"Love 2" to kolejne wydawnictwo formacji AIR po wysoko cenionym "Poczet Symphony" z 2007 roku. Premiera albumu zapowiadana jest na 5 października 2009.


12 nowych piosenek AIR powstało w studio Atlas położonym w zielonym zakątku północnego Paryża. Komponujący i produkujący muzykę w pełni samodzielnie duet ponownie nawiązał współpracę z pochodzącym z Los Angeles perkusistą  Joeyem Waronkerem, który jesienią 2008 roku odbył z grupą kameralne, trzyosobowe tournee "Close up" po Azji Południowo-Wschodniej. Stéphane "Alf" Briat, wieloletni rezydent paryskiej sceny muzycznej i współpracownik AIR od czasów początku zespołu, znów zajął się miksem materiału: tym razem w studiu Atlas.

 

To pierwszy album grupy napisany po części „na gorąco”, co słychać w mocniejszych numerach typu "Be a Bee" czy "Do The Joy", stanowiących zupełne przeciwieństwo minimalistycznych medytacji "Pocket Symphony", w których perkusja ginie w tle.
Po eksperymentalnej stylistyce poprzedniej płyty pełnej delikatnych, ozdobnych dalekowschodnich brzmień (zainspirowanej Japonią i zespołem Japan) "Love 2" to zestaw oczyszczający kubki smakowe.

 

"Ta płyta - mówi Nicolas - jest znacznie bardziej energetyczna, żywa i swobodna". JB dodaje: "Uważam, że brzmi świeżo i o to nam chodziło. Nie staraliśmy się świadomie obrać kursu, lecz wyprodukować żywy, dynamiczny materiał."
Płyta "Love 2" nabiera dodatkowej siły wyrazu w piosenkach z wokalem. Tym razem zespół nie zaprosił do udziału gości i pozostał przy urzekających refleksjach JB i jego prostej, lecz sugestywnej liryce odwiecznie odzwierciedlającej zachwyt nad kobietą. "Postrzegamy kobiety w bardzo romantyczny sposób, idealizujemy je" - śmieje się JB. 

 

"So Light Is Her Footfall" to doskonały przykład tego zjawiska. Podmiot liryczny, wręcz "anioł", to ucieleśnienie romantycznego ideału kobiety Air. Tytuł piosenki zaczerpnięto z "Ducha z Canterville" Oscara Wilde’a i jak mówią muzycy, tekst oddaje ich wizję Anglii (w której zapewne niewielu Anglików rozpoznałoby ojczyznę, dzięki czemu jest naprawdę unikalna). Natomiast "Sing Sang Sung" to numer tak bezczelnie chwytliwy, że może wywołać pandemię. W jego aliteracyjnym tytule również pobrzmiewają echa angielskie, a konkretnie – jak się pewnie domyślacie – nawiązanie do lekcji gramatyki języka angielskiego. "Heaven’s Light" to produkcja, która aż się prosi o zostanie wieloletnim przebojem: jej werblowy puls i rozdzwonione partie klawiszowe unoszą słuchacza niebezpiecznie blisko słońca. Jednak w przeciwieństwie do nieszczęsnego Ikara, obniżamy lot w odpowiednim momencie ratując utwór… i miłość. "Chcieliśmy oddać uczucie wspinania się coraz wyżej w stronę światła, któremu towarzyszy melancholia" - potwierdza JB. Efekt jest niezaprzeczalnym sukcesem.  

 
 
EMI Music Poland /F.N.