Wreszcie nadeszła chwila, której miliony fanów „Gwiezdnych wojen” wyczekiwali już od ubiegłego roku. „Przebudzenie mocy” na nowo rozbudziło wspomnienia o pierwszej, klasycznej trylogii gwiezdnej, ale i apetyty fanów na więcej. I choć „Łotr 1” nie jest kolejną częścią głównej historii (na tę poczekamy kolejny rok), pozwala spojrzeć na losy Imperium i Rebelii z zupełnie nowej perspektywy. I – jak pokazują pierwsze recenzje – jest naprawdę dobrze.

Reżyserem filmu „Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie” jest Gareths Edwards, dla którego to pierwsze doświadczenie z Gwiezdnymi Wojnami. Ale możemy być spokojni o fabułę, jak i efekty, bo nad filmem opiekę producencką, jak zawsze, sprawuje George Lucas.

Wyrusz na obrzeża Imperium

„Łotr 1” jest niejako łącznikiem między częściami I – III, które kończą się upadkiem Jedi i powstaniem mrocznego Imperium, a kultową „Nową nadzieją”, która ponad 39 lat temu rozpoczęła naszą przygodę ze światem Jedi i Sithów. Pamiętacie napisy początkowe pierwszych „Gwiezdnych Wojen”, w których widzowie otrzymują informację o tym, że rebelianci wykradli plany Gwiazdy Śmierci – śmiercionośnej broni Imperium? Tak! To właśnie historia ich misji jest kanwą fabularną „Łotra 1”. I wreszcie uzyskujemy odpowiedź na pytanie, jak do tego doszło.

Kobiece bohaterki rządzą

Była księżniczka (i generał) Leia Organa, a ostatnio, w „Przebudzeniu Mocy” – Rey: silne kobiece bohaterki, które wysuwają się na pierwszy plan. A teraz mamy Jyn Erso. Grana przez Felicity Jones bohaterka to córka człowieka odpowiedzialnego za budowę Gwiazdy Śmierci (w tej roli Mads Mikkelsen). Jyn dołącza do ruchu oporu - Rebelii, która stara się wykraść plany Gwiazdy Śmierci, aby ją zlikwidować i ocalić Galaktykę.

W obsadzie znaleźli się również m.in. Riz Ahmed, Diego Luna, Jiang Wen, Donnie Yen i Ben Mendelssohn, a recenzenci, po przedpremierowych pokazach chwalą wysoki poziom aktorstwa. Na uwagę zasługują też sceny batalistyczne. Fani mogą liczyć również na wszystko to, co w „Gwiezdnych Wojnach” lubimy najbardziej – monumentalne sceny batalistyczne, niesamowite efekty specjalne i… emocje. Bo to one sprawiają, że możemy identyfikować się z bohaterami i tak bardzo przeżywać ich losy.

I co najważniejsze, recenzenci podkreślają, że historia nakreślona w „Rougue One” (angielski tytuł najnowszego filmu) jest spójna z pozostałymi filmami uniwersum, także pod kątem scenografii czy kostiumów (tak, by filmy sprzed dekad nie wyglądały na „zacofane technologicznie”) i… otwiera drogę do powstawania kolejnych takich historii na peryferiach tej głównej.

„Łotr 1” to obowiązkowa pozycja dla każdego fana „Gwiezdnych Wojen”… i nie tylko. Jeśli lubicie dobre kino sci-fi, na pewno będziecie się w kinie świetnie bawić.

Ruszajcie więc na seanse, by jeszcze przed świętami zrobić sobie wyjątkowy prezent i… Niech Moc będzie z Wami!