Odpowiedź na pytanie, dlaczego nie noszę krawatów, znajduje się już w pierwszym rozdziale książki "Zaginiony symbol", kiedy bohater mówi, że nie założy sobie pętli na szyi. Mam bardzo wiele wspólnego z Langdonem, chociaż on jest mądrzejszy, sprytniejszy i bardziej wyluzowany, a jego życie jest o wiele bardziej interesujące. To taka lepsza wersja mojej osoby - ma cechy, które zawsze chciałem mieć.
Dlaczego właśnie Robert Langdon stał się bohaterem większości pana powieści? Jak scharakteryzowałby pan tę szczególną więź między autorem a wykreowanym przez niego bohaterem?
Wychowałem się w okolicy Exeter, w środowisku akademickim. Mój ojciec był wykładowcą, ja również wykładałem na Philips Exeter Academy, dorastałem w otoczeniu wyższej uczelni i wykładowcy byli moimi pierwszymi idolami. To wszystko ukształtowało mnie, a także mojego bohatera. To, co fascynuje Roberta Langdona, zawsze i mnie fascynowało: symbole, tajemnice, historia sztuki...
Czy to prawda, że zaplanował pan kilkanaście kolejnych przygód z jego udziałem?
Tak, to prawda, że mam w planach więcej przygód z Robertem Langdonem w roli głównej.
Pańska poprzednia powieść "Kod Leonarda da Vinci" doczekała się wielu polemik, m.in. publikacji książkowych. Czy czyta pan te publikacje? Czy któraś z nich wyprowadziła pana z równowagi?
Jak wiadomo, na temat "Kodu Leonarda da Vinci" napisano mnóstwo artykułów, i tych mówiących dobrze o książce, i tych ostro polemizujących z powieścią. Ktoś mi dobrze doradził, by nie czytać żadnych recenzji, bo te dobre sprawiają, że zaczynasz obrastać w piórka, a te złe wprowadzają cię w stan depresji i wywołują niemoc twórczą. Powinieneś się zatem skupić na tym, co robisz, na tym, w co wierzysz, że jest słuszne. I ja właśnie tak postępuję.
W przypadku "Kodu Leonarda da Vinci" poruszałem tematy, które do tej pory uchodziły za niepodważalne, pokazałem inny przebieg historii. Nic dziwnego więc, że tak wiele osób się oburzało. Mimo wszystko cieszy mnie to, ponieważ sprowokowałem wielu ludzi do myślenia i dalszego pogłębiania wiedzy.
Czy kusi pana czasem, by wprowadzić poprawki do już wydanych powieści, np. jeśli odkryje pan błędy dotyczące technologii lub jakichś szczegółów historycznych?
Nic mi nie wiadomo o jakikolwiek błędach. Moje książki to powieści, ale zostały przygotowane z dużym podłożem faktograficznym. Jeśli zatem ktoś nie zgadza się z jakąś zaprezentowaną przeze mnie teorią, to albo dlatego, że została ona celowo przeze mnie wprowadzona jako fikcja literacka, albo po prostu nie akceptuje mojego sposobu opisywania danego zdarzenia czy zjawiska.
Miejscem akcji "Zaginionego symbolu" jest Waszyngton. Ile czasu spędził pan w tym mieście przygotowując najnowszą książkę i które z miejsc uznał pan za najbardziej inspirujące?
Waszyngton to wspaniałe miejsce do zwiedzania - jest pełen architektonicznych tajemnic i intrygujących miejsc jak Rzym czy Paryż. Znajdują się tam starożytne katedry, klasycystyczne zabudowania, obelisk, katakumby, tajemnicze podziemia. Miejsce, które dla mnie było chyba najbardziej inspirujące, to Smithsonian Museum Support Center. Jest to olbrzymi budynek zawierający ogromną kolekcję masońską, którą mogą obejrzeć tylko nieliczni. Gdy się tam udałem, od razu stwierdziłem, iż musi odegrać istotną rolę w mojej książce.
I pomysł ulokowania tam akcji dla badań noetycznych pomógł mi tak naprawdę stworzyć "Zaginiony symbol".
Waszyngton jest zatem miastem, które dało mi dużo inspiracji i spędziłem w nim sporo czasu podczas wielokrotnych podróży. Jednym z luksusów, jakie są mi dane po napisaniu "Kodu Leonarda da Vinci", jest niemal nieograniczony dostęp do miejsc niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika, np. do narodowych archiwów czy podziemi Kapitolu. Za to jedną z wad wynikających z odniesionego sukcesu jest duża rozpoznawalność - nie mogłem tak po prostu zwiedzać publicznych miejsc, musiałem to robić w przebraniu, pod obcym nazwiskiem.
Dlaczego zbieranie informacji do napisania "Zaginionego symbolu" zajęło panu aż pięć lat zamiast zaplanowanych dwóch? Co było pańskim największym odkryciem lub co najbardziej pana zaskoczyło podczas dokonywania researchu?
Największym zaskoczeniem podczas prac nad "Zaginionym symbolem" była noetyka, czyli całkiem nowa dziedzina nauki dowodząca, że ludzki umysł ma kontrolę nad światem fizycznym. Jestem człowiekiem bardzo sceptycznym i trudno mi było w to uwierzyć. Dlatego zdobywanie wiedzy na ten temat zajęło sporo czasu. Musiałem mnóstwo przeczytać, a także przeprowadzić wiele spotkań i rozmów. Dopiero wieloletnie badania utwierdziły mnie w przekonaniu, że noetyka jest prawdziwą dziedziną nauki. To było główną przyczyną tak długiej pracy nad książką.
Czy istnieją dla pana tematy tabu? O czym nie chciałby lub nie byłby pan w stanie pisać?
Nie sądzę, by istniał dla mnie temat tabu. Myślę, że mogę pisać o wszystkim. Są oczywiście sprawy, które uznaję za mało ciekawe albo za obrzydliwe, ale może któregoś dnia nawet i o nich napiszę, jeśli będzie to konieczne dla treści książki. Gdyby ktoś zapytał mnie dziesięć lat temu, czy napisałbym o osobniku, który umieszcza własnoręcznie tatuaże na całym swoim ciele, powiedziałbym: nie, przecież to wstrętne. A jednak taka postać się pojawiła w "Zaginionym symbolu".
Jak pan sądzi, dlaczego ludzie tak chętnie wierzą w teorie spiskowe? I dlaczego tak chętnie buduje pan na nich swoje fabuły?
Uważam, że ludzie bardzo chętnie wierzą, iż ktoś tam w ukryciu pociąga za sznurki. To na swój sposób nas uspokaja. Przecież na tym polegają zasady religii: nie martw się o nic, nawet jeśli twoje życie jest okropne, to z pewnością z jakiejś przyczyny; Bóg ma swój plan, nie przejmuj się. Ta zasada dotyczy wielu dziedzin, np. polityki: nie mamy nad nią kontroli i nawet jeśli nie lubimy jakiegoś polityka, nie możemy nic zrobić, ktoś inny pociąga za sznurki. W takich sytuacjach sprawdzają się teorie spiskowe.
Sądzę, że jest to temat bardzo uniwersalny.
Co pan woli: rozwiązywać czy konstruować zagadki?
Konstruować - mam wtedy wrażenie kontaktu z milionami osób. Gdy rozwiązujesz zagadkę, jesteś z nią sam.
Na pańskiej stronie internetowej nie ma pan ani jednego zdjęcia w krawacie. W innych serwisach takie fotografie pojawiają się sporadycznie. Dlaczego nie lubi pan krawatów? Co, poza niechęcią do krawatów, łączy pana, jeśli chodzi o upodobania, z Robertem Langdonem?
Odpowiedź na pytanie, dlaczego nie noszę krawatów, znajduje się już w pierwszym rozdziale książki "Zaginiony symbol", kiedy bohater mówi, że nie założy sobie pętli na szyi. Mam bardzo wiele wspólnego z Langdonem, chociaż on jest mądrzejszy, sprytniejszy i bardziej wyluzowany, a jego życie jest o wiele bardziej interesujące. To taka lepsza wersja mojej osoby - ma cechy, które zawsze chciałem mieć.
M.W./S.D.

Wywiady
Nie ma dla mnie tematów tabu - wywiad z Danem Brownem
Dan Brown opowiada o swojej najnowszej powieści "Zaginiony symbol" oraz o... niechęci do krawatów.
Komentarze (0)