„Emily in Paris”

Jedna z ostatnich nowości Netflixa, która stała się hitem platformy na całym świecie, w tym również w Polsce… z niekoniecznie właściwych powodów. W recenzjach często przewija się bowiem określenie „tak zły, że aż dobry”, natomiast jest to nieco zbyt ostra ocena. „Emily in Paris” stworzył Darren Star, który dał światu kultowy „Seks w wielkim mieście”, czyli baśń o współczesnej księżniczce żyjącej w amerykańskiej metropolii. Jego najnowsze dziecko z Lily Collins w roli Emily Cooper jest zrealizowane w dokładnie w tym samym duchu, tylko dwie dekady później i w bajecznie pokazanym Paryżu.

 I o ile sama fabuła jest po prostu przyzwoita (kilka ciekawych zwrotów akcji i kilka banałów, takich jak nieustające podrywanie Emily przez każdego mężczyznę, którego spotyka), to najwięcej zarzutów można mieć właśnie do sposobu ukazania stolicy Francji. Serialowy Paryż jest rzecz jasna piękny, ale też jednowymiarowy, wręcz nudny, do bólu „turystyczny” i… bardzo biały. W „Emily in Paris” kraj, który przez stulecia był jedną z potęg kolonialnych, zamieszkują prawie wyłącznie biali, z małym wyjątkiem dla jednego czarnoskórego kolegi głównej bohaterki z pracy oraz jej przyjaciółki z Chin. Poza tym serial ma wszystko, czego oczekujemy od produkcji, którą ogląda się w jeden, góra dwa wieczory: piękne widoki, skomplikowane relacje towarzyskie, wymyślne kreacje i momentami dawkę całkiem błyskotliwego humoru. W czasach, w których podróżowanie jest towarem deficytowym, stanowić to może dużą wartość.

„Riverdale”

Definicja „guilty pleasure” w pigułce: serial stacji CW, w Polsce dystrybuowany przez Netflixa, opiera się na uniwersum Archie Comics z lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Przeniesieni we współczesność Archie Andrews, Jughead Jones, Veronica Lodge, Betty Cooper i Cheryl Blossom stają się niezwykle dojrzałymi jak na swój wiek licealistami. Szczególnie w zestawieniu do pojawiających się w serialu dorosłych, których poczynania momentami wręcz przerażają (i porażają głupotą). Im dalej w las, tym bardziej twórcy oddalają się od komiksowego pierwowzoru, udziwniając fabułę do tego stopnia, że albo ogląda się „Riverdale” z masochistyczną przyjemnością, albo nie ogląda się go w ogóle.

Trzeba jednak przyznać, że pierwszy sezon, w którym grupa przyjaciół z tytułowego miasteczka wyjaśniała sprawę zaginięcia swojego starszego kolegi, Jasona Blossoma, naprawdę trzymał poziom. Kryminalna tajemnica skonstruowana była całkiem logicznie, gra młodych aktorów przekonywała, a mroczna, neo-noirowa stylistyka całości - intrygująca. Scenarzystom trzeba oddać także, że „Riverdale” wciąż ogląda się jeden odcinek za drugim, niemal w transie. Idealnie na jesienne wieczory!

Riverdale książka

„The Duchess”

Jedna z ostatnich nowości Netflixa, stworzona przez kanadyjską komiczkę Katherine Ryan, bazująca na jej doświadczeniach samotnego macierzyństwa w Londynie. Serial jest błyskotliwy, pełen trafnych obserwacji, gorzkich żartów i kilku ciekawych zwrotów akcji. Ryan udało się stworzyć bohaterkę irytującą, manieryczną wręcz, jednak wciąż dającą się lubić. Ekranowa Katherine jest przerysowaną wersją samej autorki, która jako dwudziestokilkulatka przybyła do Wielkiej Brytanii w pościgu za karierą w stand-upie; zaszła w nieplanowaną ciążę i rozstała się z dysfunkcyjnym ojcem swojej córki. Poznajemy ją kilka lat później, kiedy jest już osiągającą sukcesy artystką, mieszkającą w najmodniejszej dzielnicy Londynu.

 Jednym z najważniejszych motywów w „The Duchess” jest relacja matki z córką: Katherine i 8-letnia Olive są najlepszymi przyjaciółkami, a pewna siebie i lubująca się w oryginalnych, kolorowych strojach komiczka gotowa jest bronić jej jak lwica. Mając poukładane, stabilne życie dochodzi jednak do wniosku, że chciałaby mieć jeszcze jedno dziecko i rozpoczyna poszukiwania idealnego kandydata na jego ojca. W tle przewija się jej ex-mąż, były gwiazdor boysbandu, Shep oraz wspierająca przyjaciółka Bev. „The Duchess” to sześć półgodzinnych odcinków, których obejrzenie jeden po drugim sprawia naprawdę dużo satysfakcji.

 

„Glee”

Serialowy musical o dorastających nastolatkach, którego twórcą jest Ryan Murphy (który później dał nam takie perełki, jak „American Crime Story” czy niedawne „Hollywood”), spełnia wszelkie kryteria „guilty pleasure”. Mamy bowiem nastoletnie dramaty, zauroczenia i zdrady, niesnaski, intrygi, kłótnie i wzruszające przyjaźnie, a wszystko to oczywiście przy akompaniamencie ulubionych piosenek (podczas sześciu sezonów było ich ponad 700!) i okraszone licznymi układami tanecznymi.

„Glee” opowiada o licealnym chórze, którego członkowie chcą przywrócić mu dawną sławę i rozgłos. I chociaż całość jest nieco przerysowana, naiwna i momentami drażniąco pompatyczna, Murphy’emu udało się w produkcji zmieścić całą paletę problemów, z którymi zmagają się współczesne nastolatki, dodatkowo dotykając wielu kwestii społecznych, kulturowych i politycznych. „Glee” jest serialem, który ogląda się niezwykle przyjemnie przede wszystkim przy kupieniu całej jego konwencji: kolorowego, głośnego i chwilami mało wiarygodnego przedstawienia, w którym licealiści śpiewają i tańczą jak zawodowcy, współpracując ze sobą jak grupa znająca się od lat. Ponad wszystko jednak to produkcja, która i bawi, i wzrusza, idealnie nadając się na jesienne, chłodne wieczory.

Gleee all seasons dvd

„Pretty Little Liars”

Cztery przyjaciółki, małe miasteczko i niekończące się, wielowątkowe, piętrowe tajemnice i intrygi. To, w dużym skrócie, podsumowanie sześciu sezonów bijącego rekordy popularności serialu stacji FreeForm. Spencer, Aria, Hannah i Emily starają się rozwikłać tajemnicę zniknięcia przyjaciółki, Alison. Szybko okazuje się, że sekrety, które skrywa każda z nich (i które nie powinny ujrzeć światła dziennego), są świetną pożywką dla szantażu. Niejaki/a „A” zaczyna grozić dzielnym licealistkom i prześladować je o każdej porze dnia i nocy. Oprócz działalności detektywistyczno-kryminalnej, nastolatki zajmują się też rzecz jasna tym, co wszystkie serialowe dziewczyny w ich wieku: mają problemy w szkole, konflikty z rówieśnikami i rodzicami oraz, oczywiście, pierwsze zauroczenia i związki.

 Im dalej w las, tym „Słodkie kłamstewka” stają się coraz bardziej absurdalne i… coraz bardziej uzależniające. Każda z postaci skonstruowana jest tak, że trudno jej nie lubić i nie złościć się na nią jednocześnie; dorośli zachowują się często niezrozumiale i bardziej niedojrzale, niż ich dzieci (podobnie zresztą jest w „Riverdale”), a ilość przestępstw popełnianych w niewielkim miasteczku w Pensylwanii porównać można chyba tylko z Sandomierzem w uniwersum Ojca Mateusza. Ogromny sukces serialu na całym świecie dowodzi jednak równocześnie, że jest to przepis na prawidziwy binge.

Pretty Little Liars first season

Plotkara („Gossip Girl”)

„Plotkara” to w zasadzie jazda obowiązkowa dla każdego, kto lubuje się w piętrowych intrygach snutych przez młodych, przebojowych i bezwzględnych dziedziców rodzinnych fortun. Blake Lively, Ed Westwick, Chace Crawford, Leighton Meester i Taylor Momsen, odtwórcy głównych ról, stali się bohaterami masowej wyobraźni dzięki sportretowaniu zamożnych, uprzywilejowanych nastolatków z nowojorskiego Upper East Side na Manhattanie. Scenarzystom udało się bowiem stworzyć idealną mieszankę romansu, tajemnicy, strachu, duchowości i… trywializmu, które sprawiają, że naprawdę trudno oderwać się od ekranu.

 Poza tym, w „Plotkarze” wszystko jest piękne: ludzie, widoki, wnętrza, stroje, a nawet zwierzęta. I chociaż czasem podśmiewamy się z wykreowanego w ten sposób, widocznie naiwnego świata, to i tak chcemy do niego zajrzeć. Najlepiej siedząc na kanapie, pod kocykiem i z ciepłą herbatą w dłoni.

Plotkara DVD. Finałowy sezon 6

„What/If”

Dziesięcioodcinkowy melodramat, w którym Renee Zellweger wciela się w  Anne Montgomergy, miliarderkę z Doliny Krzemowej. Bajecznie bogata, wysoko postawiona i popularna mieszkanka San Francisco pozostaje w skomplikowanej relacji z młodą  naukowczynią, w której firmę zainwestowała. Grana przez Jane Levy Lisa Donovan to „genialne dziecko”: wykształcona, inteligentna, w wieku dwudziestu kilku lat założyła medyczny start-up, który jednak z czasem stanął na krawędzi bankructwa. Od upadku biznes ratuje Montgomery, jednak oczekuje od Lisy nie tylko zwrotu swojej inwestycji, ale także lojalności. I o ile zwiastun „What/If” zapowiadał się na wyjątkowo mroczne, zagadkowe dzieło, wykonanie miało już kilka wad, idąc raczej w stronę amerykańskiej telenoweli.

 Mimo wszystko jednak fabuła wciąga: tajemnice, dziwna przeszłość bohaterów, piękne wnętrza i, oczywiście, wielkie pieniądze, które napędzają rządze nawet najbardziej szlachetnych postaci. Serial przypadnie do gustu fanom „Sposobu na morderstwo”, w którym nieprawdopodobność intryg (oraz ich pojawiająca się z czasem wtórność) w żaden sposób nie odstraszała zagorzałej widowni - a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej przyciągała przed ekrany.

„Jane the Virgin”

Nie do końca „guilty pleasure”, jednak bez wątpienia serial, którego odcinki włącza się jeden za drugim i naprawdę nie ma się ich dość. Zrealizowany w duchu latynoamerykańskich telenowel - z zaangażowanym narratorem, niesamowitymi zwrotami akcji, niemal przerysowanymi postaciami i, oczywiście, wielkim miłosnym trójkątem. Nie brakuje rzecz jasna wątków gangstersko-kryminalnych i dramatycznych wydarzeń.

Tytułową bohaterkę poznajemy, kiedy podczas rutynowej wizyty ginekologicznej zostaje przypadkowo poddana inseminacji. Przyszłym ojcem okazuje się, oczywiście, niesamowicie przystojny bogacz Rafael, a sprawy dodatkowo komplikuje jego przebiegła żona Petra oraz fakt, iż Jane pozostaje w szczęśliwym związku z niemniej przystojnym detektywem Michaelem. „Jane the Virgin” jest serialem zabawnym, błyskotliwym i niezwykle ciepłym, co czyni go idealnym do binge’owania jesienią.

Szukasz propozycji na jesienne wieczory? Znajdź nowe inspiracje na Empik Pasje w dziale Oglądam.