Sylwester, wiadomo: bąbelki, podskoczki, confetti i ogólnie „w Polskę idziemy”. Za to po Sylwestrze jest zazwyczaj nieco gorzej i wesoła noc kończy się nierzadko ”tupotem białych mew”. O stanie udręczenia, powszechnie zwanym kacem czytamy w „Rzeczpospolitej”.

„Profesor psychologii Jeffrey Wiese opublikował w " Annales of Internal Medicine" artykuł o kacu, opierając się na ponad stu naukowych artykułach o glątwie, jakie ukazały się na świecie od 1966 roku. Ameryki nie odkrył, ale rąbka tajemnicy (poliszynela) uchylił: ponad 75 proc. ankietowanych przyznało, że zna kaca z własnego doświadczenia. Uczony nie powinien oczekiwać Nobla, ale ludzkość i tak będzie mu wdzięczna. Dlatego posłuchajcie głosu NAUKI: Kac pojawia się prawie zawsze, jeśli dawka alkoholu wypitego w ciągu 4 do 6 godzin przekracza 1,5 grama na każdy kilogram ciała. Organizm przekształca alkohol w aldehyd octowy, potem w kwas octowy i w końcu w dwutlenek węgla. Sprawcą kaca jest ów aldehyd octowy. Gdy się pojawia w organizmie, rozpoczyna się trzeźwienie. I wtedy dają o sobie znać objawy pochmielu: mokra ścierka na czole albo worek z lodem na potylicy, tapczan, opuszczone rolety...”
No bo „pić, to trzeba umić”.

I.J.