historią uniwersum „Gry o Tron”. W drugiej połowie listopada ukazała się kolejna część -  „Ogień i krew” - opowiadająca historię Targaryenów – jednego z najważniejszych rodów znanych z „Pieśni lodu i ognia”. Czas akcji określa się na 300 lat przed wydarzeniami z „Gry o Tron”, kiedy nad Westeros latały smoki, które stanowiły o sile swoich panów. Zaczyna od historii o legendarnym Aegonie Zdobywcy, który stworzył Żelazny Tron, a następnie opisuje dzieje kolejnych pokoleń Targaryenów.
Szczątki tych historii poznaliśmy już dzięki książkom Martina, teraz będziemy mieli okazję zaznajomić się z genezą wielkich wojen, sukcesów i klęsk. Niedługo po wejściu na rynek pierwszej części, otrzymaliśmy „Ogień i krew. Pieśń Lodu i Ognia. Część 2”, która jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniczki. Całość przedstawiona jest w formie kroniki spisanej przez uczonego arcymaestera Gyldayna z Cytadeli. Dla tych, którzy jeszcze nie czują dreszczy na dźwięk słów „Winter is coming” to doskonała okazja do wciągnięcia się w świat George’a R. R. Martina i dołączenia do milionów fanów na całym świecie.

Ogień i krew. Pieśń Lodu i Ognia. Część  2 - Martin George R. R.