Małgorzata Braunek była jedną z najbardziej znanych polskich aktorek. Oleńka z „Potopu” na stałe wpisała się w kanon polskiego filmu. Znaliśmy ją również jako buddystkę, nauczycielkę zen i propagatorkę wegetarianizmu, walczącą choćby o prawa człowieka Chinach. Kiedy w 2014 roku odeszła po chorobie nowotworowej, pustkę odczuło wiele osób. Jedną z nich był dziennikarz, pisarz, podróżnik i wieloletni przyjaciel Braunek – Artur Cieślar.
Jego „Listy do Małgosi” to intymna opowieść o jej ostatnim roku życia i doświadczeniu przemijania. Dla autora stała się ona sposobem na „przepracowanie” śmierci – nie tylko tej konkretnej, ale zjawiska umierania, dotykającego każdego z nas, w ogóle.
Więcej niż wspomnienia
Kiedy Małgorzata Braunek żyła, Cieślar każdy swój dzień rozpoczynał od rozmowy telefonicznej z przyjaciółką. Gdy umarła – zaczął do niej pisać listy, przelewając na papier to, co poruszyłby w dyskusji z aktorką. I to właśnie te listy stały się bazą dla mającej w maju 2015 roku książki.
Co w nich znajdziemy? Ich wspólne wspomnienia, przeżycia, refleksje nad życiem i śmiercią oraz zapis radzenia sobie z poczuciem pustki po utracie kogoś bliskiego.
Jak autor sam mówi, książkę dedykuje wszystkim, cierpiącym i odchodzącym, ale również tym, którzy pozostają. Intymny zapis doświadczeń egzystencjalnych związanych z sytuacją graniczną może mieć wartość terapeutyczną, ale też udowodnić, że śmierć – niezależnie od wyznawanego systemu wartości – wcale nie musi oznaczać końca. Po bliskiej osobie bowiem pozostają wspomnienia i wspólne doświadczenia. A na nich można zbudować coś nowego.
„Listy do Małgosi” to wzruszająca książka, która zamiast smutku przyniesie poczucie ukojenia. Szukając w lekturze refleksji i pretekstu do rozważań nad własnym (i nie tylko) życiem – zdecydowanie warto sięgnąć po tę pozycję.
Komentarze (0)