Akustyczne instrumenty, floydowskie brzmienia, gościnny udział Stanisława Soyki i Gaby Kulki w nagraniach - Reni Jusis ujawnia nową płytą swoje nieznane oblicze. Elektronikę porzuciła na rzecz fortepianu i rozbudowanej instrumentacji. Artystka opowiada o albumie "Iluzjon" i poszukiwaniu nowej drogi artystycznej.
Za czym Pani tęskni? Pytam o to, ponieważ właśnie tęsknotę słychać na Pani nowej płycie "Iluzjon część I" wyjątkowo wyraźnie.
Nowe piosenki to podróż sentymentalna, także do czasów dzieciństwa. To powrót do okresu, kiedy bardzo dużo czasu spędzałam przy fortepianie. Kończąc Akademię Muzyczną pożegnałam się z tym instrumentem, a spędziłam przy nim 17 lat życia - od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Teraz fortepian znowu w dużym stopniu wypełnia moją przestrzeń. Przy nim komponowałam nowe utwory, przy nim zaczynałam pracę nad ich aranżacjami i wkrótce właśnie fortepian będzie towarzyszył mi w trasie koncertowej. Stąd takie sentymentalne dźwięki, bo fortepian to dla mnie bardzo emocjonalny instrument. Chciałam, aby moja muzyka była dramatyczna i żeby grała na najwyższych nutach emocjonalnych.
W Pani najnowszych piosenkach pojawiły się też dźwięki dobrze znane z przeszłości. Skąd wziął się pomysł floydowskich brzmień na pierwszym singlu "A mogło być tak pięknie"?
To pewnie jedna z wielu inspiracji i zasługa płyt, które odkurzałam przez ostatnie trzy lata. Sięgałam po albumy, które od zawsze były w moim domu. Pomysły na kolejne instrumenty rodziły się stopniowo. Miały być z jednej strony kameralne, a z drugiej ich brzmienie miało przekazywać emocje, także bolesne. Tak postrzegam na przykład akordeon. Z kolei tajemnicze i intrygujące dźwięki można wydobyć z cymbałów wileńskich. Czasami pojawiają się gitary elektryczne, ale więcej jest jednak instrumentów akustycznych.
Na przykład wibrafon, z którego rzadko się dziś korzysta w muzyce popularnej...
Wibrafon to dla mnie instrument, który wypełnia całą przestrzeń. Kiedy dotyka się go, pomieszczenie wypełnia się niezwykłymi drganiami i wibracjami, to prawdziwa magia. Może kiedyś zaśpiewam duet z samym wibrafonem? Podczas realizacji płyty udało mi się zrealizować jeszcze jeden cel: uzupełnić kolekcję płyt Staszka Sojki. Moja wrażliwość wiele zawdzięcza talentowi Staszka. To właśnie po jego koncercie w Koszalińskim Domu Kultury postanowiłam, że założę zespół i wyruszę z nim w trasę. Dzisiaj częściej słucham jego starszych płyt, może dlatego, że najbardziej mnie wzruszają. Nie ma w nich jakichś fajerwerków i technologii, ale jest prawda płynąca z pasji.
Mniej więcej od pięciu lat nosiłam się z pomysłem nagrania płyty akustycznej i ciągle brakowało mi odwagi. Chyba dopiero teraz dojrzałam do tego, żeby podjąć takie wyzwanie. Praca przy instrumentach elektronicznych jest dla mnie znacznie łatwiejsza. Gdy podczas pracy nad "Iluzjonem" spotykałam się z zespołem i robiłam aranżacje przy fortepianie, zdałam sobie sprawę, że jest to bardzo koronkowa robota. Czułam się momentami tak, jakbym trzymała w ręku ogromną paletę i była oszołomiona możliwościami, które dawały mi wszystkie instrumenty.
Chyba też podchodzę dziś do muzyki bardziej ilustracyjnie. "Iluzjon" jest pewnym konceptem, ucieczką do realnego świata, miejscem gdzie mam swoje alter ego i szukam schronienia. Podczas tworzenia płyty często myślałam obrazami, wspomnieniami, kolorami...
Przede wszystkim brązami?
(śmiech) Taka jest okładka płyty.
Stylizowana na secesję...
Tak, chociaż jest to impresja, pomysł Soni Hensler, bardzo utalentowanej rysowniczki, ktorą zaprosiłam do współpracy . Trasa koncertowa będzie bardzo skromna, wręcz minimalistyczna. Oprócz naszych instrumentów i prostych świateł najbardziej do niej pasuje kurz starych kin i trzeszczące krzesła. Ale obraz z okładki jest piękną ilustracją kilku moich piosenek.
Większość piosenek na "Iluzjonie" to spokojne opowieści. Czy to odbicie kolejnej tęsknoty - za balladą?
Ta forma jest mi bardzo bliska. Postanowiłam w piosenkach wcielić się w role różnych bohaterek, spojrzeć na świat oczami kilku kobiet. Na przykład „Panna z bagien” to opowieść o romantycznej bohaterce, która próbuje poradzić sobie z demonami przeszłości i zastanawia się, czy przez całe życie będzie musiała płacić za błędy młodości. Jest też utwór o kurtyzanie inspirowany powieścią Hessego "Siddhartha". Bohaterki moich piosenek wiele przeżyły, czasami są to doświadczenia bardzo traumatyczne, ale z zasady nie przechodzą biernie przez życie, nawet jeśli ceną miałby być ból i długie poszukiwania.
Obok Reni Jusis pojawia się na płycie druga bardzo realna i rzeczywista kobieta. Jak doszło do współpracy z Gabą Kulką?
Z Gabą znamy się od wielu lat. Jestem jej wielką fanką i podziwiam nie tylko za to, jak utalentowaną jest artystką, ale też za to, jak wspaniałym jest człowiekiem. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Ilekroć proszę ją o radę, przysługę, rozmowę, zawsze ma milion pomysłów i jest niezwykle inspirująca. Zapraszając ją do współpracy chciałam również pokazać, że artyści potrafią się przyjaźnić, nawzajem sobie kibicować. Takie rzeczy jak konkurencja i współzawodnictwo wcale nie są regułą. Największą przyjemnością jest dla mnie spotkanie z Gabą i rozmowa z nią. Właśnie taką muzyczną rozmowę podjęłyśmy w piosence, do której Gabą napisała tekst, a ja skomponowałam muzykę. Tak powstał nasz muzyczny dialog. Drugim wspaniałym gościem na płycie jest Staszek Sojka. To spełnienie moich odwiecznych marzeń. Poprosiłam go o zaśpiewanie wokalizy w "Ostatecznym starciu", ponieważ to jedyny na tej płycie utwór o jazzowym zacięciu. Głos Staszka zabrzmiał bardzo bardzo pięknie, niczym dęty instrument. To niezwykłe móc obserwować go przy pracy.
Słuchała Pani ostatnio sporo starszych płyt. Czy były wśród nich nagrania Martyny Jakubowicz?
Tak, kolekcjonuję również jej nagrania. Także Staszek Soyka po przesłuchaniu "Iluzjonu" powiedział, że wydaje mu się, że ruszam śladami Martyny Jakubowicz. Poprzez swoje historie i niezwykle wzruszający głos zawsze do mnie przemawiała. Jej płyty są dla mnie wielką inspiracją.
Pani najbliższe koncerty będą chyba przeznaczone dla nieco innej publiczności niż ta, która przychodziła wcześniej do klubów, by potańczyć przy piosenkach Reni Jusis?
Jestem na scenie od dziesięciu lat i do tej pory miałam niezwykłe szczęście: miałam wierną publiczność. Mam wrażenie, że biegliśmy wspólnie w bardzo długim maratonie. Ale dla mnie przyszedł czas, w którym muszę się na chwilę zatrzymać, zastanowić, co dalej i wybrać nową drogę, którą będę podążać. Wierzę w to, że wśród publiczności znajdą się osoby w podobnym momencie życia, które też będą miały ochotę zatrzymać się razem ze mną. Zdaję sobie sprawę z tego, że inni pobiegną jeszcze dalej, bo mają apetyt na życie w takim pędzie. A ja być może dzięki takiemu metaforycznemu zatrzymaniu spotkam ludzi, z którymi nigdy wcześniej bym się nie zetknęła. Może będzie to również nowa publiczność? Nie chcę zastanawiać się, jak to będzie. Chcę przekonać do siebie publiczność moją nową muzyką na żywo. To jedyny sposób, by opisać moment i miejsce muzyczne, w którym teraz jestem.
Czy na koncertach pojawi się równie bogate instrumentarium jak na płycie?
Jak najbardziej. Chciałabym w miarę możliwości jeździć z takim bogatym składem. Zawsze będę zabierała ze sobą fortepian, będą też organy Hammonda i akordeon. Mamy również czarodziejski melotron, piano Rhodesa... Ciągle robimy próby i jest to kolejny ciekawy etap pracy nad płytą. Nie mogę doczekać się trasy koncertowej. Chciałabym już otworzyć drzwi do starego kina, poczuć jego zapach i absolutną ciszę, i tę szczególną atmosferę chwili, gdy sala wypełnia się dźwiękami.
W październiku ubiegłego roku pojawiła się na Pani blogu notka, że na nowej płycie znajdzie się 15 utworów, tymczasem ostatecznie będzie na "Iluzjonie" 12 piosenek. Gdzie zagubiły się trzy pozostałe?
Początkowo płyta miała nazywać się "Relanium". W trakcie pracy okazało się, że stanem bardziej odpowiadającym temu albumowi jest „Delirium”, które stało się punktem wyjścia, a wspólnym mianownikiem został ostatecznie "Iluzjon". Wymarzyłam sobie, że płytę zakończę utworem "Relanium", ale ostatnio uznałam, że nie jestem jeszcze gotowa do umieszczenia tych nagrań na płycie. To zdecydowanie materiał na kolejny album - "Iluzjon część II". Chcę go nagrać tak szybko, jak tylko będzie to możliwe. I tam znajdzie się rozwinięcie tematu "Relanium".
Czy to znaczy, że ta płyta będzie bardziej psychodeliczna?
(śmiech) Nie, myślę, że będzie bardziej kameralna i intymna.
Rozmawiała Magdalena Walusiak
Premiera albumu "Iluzjon" już 24 kwietnia!
Płyta objęta jest patronatem empiku.
Komentarze (0)