O dubbingowaniu gry FIFA ‘09 opowiadają Dariusz Szpakowski i Włodzimierz Szaranowicz.
„Wybiegnij na murawę i rozegraj mecz jak prawdziwy zawodowiec”. To zdanie z opisu nowej edycji gry FIFA ‘09. Wiele elementów przemawia za tym, że gracz może poczuć się naprawdę wyjątkowo - oprawa wizualna, fotorealistyczna grafika, mechanika gry i… rewelacyjny komentarz! Każdy może poczuć się jak wspomniany wyżej prawdziwy zawodowiec, kiedy z głośników słyszy głosy dwóch najlepszych komentatorów sportowych w Polsce: Dariusza Szpakowskiego i Włodzimierza Szaranowicza! Obaj panowie pojawiają się w FIFIE już po raz trzeci i jak zwykle wynoszą grę na najwyższy poziom.
Panowie, Wasze losy przeplatają się od dawna. Studia, koszykówka, wreszcie praca dziennikarska…
Dariusz Szpakowski – Tak, to dla nas spotkanie po latach. Pierwszy raz spotkaliśmy się jako komentatorzy w Polskim Radiu…
Włodzimierz Szaranowicz – Wcześniej! Na czwartym roku studiów! Na specjalizacji koszykówki, którą ukończyliśmy obydwaj. Potem łatwo nam było przejść na piłkę, gry zespołowe mają tę samą specyfikę. Jednak co innego specjalizacja sportowa, a co innego dziennikarska. Darek jest „piłkarz” a ja byłem bardziej „koszykarz”…
D.Sz. – I to jaki! Przecież to Włodek wylansował NBA w Polsce. A co do przygotowania praktycznego, jakie dają studia, jest ono bardzo istotne w pracy dziennikarza. Znajomość przepisów, technik gry, historii dyscypliny to wielki atut. Mimo to zawsze dobieramy sobie współprowadzącego, najchętniej zawodnika bądź osobę związaną z danym sportem. Te same zdarzenia inaczej wyglądają w ocenie powiedzmy Włodka Lubańskiego, który grał i strzelał bramki, a inaczej w naszej. Nasza rola to stworzenie atmosfery…
W „FIFIE” poszło Panom doskonale!
D.Sz. – Zacznijmy od tego, że nagrywanie dubbingu do gry to zupełnie inne „dzieło” (śmiech). To zadanie w połowie aktorskie, siedzimy w małym pomieszczeniu, bez okien, w hełmofonach…
W.Sz. – Mija ósma godzina, czwarty mecz z rzędu a my nadal z entuzjazmem krzyczymy „gol”!
D.Sz. – Wszystko jest rozpisane na poszczególne sytuacje, jak scenariusz. Co prawda baza naszych komentarzy jest już bardzo pokaźna, nagrywamy je od 2006 roku. Jednak przy kolejnych edycjach gry wciąż trzeba dogrywać nowe rzeczy. Proszę sobie wyobrazić, że musiałem nagrać dziewięć tysięcy nazwisk!
W.Sz. – Do tego trzeba pamiętać, że te nazwiska muszą być wypowiadane z różnymi emocjami w zależności od kontekstu. Inaczej kiedy Ronaldinho strzela gola, a inaczej kiedy traci piłkę…
D.Sz. – Pełny opis sytuacji, które mamy nagrać, dostajemy z Anglii od twórców gry. Później są one tłumaczone na język polski. Następnie my z Włodkiem musimy je opracować i nagrać. Często trwa to bardzo długo, bo realizator jest wymagający i ciśnie nas jak cytrynę.
W.Sz. – Należy podkreślić, że te opisy często wyglądają w taki sposób: „drużyna jest przy piłce, ale nie potrafi wykorzystać sytuacji”. I to jest innymi słowy dziesięć różnych wersji tej sytuacji, które my sami musimy wymyślić i opowiedzieć.
D.Sz. – Chodzi o to, żeby później, w czasie gry ktoś, kto gra często nie słyszał wciąż tych samych powtórzeń. I to jest zadanie dość skomplikowane, bo ile można wymyślić synonimów dla sytuacji „zespół dośrodkowuje z rzutu rożnego, bramkarz wybija piłkę, będzie powtórny rzut rożny”? Nagrywamy: „Od rzutu rożnego!... ach!... Wybija!”, albo „Oj groźnie! Ale… Wybił” i tak siedem, czasami dziesięć, czasami dwadzieścia razy…
W.Sz. – Darek jest pierwszy głosem, jako komentator piłkarski. Ja muszę uzupełniać to, co on powie - muszę wiedzieć, o czym rozmawiamy…
W czasie nagrań nie macie Panowie żadnego monitora? Nie widzicie omawianych sytuacji?
D.Sz. – Nie! Siedzimy nad kartką papieru! Musimy uruchamiać wyobraźnię i wspomnienia z komentowanych kiedyś meczy. Wygląda to tak, że ja w całym swoim życiu nie krzyczałem „gol” tyle razy, co w trakcie tych nagrań. To samo dotyczy rzutów wolnych, rzutów rożnych i wszystkich stałych fragmentów gry. Kiedy pada gol, muszę użyć nazwy drużyny i musi paść wynik…
W.Sz. – Darek kondensuje w czasie tych mniej więcej trzech tygodni nagrań cały swój dorobek komentatorski, a ja mam super przygodę i taką namiastkę komentowania piłki nożnej. W rzeczywistości robiłem to tylko raz, to był mecz Widzewa z Juventusem.
D.Sz. – W każdym razie, kiedy już wszystko nagramy, całość jest zgrywana na płytę i jedzie do odpowiednich ludzi, którzy sprawdzają, czy wszystko jest w porządku. Następnie, kiedy gra jest już gotowa, trafia do Hiszpanii, do zespołu graczy, którzy ją testują i sprawdzają, czy wszystko działa odpowiednio, czy nasze komentarze pojawiają się w odpowiednich momentach.
Pojawiacie się Panowie także na rozgrywkach „FIFA”, to chyba całkiem inne doświadczenie od prawdziwego meczu? Polscy gracze należą do najlepszych w Europie…
D.Sz. – Tych najlepszych graczy, profesjonalistów, komentarz w ogóle nie interesuje. Zakładają na uszy słuchawki ze swoją muzyką i nie słuchają niczego innego, to pomaga im się skoncentrować.
W.Sz. – Poza tym grają tak szybko, że nie zdążylibyśmy komentować tego na żywo!
D.Sz. – Spotkania z nimi są jednak bardzo ważne ze względu na ich sugestie. Na przykład jeszcze kilka lat temu bramkarz był postacią nie aktywną w grze, dziś można bramkarzem strzelić gola przeciwnej drużynie…
Zdarzają się jakieś zabawne sytuacje w związku z „FIFĄ”?
D.Sz. – Czasami podchodzą do nas rodzice i mówią „Panie Darku! Pan jest cały czas obecny u mnie w domu” a ja się zastanawiam jak to możliwe, skoro byłem na urlopie i dawno niczego nie komentowałem. Chodzi oczywiście o „FIFĘ”…
W.Sz. – Pewna mama kiedy byłem w szkole u córki powiedziała mi wręcz, że niedługo przez nas oszaleje, bo w grę u niej w domu grają i syn i ojciec. Kobieta słyszy nasze głosy całymi dniami (śmiech).
W grze nie pojawiają się żadne „kultowe” wpadki komentatorskie?
W.Sz. – Raczej nie, trudno byłoby to zgrać z całą koncepcją…
D.Sz. – Czasami robimy sobie żarty w czasie nagrania i realizator je akceptuje. Są to wyrażenia czy komentarze, których raczej nie użylibyśmy w prawdziwym meczu. Swoją drogą odkąd pojawiły się strony internetowe zajmujące się tym zagadnieniem, wiele wpadek zaczęto nam przypisywać całkowicie niesłusznie. Mnie na przykład czyni się autorem wielu wpadek w dziedzinie lekkiej atletyki, której przecież nigdy nie komentowałem…
Rozmawiał Piotr Miecznikowski
Komentarze (0)