„Erynie” to już druga lwowska powieść po „Głowie Minotaura”, po raz kolejny pojawia się też komisarz Edward Popielski. Czy to znaczy, że ten bohater i to miejsce zagoszczą w pana powieściach na dłużej?

„Erynie” rozpoczynają mój nowy cykl powieści kryminalnych wyłącznie z komisarzem Edwardem Popielskim jako głównym bohaterem. W porównaniu z serią wrocławską, sceneria mojej powieści jest ograniczona do Lwowa i Eberhard Mock już w niej nie występuje. Z pierwszego zdania tej wypowiedzi łatwo wywnioskować, że nastąpi kontynuacja „Erynii”, czyli w międzywojennym polskim Lwowie pozostanę na dłużej. Na jak długo? Nie wiem, moje plany nie sięgają poza jedną powieść, a ta, którą teraz piszę, to druga powieść z cyklu rozpoczętego „Eryniami”.

W powieści przykuwa uwagę dobrze oddany dialekt lwowski: „Lwów ci tegu nie daruji” – krzyczą za komisarzem Popielskim rozżaleni mieszkańcy Lwowa. Czy znał pan wcześniej ten dialekt, czy dopiero teraz, na potrzeby powieści, pan go poznawał?

Po pierwsze, słownictwo lwowskie i charakterystyczną melodię tego dialektu słyszałem zarówno w domu rodzinnym (moja mama i jej rodzina pochodzi z polskich kresów południowo-wschodnich), jak i na ulicy mojego rodzinnego miasta (nie na darmo Wrocław był nazywany „drugim Lwowem”). Po drugie, bezcenną pomocą służyły mi językoznawcze opracowania dialektu lwowskiego i polskie (np. fundamentalne dzieło Zofii Kurzowej), i ukraińskie (świetny, niedawno wydany „Leksykon lwiwskyj: poważno i na żart”).  

Pieczołowicie oddaje pan przedwojenną modę: kawowe, łatwo brudzące się garnitury Popielskiego, wzorzyste krawaty, pończochy ze szwem i pawie pióra kobiet. Ta moda wydaje się Panu ciekawsza niż dzisiejsza?

Tak, zdecydowanie. Gdybym miał więcej odwagi i nie obawiałbym się ironicznych spojrzeń i wytykania palcami, ubierałbym się tak jak Edward Popielski – nosiłbym melonik i buty z getrami. Moda kobieca była piękna, zwiewna i podkreślała powaby kobiecej sylwetki.

Edward Popielski przypomina Eberharda Mocka – jest filologiem klasycznym z wykształcenia, lubi nocne życie, alkohol i panienki. Nie jest tylko może tak porywczy jak Mock. Czy to dlatego, że czytelnicy tak polubili Mocka, stworzył pan podobnego bohatera?

Stworzyłem Popielskiego na podobieństwo Mocka z dwóch powodów. Rzeczywiście dlatego, że moi czytelnicy polubili Mocka i - jako pisarz zawodowy, literacki rzemieślnik, żyjący z pisania - byłbym skrajnie nieodpowiedzialnym człowiekiem, gdybym teraz eksperymentował i tworzył bohatera, który różniłby się od tego, który został przez  moich czytelników zaakceptowany. Ryzykowałbym, nie wiedząc, czy Popielski się spodoba czy też nie. Po drugie, ja sam bardzo przywiązałem się do Mocka i nie uważałem za stosowne budować postaci protagonisty, który byłby radykalnie odmienny od tego, którego lubię.

Ważną postacią w powieści jest żydowski herszt podziemnego lwowskiego świata - Kiczałes, czy ta postać ma jakiś pierwowzór?

Mosze Kiczałes to autentyczny przywódca lwowskiego świata podziemnego. Niestety, niewiele mi wiadomo o jego wojennych i powojennych losach, które w mojej powieści są literacką fikcją.

Erynie w mitologii miały prześladować zabójców. W Pan powieści pragnienie zemsty kieruje nie tylko komisarzem, ale wieloma bohaterami. Jednak tutaj zbrodnia wydaje się o wiele potężniejsza niż zemsta. Może dlatego, że rzecz dotyczy dzieci?

W mojej powieści mityczne Erynie w pełni prezentują swe funkcje i zadania. Są nie tylko personifikacją wyrzutów sumienia, prześladujących morderców, ale są również bóstwami wzywającymi do zemsty. Ich wycie nie ustanie, dopóki zemsta się nie dokona. Ma Pani rację: zbrodnia jest o wiele straszniejsza i bardziej makabryczna niż zemsta właśnie z powodu niewinnych ofiar, jakimi w mojej powieści są dzieci.

Erynie
pojawiły się niedawno w tytule głośnej powieści Jonathana Littela o złu i nazizmie „Łaskawe” (to przydomek Erynii). Skąd może brać się taka popularność właśnie tych postaci mitycznych we współczesnym świecie?


Nie wiem, to pytanie należałoby zadać ekspertowi, który bada recepcję motywów starożytnych w kulturze współczesnej. Omówienie tego zagadnienia przekracza moje kompetencje.

W pana książkach zawsze jest spora dawka makabry. Czy nie miewa Pan koszmarów sennych związanych z opisywaniem zbrodni ?


Odpowiem Pani cytatem z przywoływanego przez Panią Littella: w czasie pisania scen makabrycznych nie myślę o makabrze. Myślę o wyrazach i przecinkach. A ponadto nie miewam koszmarów sennych.

Dziękuję za rozmowę.