Jurek Owsiak opowiada o historii festiwalu i o tegorocznej imprezie, która odbędzie się po raz piętnasty i potrwa od 31 lipca do 2 sierpnia w Kostrzynie nad Odrą.



40 lat po Woodstocku, 15 lat po pierwszym Przystanku Woodstock i 20 po wyborach 4. czerwca 1989 roku odbędzie się kolejny festiwal - podziękowanie dla wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Mocnymi akcentami tegorocznego Przystanku będą goście Akademii Sztuk Przepięknych: organizator Woodstocku Michael Lang, prezydent Lech Wałęsa oraz Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski.



Jak to się stało, że Woodstock to Woodstock?

W 1994 roku pojechaliśmy w Polskę rozdawać w małych mieścinach kosze do gry w koszykówkę. Nazywało się to „Dziura w koszu”. Rozdaliśmy tysiąc takich koszy, niektóre może jeszcze gdzieś tam żyją, a na pewno udało nam się rozbudzić w ludziach takie podwórkowe granie i dbanie o sprzęt. Związany z telewizją warszawską Jacek Wroński, który z nami wtedy jeździł, powiedział, że kolesie, którzy zorganizowali pierwszy Woodstock w Stanach Zjednoczonych w 1969 roku, robią come back tego festiwalu i może byśmy pojechali zrobić z tego reportaż. To była rozmowa kompletnie science fiction, zupełnie jakby ktoś zaproponował realizację nocnych obrzędów Masajów. Zupełna bajka. Woodstock 69 to moja młodość. Samo wydarzenie, muzyka, artyści, ruch hipisowski - to wszystko było dla mnie bardzo ważne.

 

Następnego dnia po tej rozmowie mieliśmy już darmowe akredytacje. Namówiłem telewizję, żeby kupili ode mnie reportaż, podpisałem umowę, sprzedałem samochód, żeby wyłożyć pieniądze na wyjazd ekipy do Stanów, dostaliśmy wizy i pojechaliśmy, w sumie pięć osób. Siedzieliśmy trzy dni przed festiwalem, trzy dni w trakcie i jeszcze dwa dni po festiwalu filmując wszystko. Wiedzieliśmy, że nie mamy praw do muzyki, więc się nie napinaliśmy, żeby kręcić artystów, ale filmowaliśmy jak rozstawiali kible, scenę, jak zwaliło się 400 tysięcy ludzi - sytych Amerykanów. Rok 1994, Stany Zjednoczone, sytość nad sytości. Przyjeżdżali ze wszystkimi betami, śpiworami, spadł ogromny deszcz i całe to bogactwo zostawili w błocie. Po festiwalu przyjechali Amerykanie z okolic i wszystko zabrali. Do czysta. Wcześniej myślałem, że to domena Polaków, wyrwać to, co leży na glebie.
Wracamy do Polski, montujemy reportaż i wtedy mówię do kumpli: Słuchajcie, taki festiwal zrobić u nas! Ale skąd wziąć taką scenę? Zobaczcie, tam były telefony na polu, bankomaty, cała ta infrastruktura, która żyje w USA od kilkudziesięciu lat!

Krótko mówiąc zrobiliście dla siebie film instruktażowy?

Dokładnie! A jeszcze przed wyjazdem ze Stanów, kiedy byliśmy w Nowym Jorku, zobaczyłem polonijną gazetę. Na pierwszej stronie facet trzymający pistolet. Co to jest? Takie wiadomości z Polski? Okazało się, że chodzi o Jarocin. Totalny upadek. Rozpierdzielono ten festiwal z pistoletami w ręku w sposób bardzo niesympatyczny.
I w trakcie montowania reportażu z Woodstocku mówię: może zrobilibyśmy nasz festiwal? Nazwijmy go konkretnie: Przystanek Woodstock. Przystanek, bo wtedy w telewizji szedł film „Przystanek Alaska”. Potem pojawił się Przystanek Olecko. Z tym przydomkiem „przystanek” nawoływano do rzeczy przyjaznych: ludzie gadają ze sobą, są ze sobą i czują się OK.
Drugi człon - bez kombinowania. Mówię, że byłem nie na jakimś tam festiwalu, tylko konkretnie na Woodstocku. To była moja fascynacja. Na pierwszy Przystanek przyjechało 30 tysięcy ludzi. Do Jarocina przyjeżdżało 15 tysięcy.
A reportaż wyemitowano w telewizji, pieniądze zapłacono i mogłem odkupić samochód.

Ile czasu przygotowywaliście pierwszy Przystanek?

Trzy miesiące. I to się do dziś nie zmieniło. Przez te 15 lat to są pełne trzy miesiące pracy kilku osób. W kwietniu jedna osoba zaczyna wykonywać pierwsze telefony związane z techniką - scena, nagłośnienie i tak dalej. Maj, czerwiec, lipiec to już jest intensywna praca. W tym roku po raz pierwszy wszystko mieliśmy zamknięte już w połowie czerwca. Teraz dogadujemy drobiazgi. Przed chwilą byłem na rozmowie z Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Jego biuro robi Codziennik Prawny i chcą przedstawić ten pomysł na Przystanku Woodstock.
Po raz pierwszy w tym roku będzie pole namiotowe. Będzie prąd, a jak zobaczyłem, jakie są prysznice, to zgłupiałem. I OK, to jest nowy etap.
Po raz pierwszy też na tegorocznym Woodstocku 25% wykonawców to polskie kapele, a reszta - zespoły zagraniczne. Wcześniej zagraniczni wykonawcy pojawiali się na zasadzie jednego strzału.

Od kiedy Michael Lang, jeden z organizatorów Woodstocku w 1969 roku, wie o Przystanku Woodstock? W tym roku przyjedzie do Kostrzyna jako jeden z gości Akademii Sztuk Przepięknych.

Trafiliśmy na niego na stronach internetowych. Przeczytaliśmy, że chce celebrować 40. rocznicę amerykańskiego Woodstocku w Stanach, a później chce zrobić duży koncert w Berlinie na Tempelhof. Wysłaliśmy do niego maila z pytaniem, co ma Tempelhof, ulubione lotnisko Adolfa Hitlera, do Woodstocku? Opisaliśmy mu w pięciu słowach, co robimy w Polsce. I natychmiast przyszedł mail od Langa: „Znam ten festiwal. Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi, że podtrzymaliście ducha festiwalu i że tyle lat się w to bawicie. Co proponujecie?” To była ciężka rozmowa, bo Lang jest producentem ogromnych koncertów, m.in. Madonny. Ostatecznie przyjedzie tu z żoną, która, jak się okazało, w latach 80. studiowała w Krakowie. Zapytała nas, czy znamy zespół Kroke. Pewnie! Miał grać na drugim Przystanku, ale wtedy nie doszło to do skutku. Dzień po jej pytaniu zadzwoniliśmy: specjalnie dla ciebie Kroke zagra na Przystanku. W tym roku będzie też Leszek Możdżer. Ludzie nas o to prosili. Musimy ustawiać poprzeczkę coraz wyżej.

Będzie też „Wesoła wdówka”!

Będzie, z Łazuką i z Tyńcem, a to dlatego, że w zeszłym roku był piękny projekt „Kiepura”. A Michael Lang cieszy się, że będzie mógł spotkać się na Przystanku z Lechem Wałęsą, który też będzie naszym gościem.
Piętnaście lat temu bałem się jednej rzeczy - że zrobimy coś, co wystartuje raz, może dwa razy i ktoś w końcu zapyta: „I co stary, celebrujesz atmosferę sprzed 25. lat?” A to się samo rozwinęło. Wielu myślało też, że Wielka Orkiestra będzie grała trzy-cztery lata i znudzi się ludziom. Zasady są te same, ale Orkiestra jest już zupełnie inna. Inni ludzie zbierają pieniądze. Pierwsi już dorośli, więc musiało się to zmienić.
Michael Lang po przeczytaniu w „New York Timesie”, że organizując 40-lecie Woodstock celebruje atmosferę, która dawno zdechła, odpowiedział dziennikarzowi, że to nieprawda, bo pod hasłem Woodstock ludzie gdzieś w dalekiej Polsce robią najpiękniejszy koncert, o jakim słyszał i jaki widział na filmach. Czyli komuś ta idea zapasowała i wciąż funkcjonuje.

Rozmawiała Magdalena Walusiak

 

XV PRZYSTANEK WOODSTOCK
Kostrzyn nad Odrą

31 lipca - 2 sierpnia 2009

 

Zagrają m.in.:

Juliette Lewis,

Caliban,

Subways,

Guano Apes,

Korpiklaani,

Conflict,

Leszek Możdżer,

Voovoo,

Kroke,

Blenders i inni.

 

XV Przystankowi Woodstock patronuje empik.