Królowa powraca!
Kiedy Nigella Lawson zniknęła z medialnego świata, jej fanom było niezwykle przykro. Pewnie mniej z powodu jej osobistych kryzysów, chociaż może niektórzy wykrzesywali w sobie ludzką empatię, ale dlatego, że samolubnie tęsknili za widokiem człowieka cieszącego się z każdego kęsa. W swoich programach i książkach z pewną dozą nonszalancji dodawała ciut za dużo masła, otwierała lodówkę w środku nocy, żeby zanurzyć łyżeczkę w czekoladowym kremie i bezpardonowo dolewała do deserów rumu czy brandy puszczając do widza oko. Była emanacją przyjemności z gotowania i jedzenia. Przekonywała, że część dań należy zrobić wcześniej, równie ważne jak zadowolenie gości jest szczęście gospodarza czy gospodyni. Że czasem warto postawić na znane smaki, niż nerwowo sprawdzać, czy nowe danie w naszym menu nam wyszło, czy nie. Dzisiaj Nigella wraca z książką nieco inną od pozostałych. Czy można zatem liczyć na ślinotok i motywacyjnego kopa?
„Idealne” przepisy Nigelli Lawson
„Zrób, zjedz, powtórz” zaskakuje szatą graficzną. Na obwolucie nie widzimy twarzy uśmiechniętej Nigelli prezentującej jakieś danie, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie publikacje. Podobnie jak w nowych angielskich wydaniach książek kucharskich, okładka jest niezwykle prosta. W środku zdumienie wywołać może ilość tekstu. Nie są to już krótkie formy będące wstępniakami do przepisów, ale długie strony tekstów - niesamowicie błyskotliwych i naprawdę świetnie przetłumaczonych. Tłumaczka Dorota Malina pięknie wplotła w narrację Nigelli słowa, które przystają absolwentce Oxfordu. O czym zatem pisze Nigella?
W dużej mierze daje czytelnikowi do zrozumienia, że przepis idealny nie istnieje, a w gotowaniu zawsze musimy częściowo zaufać własnej intuicji i obserwacjom. Od początku zaznacza, że odchodzenie od przepisu jest jak najbardziej dozwolone pod warunkiem, że efektu nie staramy się na siłę porównać z z oryginałem, co często się zdarza ludziom mówiącym „zastąpiłam kilka składników innymi i to danie smakuje zupełnie inaczej niż kiedyś”. Lawson przypomina, że gotowanie może być uwalniające i uczy pokory, bo składniki nie zawsze zachowują się tak samo. Różne gatunki warzyw zachowują się różnie podczas gotowania w zależności od stopnia dojrzałości czy ilości wody, którą mają w sobie; zimą temperatura w kuchni jest niższa, więc wiele dań przygotowuje się ciut dłużej i dłużej się je ogrzewa. Przygotowywanie posiłków powinno być przede wszystkim pretekstem do tworzenia wspomnień, jednoczenia się przy stole i odczuwania ukojenia.
Zainteresował cię temat? Sprawdź nasze pozostałe artykuły:
- Gotuj jak mistrz! TOP 5 książek Jamiego Olivera
- TOP 5 książek dla wegetarian
- Kuchnia koreańska dla każdego. „Pierogi z kimchi” Wiolety Błazuckiej – recenzja
Radość z gotowania
O terapeutycznych właściwościach gotowania, siekania, ugniatania z pewnością przekonały się te osoby, które po trudnym dniu zanurzyły dłonie w drożdżowym cieście lub niespiesznie mieszały drewnianą łyżką sos pomidorowy. Nigella tłumaczy obszernie, czym jest przyjemność i w książce przeplata wątki poczucia winy związanego z jedzeniem - tematu dość żywo poruszanego np. przez dietetyków. Lawson przedstawia nam obrazek bobasa, który po raz pierwszy kosztuje warzywnych przecierów i ze smutkiem stwierdza, że każdy z nas w pewnym momencie życia traci tę dziecięcą radość - czasem ze względu na ideały piękna i wyrzuty sumienia związane z jedzeniem, czasem ze względu na brak dostępności dobrych smaków. Autorka radzi, byśmy pozbyli się wyrzutów sumienia i zaufali intuicji. Nie martwili się nadto podczas jedzenia, bo jest to jedna z niewielu prostych przyjemności, którą można przeżywać zarówno w samotności, jak i w towarzystwie.
Bardzo pomocne są obszerne opisy przepisów, technik które trzeba wykorzystać do ich przygotowania, sposobów na przygotowanie elementów dania wcześniej i zastępników, jeśli naprawdę nie mamy dostępu do danego składnika. Obrazowo przedstawione np. pyrkanie sosu, który gęstnieje z każdym ruchem drewnianej łyżki przesuwającej się po dnie garnka sprawia, że czytelnik ma ochotę od razu wejść do kuchni.
Nietuzinkowe i pyszne przepisy
Kuchennych wyjadaczy Nigella zaskoczy nietuzinkowymi połączeniami smakowymi. Ciasto marcepanowe, kanapka z chrupiącym kurczakiem, krabowy mac & cheese, ciasto pijane od syropu z bzu i soku cytrynowego. Wszystkie przepisy Nigelli po prostu chce się przygotowywać, szczególnie czytając jej błyskotliwe i często ironiczne uwagi i anegdoty. Problemem w polskich warunkach może być dostępność niektórych składników. O ile koreańską pastę gochujang można dostać w sklepach internetowych czy delikatesach mających w asortymencie składniki kuchni orientalnych, o tyle trudno mi sobie wyobrazić sklep w którym można by zaopatrzyć się w białe i brązowe mięso kraba czy bananową szalotkę.
W książce zauważyłam dwa elementy wymagające dodatkowej uwagi z punktu widzenia osoby gotującej w Polsce. Po pierwsze, w przepisie na chlebek kanapkowy występuje mocna mąka pszenna, której nie znajdziemy na półce pod taką nazwą (pewnie chodzi o mąkę z dużą ilością glutenu np. taką jakiej używa się do pizzy).
Po drugie, w przepisie na gulasz z klopsikami wołowymi i kiszką występuje rzeczona kiszka. To żaden problem: możemy kupić wołową, wieprzową cienką i grubą. Pamiętajmy jednak, że polska kiszka jest zakonserwowana solą i przed przygotowaniem trzeba ją porządnie umyć i odsolić. Takiej informacji nie ma w przepisie. Jeśli ktokolwiek dodałby po prostu pokrojoną kiszkę do gulaszu Nigelli, tak jak radzi autorka, otrzymałby niewiarygodnie słoną potrawę. Być może w Anglii kiszkę sprzedaje się w postaci surowej, niesolonej i stąd ta różnica.
Jaka jest kuchnia Nigelli Lawson?
Jednym z ogromnych trendów w świecie żywienia jest kuchnia wegetariańska i wegańska. Nowa książka Nigelli absolutnie nie aspiruje do miana książki dla tych, którzy unikają produktów odzwierzęcych. Bardzo to szanuję i bardzo mi się to podoba, bo jest to absolutnie zgodne z nią samą.
Autorka nie próbuje na siłę wpisać się w trendy tylko po to, by zaskarbić sobie sympatię nowych czytelników. Do tego jej narracja o przyjemności płynącej z jedzenia i terapeutycznym wymiarze gotowania dotyka problemów, z którymi zmaga się wiele osób - nadmiernej kontroli swojej wagi, obsesji pochodzenia każdego składnika, ale też nadmiernego i bezmyślnego wkładania do ust tego, co popadnie. Myślę, że gdyby większość ludzi poszła za jej radą i jadła z radością tyle, ile potrzebuje ciało oraz słuchała sygnałów płynących z ich mózgów, świat byłby miejscem w którym marnowałoby się mniej żywności, a ludzie byliby zdrowsi i szczęśliwie działali w harmonii z samym sobą.
Przepisy Nigelli z książki „Zrób, zjedz, powtórz” są idealne na długie jesienne i zimowe wieczory. Przyjemność sprawią nie tylko gorące i sycące dania w stylu „jedzenia na pocieszenie”, ale sam proces ich przygotowania - niespieszny, prosty i powtarzalny. Mam poczucie, że to jedna z niewielu książek kucharskich, którą najpierw z nieskrywaną radością się czyta, a dopiero potem testuje w kuchni.
Dobrze, że Nigella wróciła.
Więcej tekstów znajdziesz na Empik Pasje w dziale Gotuję.
Zdjęcia i okładka: źródło: materiały wydawnictwa Insignis / Okładka: © Matt Holyoak
Komentarze (0)