Niewiele jest na świecie zespołów, które tak polaryzują odbiorców. Dla jednych Nickelback to uznany band, który świetnie odnajduje się w niemal wszystkich gatunkach z peryferii rocka. Inni uważają, że Kanadyjczycy rozkręcili komercyjne przedsięwzięcie nastawione na zarabianie pieniędzy z piosenek, które mają podobać się każdemu. Czy i tym razem prawda leży gdzieś po środku? Specjalnie dla was prześledziliśmy historię grupy Nickelback.

Oto twoja reszta

Trzech z czterech obecnych członków Nickelback dorastało na obrzeżach Calgary w Kanadzie. W niewielkim miasteczku perspektywy były mocno ograniczone, a muzyka stanowiła jedną z ciekawszych możliwości ucieczki od rutyny. Przyrodni bracia Chad oraz Mike Kroegerowie, a także gitarzysta Ryan Peake szybko znaleźli wspólne zainteresowania i zaczęli próbować swoich sił, muzykując w garażu ostatniego z chłopaków, do czego z resztą nawiązuje klip do piosenki „Those Days” z najnowszej płyty Nickelback.

 

 

Na próbach się jednak skończyło i gdy młodzi muzycy dorośli, wyprowadzili się do większych miast. Mike grał na basie w kilku mniejszych heavymetalowych kapelach, natomiast Chad przeprowadził się do Vancouver, które miało pomóc w rozwoju kariery. Muzyk nie porzucił bowiem marzeń o wspólnym graniu. Napisał tekst do dziesięciu utworów, pożyczył pieniądze od ojczyma i postanowił nagrać z przyjaciółmi płytę. Mike i Ryan przyjęli zaproszenie, a na perkusji zagrał trzeci Kroeger – kuzyn Brandon.

Aspirujący artyści mieli już skład i piosenki, brakowało im tylko nazwy. Padło kilka propozycji mocnych, rockowych nawiązań, jednak w pewnym momencie Mike rzucił hasło „Nickelback”. Wiązało się to z ówczesną pracą basisty, który dorabiał w barze szybkiej obsługi. Stałym elementem jego codziennej rutyny było wydawanie reszty, mówiąc „Here’s your nickel back” (ang. oto twoja reszta). Nazwa się przyjęła i młodzi rockmani ruszyli na podbój muzycznego świata.

Granie na kredyt

W Vancouver Nickelback trafili do producenta Jeffa Boyda, który udostępnił im studio nagraniowe. Powstało tam demo, wydane w kilkunastotysięcznym nakładzie. Kroegerów i spółki można było posłuchać przede wszystkim w rodzimej Albercie, jednak tylko to wystarczyło, żeby sprzedać ponad 10 000 krążków. Wynik mógłby być wyższy, jednak producent, który zwietrzył w kapeli sukces finansowy, wstrzymał produkcję dema i nakazał nagranie albumu długogrającego. Tak w 1996 roku powstała płyta „Curb”.

 

Curb Nickelback plik MP3

 

Niemałym sukcesem był fakt, że krążek został sklasyfikowany na 182. miejscu amerykańskiej listy Billboard 200. W następnym roku panowie z Nickelback podpisali pierwszy kontrakt z wytwórnią i nagrali premierowy teledysk.

Kariera zespołu ruszyła we właściwym kierunku, a piosenki grupy zaczęły docierać do coraz szerszego grona słuchaczy. Trzeba jednak przyznać, że muzycy sporo zaryzykowali. Żeby wydać „Curb” niezależnie, zaciągnęli pożyczkę na 30 000 dolarów. Na szczęście dzięki trasie po USA, popularność Nickelback rosła. W składzie nastąpiło pierwsze przetasowanie, Braci Kroeger opuścił Brandon, a jego miejsce zajął znajomy Ryana – Ryan Vikedal.

Nickelback grał intensywnie w Stanach, głównie jako support dla takich kapel jak Creed, 3 Doors Down czy Fuel, a jednocześnie pracował nad drugim albumem. Efektem był krążek „The State”, który zebrał tyle dobrych recenzji, że zespołem zainteresował się znany producent Rick Parashar, który miał już na koncie współpracę m.in. z Pearl Jam czy Temple of the Dog. Wkład Parshara w połączeniu z miksami Randy’ego Stauba znanego z Metalliki oraz U2 sprawiły, że Nickelback zaczęli brzmieć ostrzej, choć refreny nadal były subtelne. Tym sposobem muzyka kapeli wpadła w ucho sporemu gronu słuchaczy, szukających czegoś pośredniego między rockiem a hardrockiem czy heavy metalem.

 

The State Nickelback

 

Ulubieńcy rozgłośni radiowych

Pod nowymi skrzydłami członkowie Nickelback intensywnie pracowali nad rozwojem swojej muzyki. Zamknięcie się w studiu w Seattle w 2001 roku zaowocowało albumem „Silver Side Up”, z którego prawdopodobnie każdy kojarzy singiel „How You Remind Me”. Do dziś to niekwestionowany przebój zespołu, który zyskał globalną popularność w głównej mierze dzięki stacjom radiowym. W kulminacyjnym momencie sukcesu „Silver Side Up” mawiało się, że w każdej chwili o dowolnej porze dnia lub nocy gdzieś w amerykańskim radiu można posłuchać „How You Remind Me”.

 

Silver Side Up Nickelback

 

Album dotarł do drugiego miejsca listy Billboard 200, oraz zajął pierwsze miejsca na listach sprzedaży w Kanadzie, Irlandii, Nowej Zelandii oraz Wielkiej Brytanii. Łącznie sprzedano ponad 14 milionów egzemplarzy tego krążka.

Kariera Nickelback rozpędziła się na dobre. Muzycy grali koncerty na całym świecie, a kolejne albumy  pokrywały się z marszu wielokrotną platyną. Co prawda ani „The Long Road” czy też „All the Right Reasons” nie powtórzyły sukcesu „Sliver Side Up”, jednak Nickelback rozgościł się w gronie najpopularniejszych bandów rockowych. Kapela nagrała nawet utwór „Hero” na ścieżkę dźwiękową filmu „Spider-Man”. Zwieńczeniem dobrej passy mogły być statuetki Grammy, jednak mimo trzech nominacji, Nickelback musieli obejść się smakiem.

 

All The Right  Reasons Nickelback

 

O co cały ten hejt?

Od początku swojej działalności członkowie Nickelback nie bali się eksperymentów. Chociaż większość z nas utożsamia ten zespół z ckliwymi rockowymi balladami o miłości, na przestrzeni dziesięciu studyjnych albumów, Chad i spółka próbowali swoich sił w niemal wszystkich gatunkach z pogranicza rocka – od country po metal. Części odbiorców nie spodobała się taka wszechstronność, czego efektem były zarzuty o brak wyrazistego stylu i nastawienie na komercyjny sukces. Liczba sprzedanych płyt oraz popularność wśród zróżnicowanych słuchaczy w pewnym sensie potwierdzała te zarzuty. Muzycy jednak odpierali je, twierdząc, że grają to, na co mają ochotę, a rynkowe trendy nie dyktują im stylu kolejnych płyt.

Pewnym fenomenem kulturowym, zwłaszcza w sieci stał się hejt w stosunku do Nickelback, który miał zapoczątkować żart w satyrycznym programie „Tough Crowd”. W czasie rozmowy na temat tego, czy muzyka może skłaniać do agresji, jeden z gości stwierdził, że słuchanie Nickelback sprawia, że chce zabić Nickelback. Żart w pewnym momencie wymknął się spod kontroli, a w sieci zaczęła rozpowszechniać się opinia o tym, że Kanadyjczycy to słaba kapela. Internet zalała fala memów i żartów, a Nickelback stał się obiektem kpin. Nie pomagał fakt, że muzyka zespołu była przystępna, co z kolei przerodziło się w zarzuty o brak ambicji.

Wywiady członkami grupy w tamtym okresie pokazywały ich niepokój związany z hejtem. Muzycy reagowali w typowy dla każdego sposób – bronili się, odpierali zarzuty, co paradoksalnie jeszcze bardziej zachęciło hejterów. Jednym z kluczowych momentów był koncert w Portugalii, gdzie wygwizdani rockmani zeszyli ze sceny, żegnając publiczność obraźliwymi gestami. Dziś jednak fala hejtu minęła, a i sami członkowie kapeli wydają się mieć znacznie większy dystans do tego, co robią oraz jak są odbierani. Najlepszym tego przykładem jest wideo z Q&A na kanale kapeli na YouTubie, gdzie Chad zapytany o to, jaki element jego życia jest najmniej rockowy, odparł „jestem wokalistą w Nickelback”. Dzięki temu grupa nadal nagrywa, czego efektem jest ich najnowsza płyta.

 

 

Sentymentalne „Get Rollin’”

Okładka rodem z lat 80., kilka nostalgicznych kawałków w środku, i blisko 50 lat na karkach członków zespołu. Każdy z tych elementów można poczuć słuchając „Get Rollin'”. Po pięciu latach bez nowego materiału, Nickelback serwują nam podróż sentymentalną w swoim stylu, a właściwie w wielu stylach. Na płycie znajdziemy bowiem m.in. „High Time”, brzmiące jak rockowe klasyki z południa USA, kojarzące się np. z Brucem Springsteenem. Obok na trackliście natrafimy na „San Quentin” utrzymany w hardrockowym nastroju. Z opublikowanych dotąd singli chyba najbliżej oryginalnego brzmienia Nickelback jest utwór „Those Days”, gdzie gitara elektryczna przeplata się z akustykiem.

 

Get Rollin' Nickelback

 

Bez wątpienia „Get Rollin'” będzie miłym spotkaniem po latach z zespołem, który największe sukcesy odnosił przed dwoma dekadami. Ciekawe, czy Nickelback uda się nawiązać tym albumem do najlepszych lat? O tym przekonamy się już niedługo, a tym czasem zachęcamy do odwiedzania sekcji Słucham, gdzie znajdziecie więcej muzycznych wieści.