Trzecia część cyklu (poprzednie "Zmierzch" i "Księżyc w nowiu") będącego połączeniem romansu z trzymającym w napięciu horrorem, w którym rozterki zakochanej dziewczyny przeplatają się z opisami mrożących krew w żyłach niesamowitych wydarzeń.


Od wielu miesięcy powieści Stephenie Meyer znajdują się w czołówce listy bestsellerów „New York Timesa”. Nakład "Zaćmienia" osiągnął w USA milion egzemplarzy! To jedyna książka, która zdystansowała Harry’ego Pottera. Prawa do przekładu sprzedano do 32 krajów na całym świecie. W lutym 2008 rozpoczęły się zdjęcia do filmu "Zmierzch". Główne role zagrają Kristen Stewart i Robert Pattison. Premiera w grudniu 2008.


Kiedy media zaczynają donosić o serii tajemniczych morderstw w Seattle, a do lasów wokół Forks powraca żądna zemsty wampirzyca, Bella uświadamia sobie, że znowu grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. W dodatku, wiedząc, że jej decyzja może doprowadzić do odnowienia odwiecznego konfliktu pomiędzy wampirami a wilkołakami, zmuszona jest wybierać pomiędzy miłością Edwarda a przyjaźnią Jacoba. Zbliża się też zakończenie roku szkolnego, a więc termin przemiany – co Bella ma wybrać: życie czy śmierć?

 

 

ZAĆMIENIE (fragment)



Kolejne brutalne morderstwo. Policja podejrzewa wojnę gangów.

– Co to ma z nami wspólnego?
– Bycie potworem to nie żarty, Bello.
Przeczytałam nagłówek jeszcze raz, a potem spojrzałam Edwardowi prosto w oczy.
– To… to wampir tam grasuje? – wydukałam.
Edward pokiwał głową.
– Zdziwiłabyś się, ile nagłośnionych przez media morderstw to sprawka moich pobratymców. Jak się wie, czego się szuka, łatwo domyślić się prawdy. W tym przypadku wszystko wskazuje na wampira nowonarodzonego. To głodny i rozwścieczony nieszczęśnik, który nie potrafi się jeszcze kontrolować i zapewne brzydzi się samego siebie. Właśnie kimś takim planujesz się niedługo stać. Wszyscy przez to przeszliśmy.
Zawstydzona, odwróciłam wzrok.
– Zbieramy informacje na temat tych zbrodni od kilku tygodni, odkąd tylko zorientowaliśmy się, że to jeden z naszych. Wszystko się zgadza: ofiary giną bez śladu zawsze nocą, nie ma dowodów na to, by je coś łączyło, zwłok nikt nie stara się za bardzo ukryć… Tak, to jakiś nowy. I nikt najwyraźniej się nim nie opiekuje. – Edward zaczerpnął powietrza. – Cóż, to nie nasza sprawa. Interesujemy się tą sprawą tylko dlatego, że to nasz teren. Tak jak mówiłem, zdarza się to bardzo często. Pojawienie się każdego nowego potwora pociąga za sobą potworne konsekwencje.
Próbowałam nie zwracać uwagi na nazwiska pomordowanych, ale odcinały się od reszty tekstu, jakby wydrukowano je wytłuszczoną czcionką: Maureen Gardiner, Geoffrey Campbell, Grace Razi, Michelle O’Connell, Ronald Albrook – pięć osób, z których każda miała swoją rodzinę, swoją pracę, swoich przyjaciół, swoje marzenia, plany, wspomnienia i przyzwyczajenia – pięć osób z krwi i kości, a nie abstrakcyjnych ofiar z policyjnych statystyk…
– Ze mną będzie inaczej – powiedziałam cicho. – Już o to zadbamy. Wprowadzimy się na Antarktydę.
Edward prychnął, rozładowując nieco napięcie.
– Nie szkoda ci słodkich pingwinków?
Tak, co jak co, ale Cullenowie nie jadali nic słodkiego i malutkiego – jako że ich „wegetariańskość” polegała jedynie na tym, że nie zabijali ludzi, preferowali opierać swoją dietę na dużych drapieżnikach.
Zaśmiałam się krótko i zepchnęłam gazetę z blatu, żeby nie widzieć dłużej tych wszystkich nazwisk.
– W takim razie Alaska, tak jak było ustalone. Tylko bardziej w głębi lądu niż Juneau – jakieś miejsce, gdzie można spotkać grizzly.
– Żeby tylko grizzly – powiedział Edward. – Na północy są i niedźwiedzie polarne. A żebyś widziała tamtejsze wilki – gigantyczne!
otworzyłam mimowolnie usta i złapałam się za serce.
– Coś nie tak? – spytał Edward. Nagle uświadomił sobie swoje faux pas i zesztywniał. – Okej, zapomnij o wilkach. Nie będzie żadnych wilków, jeśli ci to nie pasuje.
Wyglądał na trochę obrażonego.
– Edwardzie, to mój były najlepszy przyjaciel. – Zabolał mnie ten czas przeszły. – Oczywiście, że mi to nie pasuje.
– Wybacz mi moje gapiostwo – oświadczył z wmuszoną uprzejmością. – Strzeliłem gafę.
– Nie przejmuj się, nic się nie stało.
Wbijałam wzrok w swoje dłonie, oparte o blat stołu. Obie były zaciśnięte w pięści.
Zapadła cisza.
Po chwili Edward wziął mnie pod brodę, zmuszając do tego, żebym na niego spojrzała. Już mu przeszło.
– Przepraszam. Szczerze.
– Wiem. Wszystko w porządku. Ja też przesadziłam z reakcją. Po prostu myślałam już o nim wcześniej, a potem ty wyskoczyłeś z tym polowaniem…
Zawahałam się. Zawsze, gdy wspominałam Jacoba, oczy Edwarda wydawały się ciemnieć. Widząc, że znowu tak się dzieje, przyjęłam błagalny ton.
– Widzisz, Charlie mówił mi przy obiedzie, że Jake przechodzi trudny okres. Mam wyrzuty sumienia. To wszystko moja wina…
– Nie zrobiłaś niczego złego.
Wzięłam głęboki oddech.
– Muszę coś z tym zrobić. Jestem mu to dłużna. Zresztą to i tak jeden z warunków Charliego.
Kiedy mnie słuchał, jego twarz znów stężała, zmieniając się na powrót w marmurową maskę.
– Wiesz dobrze, że za nic w świecie nie pozwolę ci przebywać z wilkołakiem sam na sam, a iść z tobą w charakterze ochroniarza nie mogę, bo złamałbym postanowienia naszego paktu. Chyba nie chcesz, żebyśmy rozpętali wojnę?
– Jasne, że nie.
– W takim razie nie ma co dalej o tym dyskutować.
Odsunął raptownie rękę, po czym zaczął wędrować wzrokiem po kuchni, zastanawiając się, jakby tu teraz pokierować naszą rozmową. Nagle jego oczy zatrzymały się na czymś za mną. Przekrzywił głowę i uśmiechnął się delikatnie.
– Cieszę się, że Charlie postanowił wypuszczać cię z domu, bo widzę, że musisz w pilnym trybie odwiedzić księgarnię. Te Wichrowe Wzgórza znasz już chyba na pamięć.
– Nie wszyscy mają pamięć fotograficzną, jak co poniektórzy – odburknęłam.
– Mniejsza o twoje zdolności, nie pojmuję po prostu, co ci się w tej książce podoba. Cathy i Heathcliff są okropni, tylko niszczą sobie nawzajem życie. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, żeby porównywać ich do takich par z literatury, co Romeo i Julia, czy Elizabeth Bennet i pan Darcy z Dumy i uprzedzenia. To nie historia romantycznej miłości, tylko bezsensownej nienawiści.
– Od kiedy to jesteś amatorem krytyki literackiej?
– Patrzę na fabułę obiektywnie i tyle. Być może pomaga mi w takim podejściu to, że poznałem wiele dzieł klasyków, zanim je jeszcze zaszufladkowano.
Wyglądał na bardzo z siebie zadowolonego i trudno było mu się dziwić – dość skutecznie odwrócił moją uwagę od sprawy Jacoba.
– A tak zupełnie na serio, czemu wciąż wracasz do Brontë?
Pochylił się nad blatem stołu, żeby móc przytulić swoją dłoń do mojego policzka. W jego oczach pojawiło się nieudawane zainteresowanie. Próbował – po raz kolejny – zrozumieć moje pokrętne procesy myślowe.
– Co ci się w tej powieści tak podoba?
Jego szczere zaciekawienie sprawiło, że się poddałam.
– Czy ja wiem… – Nienaumyślnie rozpraszał mnie swoim spojrzeniem – musiałam włożyć sporo wysiłku w to, żeby zebrać myśli. – Sądzę, że urzekło mnie to, że Cathy i Heathcliffa nic nie jest w stanie rozdzielić: ani jej egoizm, ani jego złe uczynki, ani nawet śmierć, jak się później okazuje…
Edward zamyślił się nad moją odpowiedzią, ale już po chwili uśmiechnął się kpiarsko.
– Ja tam nadal będę upierał się przy tym, że wyszłaby z tego lepsza historia, gdyby każde z nich miało choć jedną pozytywną cechę.
– O to właśnie w tym wszystkich chodzi – zaoponowałam. – Łączące ich uczucie to jedyna pozytywna rzecz w ich życiu.
– Mam nadzieję, że jesteś dość rozsądna, by nie pójść w ślady swoich ukochanych postaci literackich i zakochać się w kimś zupełnie pozbawionym zalet.
– Trochę się spóźniłeś ze swoim ostrzeżeniem – zauważyłam. – Ale i bez niego poradziłam sobie chyba całkiem nieźle, prawda?
Zaśmiał się cicho.
– Cieszę się, że tak uważasz.
– Mam nadzieję, że też będziesz się trzymał z daleka od takich dziewczyn jak Cathy. To jej egoizm tak naprawdę wszystko zniszczył, Heathcliff był tylko jego ofiarą.
– Będę miał się na baczności – obiecał mi Edward.
Westchnęłam. Był naprawdę niezły – prawie mu się udało – ale ja nie zamierzałam dać za wygraną.
Przyłożyłam dłoń do jego dłoni, żeby nie oderwał jej od mojego policzka.
– Muszę zobaczyć się z Jacobem – oświadczyłam z naciskiem.
Zacisnął powieki.
– Nie.
– To wcale nie jest takie niebezpieczne – ciągnęłam. – Kiedy ciebie nie było, spędzałam w La Push całe dnie i nigdy nawet nie poczułam, że czymś ryzykuję.
Byłam pewna swoich racji, ale nie przewidziałam jednego: że pod koniec mojej wypowiedzi zadrży mi głos, bo uzmysłowię sobie, że przecież kłamię. To, że przy wilkołakach nigdy nie poczułam strachu, nie było prawdą. Przed oczami stanął mi olbrzymi szary basior z obnażonymi kłami – wpatrzony we mnie i gotowy do skoku. Na samo wspomnienie tamtego wydarzenia spociły mi się dłonie, co rzecz jasna nie uszło uwadze Edwarda. Usłyszał też, że przyspieszyło mi tętno, i pokiwał ze smutkiem głową. Przejrzał mnie na wylot – nie musiałam nic mówić.
– Wilkołakom brakuje samokontroli. Zadając się z nimi, można odnieść poważne obrażenia. A czasami, niestety, od tych obrażeń się umiera…
Chciałam temu zaprzeczyć, ale przypomniało mi się coś jeszcze: piękna twarz Emily Young oszpecona potrójną linią głębokich blizn zaczynających się w kąciku jej prawego oka i wykrzywiających jej usta w trwałym grymasie.
Edward czekał w milczeniu, aż sama dojdę do jedynego słusznego wniosku.
– Nie znasz ich – powiedziałam szeptem.
– Bello, znam ich lepiej, niż ci się wydaje. Byłem tu ostatnim razem.
– Jakim ostatnim razem?
– Nasze ścieżki skrzyżowały się po raz pierwszy około siedemdziesięciu lat temu, gdy dopiero co osiedliliśmy się w pobliżu Hoquiam. Było to jeszcze, zanim dołączyli do nas Alice i Jasper. Mimo że i tak mieliśmy nad watahą przewagę liczebną, nie wystraszyli się nas i chcieli się bić. Gdyby nie Carlisle, nie wiem, jakby się to skończyło. Udało mu się jednak przekonać Ephraima Blacka, że koegzystencja naszych ras jest możliwa i w końcu zawarliśmy słynny pakt.
Dziwnie było mi słuchać o tym, że Edward znał osobiście pradziadka Jacoba.

 

Wydawnictwo Dolnośląskie / F.N.