Z aktorką rozmawiamy z okazji premiery filmu „Czarny Łabędź” na DVD.
Wiele osób uważa, że twoja praca przy „Czarnym Łabędziu” zaowocowała najlepsza rolą w Twojej karierze. Jak się z tym czujesz?
Nie jestem obiektywna. Ta praca była wielkim wyzwaniem, ale również dała mi olbrzymią satysfakcję. To przykre, że sprawdza się stare powiedzenie – im więcej włożysz w coś pracy, tym bardziej będziesz z tego zadowolony.
Kiedy byłaś mała, chciałaś zostać tancerką?
Tak, miałam taką aspirację. Szybko zastąpiłam ją jednak pragnieniem bycia aktorką. Miałam wówczas 12 lat i przestałam tańczyć. To bardzo ciekawe. Do czasu pracy przy tym filmie wyobrażałam sobie taniec zupełnie inaczej. Dopiero później zrozumiałam ile ciężkiej pracy, dyscypliny i bólu towarzyszy procesowi zostania wirtuozem – bo tak można nazwać te kobiety. Zdobyłam zupełnie nowy poziom szacunku dla tej sztuki.
Jak wyglądały twoje przygotowania do roli?
Rok przed rozpoczęciem zdjęć rozpoczęłam treningi baletowe. Tańczyłam przez dwie-trzy godziny dziennie. Moja trener, Mary Helen Bowers tańczyła latami w Nowojorskim Balecie i zaczęła treningi od sztuki zapobiegania kontuzjom. Robiłam ćwiczenia polegające na staniu na stopach i palcach u nóg przez pół godziny, bez przerwy. Miało to na celu zbudowaniu małych mięśni w śródstopiu. Robiłyśmy to godzinami, by mieć pewność, że przy tym ruchu nie podnosiłam kostki, którą w balecie bardzo łatwo skręcić. Dalej pracowałyśmy nad techniką. Sześć miesięcy przed pierwszym klapsem rozpoczął się ciężki trening, który miał przekształcić moje ciało, jak i całą technikę ruchu. Dziennie przepływałam wówczas prawie dwa kilometry, wyrabiałam mięśnie i tańczyłam balet – w sumie zajmowało mi to 5 godzin. Na dwa miesiące przed zdjęciami rozpoczęłam próby z choreografem, co łącznie z treningami pochłaniało 8 godzin z każdego dnia. Na koniec zatrudniono profesjonalnych trenerów, którzy byli po prostu fenomenalni – podszkolili mnie w aktorstwie, stylu i technice tańca, by moja znajomość ruchów nie skończyła się na podstawowych krokach.
Ty i Mila Kunis, która w filmie portretuje Lily, znacie się od lat. Pomogłaś jej zdobyć tę rolę? Czy było Wam trudno zagrać scenę miłosną pomiędzy Niną i Lily?
Darren zapytał mnie raz czy znam aktorkę, która jest podobna do mnie fizycznie i która potrafi dobrze tańczyć? W tym samym czasie razem z Milą poszłyśmy na pchli targ, gdzie opowiedziałam jej, że trenuję balet, na co ona od razu rzuciła: „uważaj, ja tańcząc złamałam wszystkie palce u nóg”. Zadzwoniłam do razu do Darrena i powiedziałem tylko: „ona tańczy!”. Wydaje mi się, że porozmawiali później na Skype’ie, gdzie coś zaiskrzyło i momentalnie ją zatrudnił. Robiąc to wszystko zupełnie nie myślałam jednak o tej scenie miłosnej. Wydaje mi się, że o wiele wygodniej byłoby mi zagrać ją z obca osobą, niż przyjaciółką, z którą chadzam na zakupy. Ale dobrze się przy tym bawiłyśmy i dużo śmiałyśmy, więc było miło.
Ciężko było pożegnać się z tą rolą?
Zdecydowanie tak. Wydaje mi się, że rozstaję się z nią tak faktycznie dopiero teraz. Nie wiem jeszcze jak głęboki miała na mnie wpływ. To jedna z tych przypadłości, w których wiem, że coś się ze mną stało i na pewno wywarła na mnie wrażenie, ale musi minąć trochę czasu, zanim to wszystko przetrawię. To było wielkie wyzwanie, jednak fantastyczne było w nim to, że w tej wojnie miałam przy sobie Darrena. Jesteśmy bardzo podobni, bardzo radykalni. Skupieni, zdyscyplinowani i momentami ekstremalni. Angażujemy się w realizację działań w bardzo podobny sposób.
Twojej postaci bardzo zależy na kontroli. Czy łatwo było się do tego odnieść?
Wiele od siebie oczekuję. Łatwo było mi zatem ją zrozumieć. Lubię dyscyplinę, porządek i reżim. Jestem żołnierzem! Co nie zawsze jest dobre. Kryje się w tym wyzwanie, jakim jest wolność, zatem eksploracja tego pola była zdecydowanie interesująca. Dało mi to również narzędzia, dzięki którym mogłam przetrwać ten zabójczy trening.
W czym różnisz się od granej postaci?
W przeciwieństwie do granej postaci, ja zawsze poszukuję przyjemności w tym, co robię. Nie lubię bólu. Nie robię rzeczy, które sprawiają ból. Nie jestem w stanie się głodzić, nie jestem w stanie sprawić sobie celowo bólu. W tym aspekcie jestem absolutnym przeciwieństwem swojej postaci. Stosuję akupunkturę, chodzę na basen. Lubię gotować i spędzać dużo czasu z przyjaciółmi. Kiedy nie pracuję, odczuwam dużą potrzebę na nic nie robienie. Patrzę wówczas na ścianę przez kilka godzin i nie wykonuję żadnej czynności – to mnie resetuje. Potrafię się relaksować, jednak podczas pracy daję z siebie wszystko. Bycie dobrym pracownikiem również wymaga dyscypliny. Są osoby, które w imię pracy zatracają się całkowicie zapominając o aspektach człowieczeństwa – dla takiego zachowania nie mam cierpliwości. Jeśli ktoś jest niemiły na planie – całkowicie wytrąca mnie to z równowagi i sprawia, że nie mogę się skupić. Bycie miłym i spokojnym jest również częścią dyscypliny. Niesamowite jest to, że przy ogromnym ciśnieniu i stresie, które towarzyszą podobnym projektom można znaleźć reżysera, który potrafi się właśnie tak zachować.
Boisz się wielu rzeczy?
O tak. Nie jestem łowcą adrenaliny. Lubię ekstremalne doświadczenia, ale nie takie, które zagrażają życiu. Uwielbiam nurkować, ale tylko z osprzętem. Tak naprawdę boję się wszystkiego. W pracy staram się robić rzeczy, których się obawiam, by w pewnym stopniu pokonać siebie. Jeśli chodzi o ten film – nie miałam pojęcia w co się wpakuję. Nie myślałam, że będzie to wymagało tyle poświęceń i wyrzeczeń. Mimo wszystko to było cudowne doświadczenie. Jestem jedną z tych osób, które spróbują wszystkiego. Chcę robić to, czego wcześniej nie miałam okazji zrobić. To moja zasada. Robię to, co w danej chwili mnie zainteresuje. Czuję, że poprzez kolejne role mogę bardziej odkrywać siebie.
Jak zdołałaś pozostać przy zdrowych zmysłach w przemyśle filmowym?
Dziękuję, że mówisz, że nie jestem wariatką. Ostatnio zaczęłam w to powątpiewać. Mam cudownych rodziców i naprawdę wspaniałych przyjaciół. To największe szczęście na świecie. Potrafią zobaczyć mnie w postaci, która bardzo mnie przypomina i oddzielić to od mojej prawdziwej natury. Uważam, że najważniejszą rzeczą w tym przemyśle jest posiadanie przyjaciół, którzy będą cię chronili – znają cię na wylot do tego stopnia, że nie chcą cię zmieniać i zawsze powiedzą ci kiedy nie jesteś sobą. To bardzo ważne.

Wywiady
Natalie Portman: „Nie jestem łowcą adrenaliny”
Z aktorką rozmawiamy z okazji premiery filmu „Czarny Łabędź” na DVD.
Komentarze (0)