„To jest dla mnie bardzo wielkie przeżycie, ta książka” powiedział Kazimierz Kutz o „Czarnym ogrodzie” Małgorzaty Szejnert. Publikacja jest zbiorem reportaży barwnie opisujących historię śląskiego miasteczka Giszowiec. Książka uzyskała nominację do tegorocznej Nagrody Literackiej NIKE.
Prasa o książce:
Pomysł na tę książkę, historię śląskiego Giszowca i jego niezwykłych mieszkańców, pojawił się przypadkowo przed 25 laty w czasie krótkiego służbowego wyjazdu na Śląsk do ośrodka rehabilitacji dla dzieci
Giszowiec był kiedyś nowoczesnym miastem ogrodem zbudowanym przez spółkę węglową Giesche, dzisiaj jest jedną z dzielnic Katowic. Ta opowieść o giszowskich rodzinach mówi właściwie o całym ubiegłym burzliwym stuleciu, o całym śląskim poplątanym pograniczu. "Wszyscy, którzy pochodzą stąd (...) znajdą w "Czarnym ogrodzie" swoje lustro powiększone, bo podobnych miejsc do Giszowca jest na Górnym Śląsku multum" - mówił Kazimierz Kutz.
Marek Radziwon, Gazeta Wyborcza
Historia spółki węglowej pożywką dla literatury? A jednak „Czarny ogród” Małgorzaty Szejnert zachwyca od pierwszych stron, na których protoplasta rodu Giesche, niczym lisowczyk Rembrandta, jedzie na koniu przez Śląsk, zrujnowany przez wojnę 30-letnią. Jego potomkowie stworzą węglowe imperium.
Juliusz Kurkiewicz, Polityka
Nota wydawcy:
Jesienią dojdzie do wielkiej niespodzianki. Do sensacji wydawniczej, jakiej dawno nie było na skalę Polski. Ukaże się książka wybitnej dziennikarki Małgorzaty Szejnert z Warszawy, kwoki (pardon!) szkoły reporterów „Gazety Wyborczej”, która po przejściu w stan dziennikarskiego spoczynku (daj nam Boże taką energię po sześćdziesiątce!) postanowiła dogłębnie zbadać miejsce na ziemi, które znamy jako Giszowiec i Nikiszowiec. Zetknęła się z Giszowcem 20 lat temu, znała moje filmy i zbierała materiały przez całe lata. Kiedy uwolniła się z etatu, przystąpiła do dzieła. Powstało imponujące dokonanie sztuki dziennikarskiej, zachwycająco bogate, zawsze konkretne, ale obiektywne. Jest to historia spółki Giesche (która splajtowała w zeszłym roku), historia Niemiec, Śląska i Polski w opisywanym dwustuletnim okresie, historia powstawania życia Giszowca i Nikiszowca, a co najważniejsze - historia kilku wybranych rodów z Giszowca, które przewijają się i krzyżują przez paskudny wiek XX.
Nagromadzenie wiedzy, obfitość faktów i całego gąszczu pogranicznych losów ludzi - a zwłaszcza talent autorki - zapierają dech. Książka pani Szejnert da się przyrównać do olbrzymiego meteorytu, który spadł na naszą ziemię. To z całą pewnością „dzieło życia” autorki. Dla mnie to arcydzieło w zbiorze śląskiej tematyki, które ukazuje autentyczną magię Górnego Śląska i mądrą filozofię długiego trwania jego mieszkańców (którą pani Szejnert wyłuskała w rozmowach z ludźmi) - „A my to smolymy!”.
Kazimierz Kutz
Fragment powieści:
Ksiądz Dudek i Święta Anna
Ksiądz Paweł Dudek, który do tej pory był jedynie administratorem, zostaje proboszczem.
W wigilię ingresu odbywa się wielki pochód z żywymi ogniami. Nie trzeba zarywać nocy, bo jest 8 grudnia, zmierzch zapada wcześnie i od razu można zapalać pochodnie. Idą wszystkie związki, polskie i niemieckie. Pochód staje pod domem proboszcza i pozdrawia go dwujęzycznymi śpiewami. Następnego dnia rano trzydziestu trzech duchownych wiedzie Pawła Dudka do kościoła. Droga z domu księdza do kościoła trwa zwykle dwanaście minut (ksiądz zdążył to sobie obliczyć, żeby się nie spóźniać), tym razem jednak ciągnie się dłużej, co najmniej godzinę. Po południu dalszy ciąg uroczystości, już w sali Haiduka w Janowie.
Zasiada w niej sześćdziesięciu czterech księży. Przybywają także tajny radca górniczy Anton Uthemann i dyrektor kopalni Carl Besser, z którymi ksiądz Dudek rozmawia z całkowitą swobodą, nie schylając głowy. Rozmowy dotyczą nowego kościoła, który powinien szybko stanąć w Nickischschachcie, na placu zarezerwowanym w projekcie urbanistycznym braci Zillmannów.
Ksiądz Dudek chce, by patronką parafii była święta Anna. Kościłół ma się wznosić nad okolicą jak święta góra Ślązaków, nosząca jej imię. Już we wczesnym dzieciństwie pielgrzymował tam z rodzicami.
Ceremonie w Gieschewaldzie, Nickischschachcie i okolicy poruszają wyobraźnię pulverausgebera - wydawacza materiał? wybuchowych w kopalni Giesche, Augustyna Niesporka. Widzi w nich temat fotograficzny. Oszalał na punkcie fotografii, ciuła pieniądze na aparat. Podobno firma Kodak rzuciła na rynek lekki aparat Kodak numer 1. Można go nosić ze sobą, fotografować z ręki. Nie wymaga statywu ani szklanych płyt, które trzeba za każdym razem wyjmować w ciemni. Można do niego wkładać rolkę błony światłoczułej, na której - trudno sobie to wyobrazić - może być nawet kilkadziesiąt klatek.
Nagrody i nominacje
nominowana do Nagrody Literackiej Nike 2008.
nominowana do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2008.
"Czarny ogród", Małgorzata Szejnert
Wydawnictwo Znak
Wydawnictwo Znak/I.J.
Komentarze (0)