Jej piosenki wciąż mają moc, urok, wciąż poruszają. I co najważniejsze, trafiają do uszu i serc kolejnych, coraz młodszych pokoleń. Niezależnie od tego, czy Edyta Bartosiewicz śpiewa je wraz z zespołem, czy sama, uzbrojona jedynie w gitarę. Tak właśnie było zaledwie kilka dni temu, gdy artystka wystąpiła na jednej ze scen OFF Festiwalu. Swoimi przebojami, w tym „Tatuażem”, „Zegarem”, „Jenny” czy „Snem” całkowicie zawładnęła publicznością szczelnie wypełniającą jeden z festiwalowych namiotów. To był zdecydowanie jeden z najbardziej magicznych momentów katowickiej imprezy.
W przyszłym roku Bartosiewicz świętować będzie swoje 60. urodziny. Dwa lata temu obchodziła trzydziestolecie swojego solowego debiutu, albumu „Love”. A w tym roku mijają trzy dekady od arcypopularnej płyty „Sen”, nagrodzonej m.in. Fryderykiem podczas pierwszej edycji tych nagród w 1995 roku. W sumie jej albumy sprzedały się w nakładzie przekraczającym milion egzemplarzy, a wśród wielu wyróżnień w jej kolekcji, poza Fryderykami jest też „Paszport” Polityki.
Trudno wyobrazić sobie ścieżkę dźwiękową lat 90. bez jej muzyki – tylko dwie z siedmiu płyt ukazały się w kolejnych dekadach. Co więcej, Edytę Bartosiewicz można usłyszeć na nagraniach innych artystów: w „Jedwabie” Róż Europy, „Mojej i Twojej nadziei” Hey czy „Czterech pokojach” Kazika.
Jak na razie ostatnia płyta artystki, „Ten moment”, ukazała się w 2020 roku. Z okazji trzydziestolecia „Snu” i w ramach rozgrzewki przed nadchodzącymi jesienią jubileuszowymi koncertami symfonicznymi, warto sięgnąć po kilka piosenek Bartosiewicz.
„Sen” z płyty „Sen” z 1994 roku
To jest mój sen, ten sen przeraża mnie, W pokoju bez ścian zamykam się, Nie ma nic, nie ma mnie, niby bezpiecznie, ale wcale nie jest dobrze w moim śnie – od tych niepokojących, podszytych melancholijną rezygnacją słów zaczyna się jeden z największych przebojów Bartosiewicz.
„Sen” był pierwszym singlem z albumu o tym samym tytule. Albumu, który sprzedał się w imponującym, nieosiągalnym dla wielu współczesnych polskich artystów nakładzie ponad czterystu tysięcy egzemplarzy.
„Tatuaż” z płyty „Sen” z 1994 roku
Zostańmy jeszcze na chwilę przy „Śnie”, bo oprócz tytułowej piosenki na albumie znalazło się kilka innych podstawowych dla kariery Bartosiewicz przebojów. Na przykład „Tatuaż”, piosenka, której aktualność po trzech dekadach od wydania jest wręcz przerażająca.
Ta szorstka ballada jest opowieścią o nieprzystosowaniu, o kolizji z rzeczywistością i o próbie odnalezienia się w świecie. Ale to odnalezienie ma wielką cenę, a jest nią rezygnacja z samego siebie, ze swoich wartości, wrażliwości, marzeń.
„Ostatni” z płyty „Szok’n’Show” z 1995 roku
Jeśli ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, że Edyta Bartosiewicz jest mistrzynią słodko-gorzkich ballad o wysokim, przejmującym natężeniu melancholii i tęsknoty, to wieńczący płytę „Szok’n’Show” utwór „Ostatni” rozwiał tę niewiarę.
O sile piosenki świadczy też to, że nawet przerobiona, zmieniona zachowuje swój wyjątkowy klimat, nastrój. A najlepszym tego przykładem niech będzie wersja Brodki, Tymka i Urbańskiego, która znalazła się na ścieżce dźwiękowej serialu „Rojst’97”.
„Skłamałam” z płyty „Dziecko” z 1997 roku
Nieczęsto się zdarza, że popularny zagraniczny artysta sięga po piosenkę kogoś z Polski. Tak było w 2011 roku podczas koncertu inaugurującego polską prezydencję w Unii Europejskiej, kiedy Dolores O’Riordan z The Cranberries z towarzyszeniem Sinfonii Varsovii zaśpiewała „Skłamałam” z tekstem po angielsku.
Dla samej Bartosiewicz to jedna z najważniejszych kompozycji w jej dyskografii – „Skłamałam” jest chyba moją najbardziej osobistą piosenką. To swoista spowiedź. Myślę, że dość ciekawie budują się tu emocje, od niewinnego wyznania, po dramatyczną końcówkę. – tłumaczyła artystka w rozmowie z Onetem.
„Jenny” z płyty „Dziecko” z 1997 roku
Kolejnym wielkim przebojem, który przyniosła płyta „Dziecko” była „Jenny”. To kolejny osobisty, bliski spowiedzi tekst ubrany w chwytliwą, czułą melodię. Słowa Jenny, mam na imię Jenny. Może to coś zmieni, gdy już wiesz. Dziwnie rozpalona Jenny… Co w jej głowie siedzi, wiem tylko ja rozpaliły dyskusję wśród fanów i dziennikarzy, którzy zastanawiali się ile z tytułowej bohaterki jest w samej Bartosiewicz.
Artystka przyznała, że inspiracją była jej przyjaciółka, o wielkiej wrażliwości, czasem zbyt wielkiej jak na szorstki, nieprzychylny świat. „Jenny” odniosła potężny sukces, który zawdzięczała m.in. temu, że z tekstem utożsamiało się całe pokolenie młodych dziewczyn, ale też i chłopaków szukających swojego miejsca w życiu.
„Opowieść” z 2001 roku
Część fanów pamięta tę piosenkę ze składanki „Piątki na piątki w Radiu ZET”, inni poznali ją ze ścieżki dźwiękowej do filmu „Nigdy w życiu!”, na podstawie bestsellerowej powieści Katarzyny Grocholi. Jeszcze inni znają ją z „Love & more…”, czyli wydanego w 2004 roku albumu złożonego z pierwszej płyty Bartosiewicz „Love” oraz piosenek archiwalnych i premierowych.
To zdecydowanie jedna z najbardziej optymistycznych kompozycji w dyskografii artystki, bo jak sama śpiewa Przemoknięte serca miast, my szczęśliwi tym dniem, Bo choć zapomniał o nas świat, nie tracimy nadziei.
„Trudno tak (razem być nam ze sobą…)” z płyty „To, co w życiu ważne” z 2004 roku
Z piosenek, w których Bartosiewicz wystąpiła jako gość innego artysty, można by uzbierać całą płytę. A jednym z najlepszych gościnnych występów jest bez dwóch zdań „Trudno tak (razem być nam ze sobą…)”. Wyśpiewana na dwa głosy miłosna piosenka znalazła się na albumie Krzysztofa Krawczyka „To, co w życiu ważne” i była pierwszym męsko-damskim duetem w dorobku artysty. Muzyk wspominał w swoje książce „Życie jak wino”, że „to było przeżycie”. Bartosiewicz w studiu okazała się bardzo wymagająca, nagrano kilkadziesiąt wersji przeboju, by w końcu zarejestrować tę najlepszą. Gra okazała się warta świeczki, „Trudno tak (razem być nam ze sobą…)” nagrodzone zostało Fryderykiem.
Po więcej podobnych zestawień zapraszamy do działu Słucham.
Zdjęcie okładkowe: materiały prasowe, fot.: Piotr Porębsky
Komentarze (0)