„Pop” – bardzo pojemne hasło, zmieniające sens na przestrzeni lat, nabierające nowych znaczeń, deformowane, nadużywane, przywłaszczane.

Dziś mamy przyjemność obserwować, jak dzięki polskim artystom przestaje być synonimem obciachu. Czesław Mozil zatytułował  swój nowy album słowem „Pop” w pełni świadomie. Dlatego, że to co robi to naprawdę jest pop i że naprawdę nie musi się tego  wstydzić…



Myślisz, że zmiany zachodzące na rynku muzycznym zadziałały na twoją korzyść?


Tak, można tak powiedzieć, tym bardziej że to właśnie my teraz tworzymy ten rynek. Jeżeli oceniasz go przez pryzmat tego co się sprzedaje, to możesz nie zauważyć stopniowej ewolucji. To jest ogromne zjawisko, setki super zespołów, które grają swoją muzykę i mają możliwość docierania do słuchacza na wiele nowych sposobów. Byłoby absurdem wierzyć, że w Polsce ludzie chcą bezmyślnie jeść to czym inni chcą ich nakarmić. Może kiedyś tak było, ale dziś mamy już odwagę zapytać: „hej, ale co to jest? Kto to zrobił? Mogę spróbować zanim zjem?”.

Ciebie „jedzą” bez pytania…

To wcale nie jest takie proste. Jeszcze dwa lata temu wydawało mi się, że może będę mógł pograć trochę koncertów. Ale tego, co się stało nie byłem w stanie przewidzieć. Wszystko wzięło się z tego, że ja wciąż wierzę, że piosenka, bez względu na to, czy to jest metal, hip hop, czy disco polo, musi być dobra. W każdym gatunku są dobre piosenki i jest shit. I my szukamy tych dobrych. Bo je lubimy. Ale jak to osiągnąć, jak jest recepta na dobrą piosenkę – sam tego nie wiem…




Nie wiesz? To musiałeś się denerwować przy nagrywaniu nowego albumu …

Tydzień przed wejściem do studia, tak. Ale po jednym dniu nagrań już było dobrze. Jak jesteś w otoczeniu jedenastu muzyków, do tego twoich przyjaciół, to każdy patrzy na to, co jemu się podoba, co jest naprawdę dobre a nie czy się sprzeda. My się świetnie bawiliśmy, a przed tobą rozmawiał ze mną dziennikarz, który powiedział że to jest ciężka płyta i że popłakał się ze wzruszenia. I to jest czad, bo ja w studiu miałem totalny luz. Patrzyłem jak moi muzycy angażują się w tworzenie tej muzyki, jak im zależy, żeby była naprawdę najlepsza na jaką ich stać. Stworzyli pewien świat, w który wszyscy się wkręciliśmy…

Niektóre kompozycje mają po kilka lat. Tu powstaje pewien paradoks, bo ostateczny efekt brzmi jakby to była zapowiedź przyszłości Czesław Śpiewa, a nie coś co napisałeś jeszcze z "Tesco Value"

Tak jest, to brzmi w taki sposób. Chciałem, żeby tak brzmiało, tak samo jak chciałem, żeby ta okładka była taka kolorowa, żeby wszystko wyglądało jak piękny, bogaty bukiet. To jest różnorodność i jednocześnie coś po czym poznajesz, że to Czesław Śpiewa… Z jednej strony jestem wierny temu co robię, a z drugiej sięgam do starych nagrań Tesco Value, do różnych gatunków i inspiracji. Także tych kreślić, że na „Pop” Czesław Śpiewa stał się prawdziwym
kolektywem.

Teksty na „Debiucie” to osobna, dobrze wszystkim znana historia, a jak było tym razem?

Teksty – jest trochę nowych i trochę starych. Po polsku i po angielsku. Michał Zabłocki oczywiście trochę mi pomógł, jedną piosenkę przetłumaczył z angielskiego, kilka innych współtworzył. Kiedy miałem jakiś kłopot językowy to biegłem do niego i on pomagał mi wybrnąć. Ogólnie teksty są bardziej bezpośrednie, to są takie moje „pioseneczki”. Dla niektórych będą kiczem a niektórzy będą płakać. To jest mój pop…

Mocny jesteś w tym popie…

Nie, wcale nie. Teraz się boję jak myślę, co będzie dalej. Nie chcę się stać takim „krakowskim” artystą, co dużo mówi a nic nie robi. A zagrożenie jest realne, bo ja jestem strasznym leniem. Dlatego kiedy myślę o przyszłości, to myślę o współpracy z innymi artystami, czasami na tym polega bycie dobrym, żeby zatrudniać lepszych od siebie. Chciałbym nagrać kiedyś płytę z kimś, z jakimś innym artystą, ale to nie jest łatwe. Na razie wolę pytać Zabłockiego, albo Gabę o różne rzeczy i czerpać z ich wyobraźni i talentu. Tak samo jak z moich muzyków. Kiedy tworzysz muzykę, to żadna matematyka nie obowiązuje, dwa plus dwa nie równa się zawsze cztery. To jest raczej taka wielka zupa, która niektórym może smakować a inni będą ją musieli dopieprzyć (śmiech).

Przyznaj się, lubisz kicz…

Lubię patos. Nie lubię… jak to powiedzieć… „kulturoznawstwa”… (śmiech). Granica między sztuką a kiczem jest bardzo cienka. Kiedy ja mówię o mojej sztuce, że to jest kicz to ja wiem, że to jest kicz na najwyższym możliwym poziomie. To może kogoś wzruszyć, może kogoś zdegustować. Kawałek z Nergalem jest przykładem takiego kiczu, który może wiele osób sprowokować, podpisuję się pod tym w stu procentach! Łatwo byłoby Nergala zaprosić do czadowego kawałka, ale taki numer jak „Dziewczyna z Branży” to jest coś co ludzi zaskoczy….

Tak samo jak twoje nowe teledyski. One z pewnością wiele osób zaskoczą…


Ja wiem. Wiem, że teraz niektórym opadają szczęki. I jestem pewien, że to budzi szacunek, bez względu na to czy ktoś to zrozumie, czy nie. Znajomy operator z dużej telewizji, obejrzał to wczoraj osiemnaście razy pod rząd i płakał… (śmiech)

Na płycie pojawili się Gaba Kulka, Nergal i Kasia Nosowska. Dlaczego akurat oni?

Bo to są goście, którzy nie są mi obojętni. Jestem dumny, że nagrali ze mną te piosenki. To, między innymi, dzięki nim tyle mi się udało osiągnąć przez ostatnie dwa lata. Nie chodzi tu o jakąś konkretną pomoc, ale o dobre, ciepłe słowa. Teraz wiem, że w tych piosenkach w których się pojawili nie mógłby się pojawić nikt inny! Jestem szczęściarzem…

Czesław, zdajesz sobie sprawę, że otworzyłeś drzwi wielu nowym zjawiskom w polskiej muzyce? Bez Ciebie nie byłoby tak kolorowo…

To poważne słowa… Nigdy o tym nie myślałem w ten sposób. To jest cudownie, ale ja nie wiem czy to chodzi o mnie, to i tak było jasne, musiało się tak zdarzyć. Mówiąc bardziej bezczelnie – mnie nie można było uniknąć. Z branży się można śmiać, z tych ludzi w dużych wytwórniach na których biurkach leżały płyty moje, czy Gaby Kulki, czy wielu innych wspaniałych kapel. Można by stwierdzić, że trzeba naprawdę nie ogarniać, żeby nie zauważyć takiego zjawiska. Jednak w sumie chodzi o to, że ludzie tego potrzebowali. Rynek się zmienił, nie tylko w Polsce, na całym świecie też. Dziś chcesz słuchać artysty, który ma jakąś osobowość i nie jest ci obojętny.


Rozmawiał
Piotr Miecznikowski