Czy mężczyźni są potrzebni światu?
Wiem, że pani odwołuje się do tego prowokacyjnego pytania, które jest tytułem mojej książki (śmiech). Generalnie nie jestem pewny, tak do końca. Książka też zostawia w niepewności. Są ludzie, którzy uważają, że bez mężczyzn byłoby nudno, smutno, zimno... Ale generalnie nie mam pewności.
A czego mężczyźni się boją?
Mężczyźni przede wszystkim boją się odrzucenia. W czymkolwiek…Boją się odrzucenia w pracy, w grupie, w jakiejkolwiek społeczności, a kiedy są odrzuceni przez kobiety, to wtedy cierpią najbardziej. Mężczyźni strasznie uwielbiają być podziwiani, a odrzucenie jest zupełnym tego przeciwieństwem.
Kim jest mężczyzna molekularny, czy jest to termin nawiązujący do pana książki „Molekuły emocji”?
Rozdział, który tak nazwałem w mojej najnowszej książce, miał świadczyć o tym, że traktuję mężczyznę zupełnie hormonalnie, strukturalnie, molekularnie niemalże. A dlatego, że o zachowaniu mężczyzn bardzo często decydują molekuły. Mężczyźni zabarwieni są chemią i nie jest to najlepsza chemia. Są testosteronowi, to decyduje o ich zachowaniach i do tego nawiązałem. Ponieważ znam się trochę na tym jako chemik, pozwoliłem sobie na większą analizę tego zjawiska. Jesteśmy molekułami, obojętnie jakiego światopoglądu. Wszystko sprowadza się w pewnym sensie do reakcji w mózgu i stąd ta teza i tytuł rozdziału.
Dla kogo napisał Pan tę książkę? Dla kobiet, czy dla mężczyzn?
Mnie się zarzuca, że w moich książkach nieustannie zajmowałem się kobietami. Nawet są głosy, które mówią, że Janusz Wiśniewski wcale nie jest mężczyzną. Jest kobietą i ma tylko pseudonim, pod którym wydaje swoje książki. Bo jest niezwykle kobiecy i te książki są dla kobiet. Nawet nazywano to literaturą kobiecą, z czym ja się w ogóle nie zgadzam, dlatego że to jest pomysł wydawnictw. Literatura kobieca istnieje wówczas, kiedy jest pewien target, pewien rynek… A wydawnictwa i biblioteki doskonale wiedzą, że ich odbiorcami są jednak głównie kobiety. Ponad 70 procent, konkretnie 72 procent, klientów i Empiku i wszystkich innych księgarni to kobiety. Kobiety po prostu chcą czytać i czytają więcej. I ta książka jest odpowiedzią na głosy krytyki mówiące, że ja się nieustannie zajmuję kobietami. Więc zająłem się teraz swoją płcią. Taki był pomysł, żeby właśnie tak na tę krytykę odpowiedzieć. Ja wiem, że to jest prowokacyjne, że to jest trochę pokrętne…Praktycznie wręcz paradoksalne, ponieważ w tej książce o mężczyznach tak naprawdę i tak ciągle zajmuję się kobietami.
Jan pan sądzi, dlaczego kobiety więcej czytają?
Dlatego, że kobiety w ogóle, z definicji, bardziej się zajmują swoimi emocjami. A większość książek, od tysięcy lat, dotyczy właśnie emocji. Przede wszystkim jednej emocji - miłości…szczęśliwej, czy nieszczęśliwej, albo tej poszukiwanej…Ja niczego nie wymyśliłem i moje książki też dotyczą tego samego, czego dotyczy większość książek - relacji między kobietą i mężczyzną. Kobiety więcej zastanawiają się nad swoimi emocjami. Chcą więcej wiedzieć na ten temat i czerpią tę wiedzę z książek.
Czy pisząc swoją najnowszą książkę opierał się pan na badaniach naukowych i statystykach?
Żeby napisać tę książkę spędziłem bardzo dużo czasu wśród kobiet, dlatego że w bibliotekach w większości pracują kobiety i mam już swoje wygrzane niemalże miejsce w bibliotece we Frankfurcie. Oczywiście, że musiałem korzystać z wielu rożnych danych i nie tylko z tych w sieci, ale też ze źródeł. To jest książka przeładowana danymi. Podejrzewam, że padną takie zarzuty, że nieustannie powołuję się na jakieś dane, ale żeby mieć argumenty trzeba mieć informacje. Ta książka kosztowała mnie dużo czasu, ale bardzo dużo się przy niej nauczyłem.
Czy pana zdaniem ewolucja idzie w kierunku marginalizacji mężczyzny?
Zdecydowanie tak. Wystarczy spojrzeć jak wygląda chromosom Y, ten który odpowiada za męską płeć. On od ponad pięciuset tysięcy lat absolutnie ulega zanikaniu. Jest śmietniskiem. Ten chromosom, który decyduje o naszej męskiej płci jest najmniej istotnym chromosomem, zawiera najwięcej mutacji, jest po prostu najmniej istotny. A inżynieria molekularna może doprowadzić do tego, że to do czego mężczyźni są w pewnym sensie stworzeni, czyli do celów prokreacyjnych, może też ulec wyparciu przez zapładnianie jednopłciowe. To się zresztą robi, na knurach na razie, ale się robi. Od knura do mężczyzny jest bardzo blisko.
Czy kobiety się panu zwierzają?
Myślę, że ostatnio opowiadają mi o sobie więcej. Znacznie więcej, niż przed moim sukcesem literackim, zwłaszcza w związku z „S@motnością w sieci”, która jest jak tatuaż, który próbuję zdrapać i pokazać, że piszę również inne książki…Oczywiście, że mi opowiadają wiele rzeczy, ale kobiety opowiadają też wiele rzeczy innym mężczyznom. Może różnica między mną, a tymi innymi polega nie tyle na tym, że ja ich słucham, ale się w nie wsłuchuję. A potem, jak się rozstaniemy, myślę o tym, co mi powiedziały i później to opisuję.
Czy planuje pan książkę o tym, czy kobiety są światu potrzebne?
Nie potrzeba na ten temat pisać (śmiech).
A dlaczego nie? Mogłoby być ciekawie…
Dlatego, że to jest oczywiście. Nie, teraz nie planuję żadnych książek popularnonaukowych. Teraz chcę napisać swoją kolejną powieść.
Rozmawiała Izabella Jarska
Komentarze (0)