Rozmowa z Carlosem Marrodánem Casasem, wybitnym znawcą i tłumaczem literatury hispanojęzycznej. W jego przekładzie ukazały się w Polsce m.in. książki Mario Vargasa Llosy, Gabriela Garcíi Marqueza i Carlosa Ruiza Zafóna.


Zofia Zaleska: Na liście bestsellerów Empiku niezmiennie pojawiają się Miłość w czasach zarazy Gabriela Garcíi Marqueza i Cień wiatru Carlosa Ruiza Zafóna. W czym tkwi sekret tej prozy?

Carlos Marrodán Casas: To dwie różne książki i dwaj różni pisarze. Z Marquezem sytuacja jest w miarę oczywista – na popularność Miłości w czasach zarazy wpłynął niewątpliwie film o tym samym tytule w reżyserii Mike’a Newelle’a, który wszedł do kin w zeszłym roku. Sukces tej książki jest o tyle zaskakujący, że obecna jest na rynku polskim od kilkunastu lat. Wcześniej ludzie ją lubili i często się na nią powoływali, ale dopiero film wyniósł ją na listy bestsellerów. To dowód na to, że adaptacja filmowa potrafi wydobyć książkę z zapomnienia. Zabawne jest to, że filmu już dawno nie ma na ekranach, a książka wciąż świetnie się sprzedaje. To mnie bardzo cieszy. Żałuję jednak, że Miłość w czasach zarazy sama z siebie nie potrafiła wzbudzić takiego zainteresowania, że potrzebowała pomocy innego medium.


A jak jest z Zafónem, autorem Cienia wiatru?

Tak długie, bo kilkuletnie utrzymywanie się Cienia wiatru na listach bestsellerów wielu krajów to fenomen. Bardzo rzadko się zdarza, by książka nie promowana na bestseller tak świetnie się sprzedawała. A to był właśnie przypadek Cienia wiatru. W Hiszpanii wypromowali ją internauci. Wydawcy zauważyli potencjał książki Zafóna dopiero wtedy, gdy sprzedała się ona w kilkuset tysiącach egzemplarzy. Tak długa – bo siedmioletnia – popularność Cienia wiatru jest zaskakująca. Żyjemy bowiem w czasach szybkiej konsumpcji i kultury fast foodowej.


Może jednak wśród tych fast foodów ludzie szukają czegoś głębszego, oryginalnego? Czy Zafón może sprostać ich oczekiwaniom?

Zafón umiejętnie wykorzystał pewne sprawdzone konwencje. Napisał książkę odwołującą się do powszechnych emocji i powielającą pewien typ prozy, która odeszła już dawno do lamusa. Myślę tu o dziewiętnastowiecznej powieści, wychowawczej, sensacyjnej, czasem z elementami powieści gotyckiej. W Cieniu wiatru często padają takie nazwiska, jak: Aleksander Dumas, Wiktor Hugo, Karol Dickens. Wychowałem się na tej literaturze i czytanie powieści Zafóna było dla mnie jak powrót do świata dzieciństwa. Niepostrzeżenie mnie uwiódł, odkryłem bezpretensjonalną radość czytania. Ludzie potrzebują fikcji, szukają jej w powieści, w kinie. Na tę potrzebę odpowiada Cień wiatru. Sukces tej powieści wylansował Zafóna jako pisarza, ale i przysporzył mu kłopotów. W następnych książkach musi sprostać oczekiwaniom wielbicieli.


Czy kolejna książka Zafóna Gra anioła, która lada chwila ukaże się w Empiku, też ma szansę stać się bestsellerem?

Już nim jest w Hiszpanii. Od kwietnia sprzedała się w milionie czterystu tysiącach egzemplarzy. Gra anioła, podobnie jak Cień wiatru, czerpie z tradycji XIX-wiecznej literatury. Bohaterem tej książki jest autor popularnych wówczas powieści w odcinkach, które pisze pod pseudonimem, dla pieniędzy. Gdy pod własnym nazwiskiem wydaje dzieło swojego życia, ponosi porażkę. Czytelnicy skoncentrują się zapewne na fabule oraz scenerii – tym razem jest to Barcelona lat dwudziestych XX wieku. Ale fabuła jest tu dziwnie i zaskakująco skonstruowana.

Dla mnie to książka niepokojąca, ze sporą dozą metafizyki. Przeczytałem ją kilkakrotnie, najpierw jako czytelnik, potem tłumacząc ją i redagując. Te lektury umocniły mnie w przekonaniu, że jest w niej sporo pytań, na które czytelnik musi sobie odpowiedzieć. Ważny jest na pewno autobiograficzny aspekt książki, fakt, że podskórnie zadaje ona pytanie o sytuację pisarza sukcesu, poddanego mechanizmom kultury masowej.
Gra anioła to kolejna z czterech w sumie powieści, w których Zafón chce przedstawić historię Barcelony XIX i XX wieku. Tak jak do miasta można zwykle wjechać z czterech stron, czterema bramami, tak wedle zapowiedzi Zafóna jego kolejne powieści mają być swoistymi bramami do Barcelony.


Czy pojawił się w Hiszpanii pisarz, który mógłby zagrozić pozycji Zafóna?

Po swoim nieprawdopodobnym sukcesie nie ma on w tej chwili konkurenta. Bardzo dużo zarobił na Cieniu wiatru, mieszka w okazałej posiadłości w Beverly Hills, ma status niemal gwiazdy filmowej. Zafón wypowiedział się ostatnio w prasie hiszpańskiej o rynku czytelniczym i kulturze masowej w sposób, który oburzył hiszpańskie środowisko literackie. Stwierdził, że najlepsza współczesna literatura powstaje w Stanach Zjednoczonych, a jej twórcami nie są pisarze, lecz autorzy scenariuszy do seriali telewizyjnych. Film i telewizja zdetronizowały literaturę. Tworzone w Ameryce seriale są często na wysokim poziomie, mają wciągającą intrygę, zaskakujące zwroty akcji, mówią o ludzkich problemach i emocjach. Pamiętam świetny serial Przystanek Alaska, a teraz wciągnąłem się w inny: Gotowe na wszystko. Zafón może mieć rację. Przy tych serialach pracują ludzie, którzy w innej sytuacji może pisaliby fantastyczne powieści. Tylko że pieniądze są w telewizjach, a nie w księgarniach. Ale scenarzyści często pozostają anonimowi i niedocenieni.


Jaka jest tajemnica dobrego przekładu?

Tłumacz musi być bardziej oczytany niż autor i potencjalny czytelnik, musi mieć świetne ucho do książek, żeby trafnie wyrazić we własnym języku to, co tłumaczy. Poza tym należy oczywiście kochać literaturę. Tłumaczenie to pasja. Trzeba być tytanem pracy albo trafić na autora takiego jak Zafón, aby utrzymywać się z przekładów.   


Po książki jakich jeszcze pisarzy literatury hispanojęzycznej warto sięgnąć?

Bardzo interesującym pisarzem jest Javier Marías, w Polsce wciąż niedoceniony. Na odkrycie czeka chilijski pisarz i poeta Roberto Bolano oraz Hiszpanie: Enrique Vila-Matas, Javier Cercas, Justo Navarro. Ale są pisarze jak Zafón, którzy będą docierać do milionów, oraz tacy jak Marías i Vila-Matas, których książki w Polsce przeczyta kilka tysięcy czytelników. Ale to jest i tak zwycięstwo dobrej literatury.