MANGA I KOMIKS

Romansowa manga o Józefie Poniatowskim! „Aż do nieba. Tajemnicza historia Polski”

Ostatnim miejscem, w którym spodziewalibyśmy się lekcji polskiej historii jest japońska manga z lat 90. A jednak! Trzytomowa seria „Ten-no hate made” stworzona przez Riyoko Ikedę zabiera nas do Polski przełomu XVIII i XIX wieku. A w tle wielka polityka i… intrygi miłosne!

Manga skupia się na życiu Józefa Poniatowskiego – od jego najmłodszych lat, aż do tragicznej śmierci w 1813 w bitwie pod Lipskiem. Śledzimy więc perypetie bratanka króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i z jego perspektywy odkrywamy skomplikowane (szczególnie dla zagranicznego czytelnika!) tło historyczne: czasy konstytucji 3 maja, nieuchronnie zbliżające się rozbiory etc. Nie zabraknie także znajomych postaci drugoplanowych – jednym z nich jest chociażby Tadeusz Kościuszko.

Gatunkowo „Aż do nieba” to typowe shojo – skierowane raczej do nastoletniego czytelnika, w dużej mierze skupione na emocjach głównych bohaterów oraz na wątkach romantycznych. Autorka zmienia niektóre fakty historyczne na potrzeby budowania narracji, jednocześnie starając się nie odchodzić od nich zbyt daleko. W efekcie „Ten-no hate made” jest dla polskiego czytelnika niezwykle ciekawym doświadczeniem – jednocześnie obca i dziwnie znajoma, na równi budząca nostalgiczne skojarzenia z najpopularniejszymi mangami końca XX wieku oraz zakurzonym podręcznikiem do historii.


Zainteresował cię temat? Sprawdź nasz artykuł „Najciekawsze mangi z gatunku shojo


 

Okładki tomów „Aż do nieba”

Okładki tomów „Aż do nieba” / materiały wydawnictwa J.P. Fantastica

 

Geralt w feudalnej Japonii! „Wiedźmin: Ronin”

„Wiedźmin” wciąż pozostaje jednym z najważniejszych polskich, kulturalnych, towarów eksportowych. Cykl Andrzeja Sapkowskiego od lat rozpala wyobraźnię twórców z różnych krajów – mamy kultową serię gier od rodzimego CD Projekt RED, amerykański serial z Henrym Cavillem w roli głównej oraz cały szereg rozmaitych komiksów. I wśród tych ostatnich znajdziemy wyjątkową perełkę – stworzony przez polsko-japoński duet „Wiedźmin: Ronin”

W „Roninie” opowieść o Geralcie z Rivii zostaje przeniesiona w realia feudalnej Japonii epoki Endo. Oczywiście na początku trudno przyzwyczaić się do Geralta ubranego w tradycyjny strój z epoki i dzierżącego katanę w miejsce swoich ikonicznych mieczy, ale kiedy pozbędziemy się pierwszego zdziwienia, docenimy jak intrygującym zabiegiem było ubranie znanych bohaterów w nowe kostiumy. Zwłaszcza, że sam świat wykreowany przez Andrzeja Sapkowskiego stanowi wymieszanie rozmaitych kulturowych tropów: mamy rodzime strzygi, anglosaskich elfów i krasnoludy, a nawet wywodzącego się z arabskich wierzeń dżinna. „Wiedźmin: Ronin” to wyjątkowo intrygująca interpretacja, świeże spojrzenie na kultowego bohatera i jednocześnie prawdziwa gratka dla wszystkich fanów polskiej fantastyki.


Lubisz „Wiedźmina”? Poznaj nasze inne teksty:


 

Komiks „Wiedźmin: Ronin”

Komiks „Wiedźmin: Ronin” / materiały wydawnictwa Story House Egmont

 

GRY

jRPG o Chopinie i… „Polce”? „Eternal Sonata”

Od zawsze w Polsce panuje przekonanie, że Japończycy są zakochani w muzyce Fryderyka Chopina. I choć ten stereotyp został przez lata został przesadnie napompowany, prawdą jest że twórczość polskiego kompozytora jest w kraju kwitnącej wiśni szeroko rozpoznawalna i ma swoje spore grono wielbicieli. Co może zaskakiwać, Fryderyk Chopin okazał się na tyle popularnym bohaterem, że doczekał się własnej, japońskiej gry wideo. I to nie byle jakiej – „Eternal Sonata” to jRPG z prawdziwego zdarzenia, w której nasz poczciwy Fryderyk trafia do magicznej krainy, gdzie wykorzystuje swoje talenty muzyczne do walki z potworami!

Wydane w 2007 roku „Torasuti beru: Shopan no yume” (na rynek europejski przetłumaczone jako „Eternal Sonata”) zaczyna się w ostatnich godzinach życia rodzimego kompozytora. Fryderyk targany koszmarami, na granicy snu i jawy, przenosi się do magicznej krainy. Tam spotyka nastoletnią dziewczynę o imieniu… „Polka” (naprawdę!). Razem wyruszają na przygodę, w której spotkają potężnych sojuszników, jeszcze groźniejszych przeciwników. Szybko okazuje się, że los królestwa leży w ich rękach.

Pod względem gameplayu „Ethernal Sonata” czerpie z klasyków gatunku w rodzaju „Final Fantasy” czy „Dragon Questa”. Gracze zaznajomieni z typowymi japońskimi RPG-ami wiedzą, czego się spodziewać – długiej, rozbudowanej fabuły, masy turowych walk z losowymi przeciwnikami. Paradoksalnie gra wcale nie jest żartem – to kompetentna i bardzo ładna pod względem audiowizualnym produkcja, którą docenią fani. Oczywiście po tym jak tylko otrząsną się z faktu, że naprawdę istnieje jRPG o Chopinie!

 

 

Z ziemi polskiej do… Chin?

Podobnym, a może nawet jeszcze większym zaskoczeniem, może być gra „The Knights of the Cross” stworzona przez chińskich twórców LongYou Game Studio i Olive Panda Studio. Postanowili oni zainspirować się… „Krzyżakami” Henryka Sienkiewicza!

Jakie połączenie uzyskają, łącząc klasykę polskiej literatury z anime? Bardzo nietypowe i od razu ostrzegamy, miłośnikom prozy Sienkiewicza ta adaptacja może nie przypaść do gustu, bo choć są elementy, które się zgadzają z wydarzeniami opisanymi w „Krzyżakach”, to twórcy zapowiadają, że  puścili wodze fantazji. I tym sposobem oprócz rycerzy znajdziemy magów, a wojownicy (i wojowniczki) bardziej przypominać mają postacie z japońskich komiksów fantasy, niż filmów historycznych. Może się okazać, że drobna i delikatna Danusia przywdzieje zbroję i ruszy na siły Zakonu, a Jurand ze Spychowa stanie się drugim Naruto.

Gra strategiczna niestety nie pojawi się na polskim rynku, ale będzie przetłumaczona na język angielski. Premiera planowana jest na 9 lutego 2023 roku.

 

store.steampowered.com

The Knights of the Cross / mat. promocyjne

 

FILMY

Robert Pattinson mówi po polsku

Kto z nas nie dopatrzył się choć raz nawiązania do Polski, oglądając anglojęzyczne filmy? Jest ich naprawdę całkiem sporo! Cieszymy się, widząc polskie nazwisko u jednego z bohaterów, śmiejemy, słysząc nasz język i kibicujemy polskim aktorom, próbującym swoich sił w kinie amerykańskim.

W 2011 roku zaskoczyła nas fabuła hollywoodzkiej produkcji z Robertem Pattinsonem i Reese Witherspoon w rolach głównych. Mowa oczywiście o filmie „Woda dla słoni”, który szczególnie zaciekawił polskich widzów. Dlaczego? Bo dostaliśmy w nim całą masę nawiązań do naszej ojczyzny, które tak bardzo lubimy.

 

 

Główny bohater, grany przez Pattinsona, to syn polskich emigrantów Jacob Jankowski. Po śmierci rodziców dołącza do cyrkowej trupy jako lekarz weterynarii. I to dzięki niemu otrzymujemy w filmie sporą dawkę języka polskiego! Jacob po polsku zwraca się do słonicy Rosie, która grzecznie wykonuje jego polecenia, i to właśnie te sceny skradły serca widzów. Akcent aktora nie jest idealny, ale próby mówienia w naszym języku wychodzą mu naprawdę nieźle – wiadomo przecież, że polski to jeden z najtrudniejszych języków na świecie. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zobaczyć „Wody dla słoni”, koniecznie nadróbcie zaległości!

 

Woda dla słoni

 

Magneto był z Pruszkowa! Filmy „X-men”

Kolejnym przykładem filmowych nawiązań do naszego kraju mogą być adaptacje kultowych „X-menów” .

W „X-Men: Apocalypse” Bryana Singera pojawia się wiele scen, które rozgrywają się w… Pruszkowie, gdzie wraz z rodziną mieszka (grany przez Michaela Fassbendera) Magneto. Usłyszeć możemy sporo dialogów w rodzimym, szeleszczącym języku, a protagonista nawet trochę śpiewa. Godne pochwały, bo z pewnością niełatwe dla aktora!

 

 

Miłośnicy filmów o superbohaterach nie powinni być szczególnie zdziwieni. Jedna z pierwszych produkcji w ramach tego uniwersum („X-men”) rozpoczynała się od sceny w obozie koncentracyjnym Auschwitz. To właśnie wtedy młody Max Eisenhardt odkrył swoje zdolności.

Te wątki oczywiście mają swoje źródło w komiksach. Numer „Classic X-Men” z 1987 roku wprowadził motyw pochodzenia mutanta do opowieści. Natomiast w 2008 zeszyt „X-Men: Magneto Testament” bardzo szeroko go rozwinął.

 

X-Men: Apocalypse

 

„Miasto Aniołów” i polska modlitwa

Historia Anioła zakochującego się w żyjącej kobiecie to absolutny wyciskacz łez. Seth wspólnie z innymi przedstawicielami Niebios krążył po ziemi i pomagał zmarłym przedostać się na drugą stronę. Podczas swojej wędrówki spotkał Maggie Rice, w której od razu się zakochał. Niestety, ich uczucie nie mogło rozkwitnąć ze względu na kwestię nieśmiertelności i niematerialności Setha. Anioł postanowił jednak zerwać ze swoją naturą, wyrzekając się błogosławieństwa. W tym celu musiał popełnić samobójstwo.

 

 

Motyw polski w „Mieście Aniołów” jest symboliczny. W chwili, kiedy skrzydlaty kochanek rzuca się z dachu wieżowca, do uszu widzów docierają słowa Pozdrowienia anielskiego, czyli modlitwy „Zdrowaś Maryjo”. Dlaczego twórcy ścieżki dźwiękowej do filmu „Miasto Aniołów” (Johnny Rzeznik i Gabriel Yared) zdecydowali się na umieszczenie tego fragmentu? Prawdopodobnie chodziło o hołd dla twórczości Jerzego Kilara. Oryginalny soundtrack bazował bowiem na fragmentach „Angelusa” polskiego kopmozytora. Czy tak było w rzeczywistości? Trudno powiedzieć. Bez wątpienia pozostaje fakt, że podniosły moment został przepięknie podkreślony melorecytacją chóru oraz organową muzyką.

 

Miasto Aniołów (Reedycja)

 

Vince Vaughn jako dumny rodak

Gary Grobowski (Vince Vaughn) w filmie „Sztuka zrywania” nie ukrywa polskich korzeni. Dumnie chodzi w t-shircie z orłem i napisem Poland czy „Polish and proud”.

Jednak o ile mundur wymaga od noszącego go szlachetnych czynów, to polski t-shirt… już niekoniecznie. Zwłaszcza, że naszego bohatera oglądamy w momencie kryzysu, kiedy to zawsze zwraca się uwagę bardziej na wady i śmiesznostki. Kanapowy tryb życia, „genialne pomysły” na kolejne posunięcia biznesowe, wybuchowy charakter, a to wszystko zmiksowane z ułańską fantazją – tak można streścić jego bohatera. A przecież ma taką świetną dziewczynę, którą gra Jennifer Aniston!

 

 

W filmie widzimy też polskie akcenty w wystroju wnętrz – na ścianie biura dumnie pręży się flaga, a jej powaga podkreśla komizm kolejnych przygód bohatera.

Po kilku latach Vince Vaughn kolejny raz zagrał bohatera z polskimi korzeniami – Davida Wozniaka w filmie „Wykapany ojciec”.

Charakterem nieco przypomina postać ze „Sztuki zrywania”, także widzimy go w charakterystycznej koszulce (tym razem z napisem Wozniak 19), a jego ojca zagrał polski aktor Andrzej Blumenfeld.

 

 

Po tych dwóch rolach wielu fanów zaczęło zastanawiać się czy Vince Vaughn jest z pochodzenia Polakiem? W wywiadach aktor mówił, że jego żyłach miesza się krew libańska, włoska, irlandzka, angielska czy niemiecka, jednak polskiej brak.

 

Wykapany ojciec

 

Kielbasa i pierogi – polskie jedzenie w filmach

Aktorzy aktorami, postaci postaciami, ale nie można zapomnieć jaką rolę w światowym kinie odgrywa polskie jedzenie! „Polish kielbasa”, pierogi, gołąbki, bigos czy szynka – chyba nie ma kinomana, który zliczyłby wszystkie wystąpienia polskich dań na ekranie. W jakich kontekstach się pojawiają? Jako comfort food, jako coś dziwnego, czego gotowanie roztacza niezbyt przyjemny zapach w kuchni, jako europejski przysmak, ale też jedzenie, które pojawia się w ważnych emocjonalnie scenach.

W świątecznym hicie „Love Actually” Karen, grana przez Emmę Thompson, będąc u matki w domu, zauważa, że trzyma ona pod schodami wędzoną szynkę. Zaczyna wypytywać skąd się wzięła i od słowa do słowa odkrywa sympatię mamy do sąsiada z Polski. To oczywiste: Polak jak kocha – to karmi!

Z kolei w serialu „Girls” kiedy Hannah (Lena Dunham) spotyka się na obiedzie z ojcem, ten robi jej niemal wykład o pierogach – o tym gdzie można, a gdzie nie można dostać pierogów, jakie są ich rodzaje, że różnią się od regionu. Chce w ten sposób zagadać trudny temat, którym jest to, że opuścił żonę. Czy udaje mu się to? Przez chwilę tak, bo jak wiadomo o pierogach i ciekawostkach z nimi związanych można opowiadać w nieskończoność!

MUZYKA

Spacer do Polski, czyli kawałek Lil Yachty’ego

Utwór „Poland” stał się viralem nie tylko w kraju nad Wisłą. Do sieci trafił 4 października, by następnie szturmem wziąć listy przebojów oraz rozgrzać media społecznościowe do czerwoności. Klip także pęka w szwach od motywów polskich. Raper wsiada na nim do metra na stacji „Poland” i dojeżdża do stacji „Warsaw”. Warto dodać, że Warszawę w teledysku odegrał krakowski Barbakan, czyli w sumie Lil Yachty zmieścił się w naszych granicach.

 

 

Skąd jednak pomysł na piosenkę i umieszczenie Polski w jej zwrotkach? Okazuje się, że Amerykanin nie zrobił tego z miłości do pierogów czy zachwytu nad naszą historią. Kawałek powstał w ramach żartu podczas rozgrzewki w studiu nagraniowym. Jego znajomy popijał wodę Poland Spring, która w Stanach jest bardzo popularna. Tylko tyle i aż tyle wystarczyło, żeby zarapować raptem jedną zwrotkę, a następnie efekt muzycznej zabawy wypuścić na szerokie wody Internetu. Popularność fragmentu skłoniła Yachty’ego do ukończenia dzieła.

Na reakcję polskiej sceny rapowej nie trzeba było długo czekać. Bedoes i jego ekipa 2115 wypuścili remix, a ten został dostrzeżony przez twórców zza oceanu.

 

 

David Bowie patrzy na Warszawę

Lata 70. i 80. są uznawane za najbardziej kreatywny czas w twórczości Davida Bowiego. Ich częścią była wielka trasa koncertowa w Japonii i… kryzys twórczy. Jak głosi legenda, to właśnie przez niego wybrał się w podróż koleją transsyberyjską – chciał poznać kraje żyjące za żelazną kurtyną.

Wracając trasą kolejową Moskwa – Paryż jego pociąg miał długą przerwę na stacji Warszawa Gdańska – Dworzec Centralny był jeszcze w budowie.

 

 

Co się wtedy wydarzyło? Tu zaczynają się domysły, które paradoksalnie, mimo upływu czasu są coraz żywsze. Najpopularniejsza wersja głosi, że David Bowie wysiadł z pociągu i przeszedł się na spacer po Żoliborzu. Wszedł do sklepu z płytami (chcemy wierzyć, że do Empiku), gdzie zakupił winyl Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk. Jaką stolicę mógł zobaczyć w maju 1973 roku? Zapewne mocno kontrastującą ze znanymi mu Londynem, Berlinem czy Paryżem. Jej atmosfera oraz pieśń „Helokanie” Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk stały się inspiracją do utworu „Warszawa”, który zamieścił na płycie „Low” wydanej w 1977 roku.

Mroczny, oniryczny, elektroniczny utwór świetnie brzmi do dziś, i to nie tylko dla warszawiaków.

 

Low (Reedycja)

 

Zdjęcie okładkowe: shutterstock, meunierd