Ryzykowna, szalona i nieodpowiedzialna podróż w nieznane, okraszona błyskotliwym i bardzo przewrotnym poczuciem humoru oraz szczyptą erotyzmu - tak w skrócie można określić powieść Radka Knappa - „Lekcje pana Kuki”. Książka ukazała się na rynku 31 października nakładem wydawnictwa Sonia Draga, a jej ekranizacja (m.in. z udziałem Tomasza Karolaka, Andrzeja Grabowskiego i Anny Przybylskiej) trafi do polskich kin trzy tygodnie później, czyli 21 listopada.
KRÓTKO O KSIĄŻCE:
Waldemar nigdy nie był za granicą i postanawia to wreszcie zmienić. Za namową sąsiada, pana Kuki, wyrusza więc do Wiednia, by zobaczyć trochę świata, a przy okazji zarobić parę groszy. Kiedy autobusem, który przypomina „lodówkę na kółkach” po brzegi wypełnioną pseudoturystami trudniącymi się przemytem, dociera wreszcie do na miejsce, okazuje się, że na nic zdadzą się rady i przestrogi sąsiada. Waldemar zdany jest sam na siebie, a że w obcym mieście na młodego Polaka czyha mnóstwo pokus i pułapek, czeka go twarda szkoła życia. Cóż, zawsze jest przecież dobry czas na lekcje, zwłaszcza od tak doświadczonego nauczyciela, jakim jest życie.
PRASA:
„Książka pełna jest niezwykłych zbiegów okoliczności, które mają przekonywać, że choć świat tak przepełniony jest zepsuciem i marnością, to przecież choćby z przekory warto na nim pozostawać tak długo, jak to tylko możliwe(…) Bronią autora jest nieprzeciętne poczucie humoru i przewrotność. Każda prosta formułka, którą przyszpilimy tę powieść, jest w jakiś sposób słuszna, ale gdy tylko ją wypowiemy, okazuje się, że książka wymknęła się nam, tak jak bohater, wciąż wyprowadzany przez pisarza z rozmaitych opresji”.
Marek Mikos, Gazeta Wyborcza
„Prosto i bezpretensjonalnie opowiada Knapp o erotycznych i kapitalistycznych pokusach. Rozprawia o regularnym seksie kamienia łupanego, zastawia na swojego bohatera niebezpieczne pułapki, tworząc tym samym jedną z najbardziej przebiegłych i zabawnych książek sezonu”.
Der Spiegel
„To błyskotliwy autor, z polotem i ogromny poczuciem humoru”.
Marcel Reich Ranicki
FRAGMENT POWIEŚCI
Aby się dowiedzieć, dlaczego ptaki nie lecą wstecz, wystarczy mi wyjrzeć przez okno. Wszystkie wydarzenia ostatnich dwu miesięcy przewijają się wtedy przede mną z taką jasnością, jakbym leżał na łożu śmierci. Widzę rzeczy, o jakich nie wiedziałem, że w ogóle istnieją, i tak wyraźnie rozpoznaję twarze, jakbym patrzył w lustro. Najwyraźniej jednak widzę sam siebie, wątpliwego bohatera pewnej historii, mającej początek tego dnia, gdy zastukałem do drzwi pana Kuki, oszusta, który nawarzył całego piwa.
Drzwi mieszkania pana Kuki były równie cienkie jak wszystkie inne w naszym domu, upłynęło jednak trochę czasu, zanim usłyszał moje pukanie. Dopiero po kilku minutach uchylił je lekko i podejrzliwym wzrokiem zmierzył mnie od stóp do głów.
- Przyszedłeś dziesięć minut za wcześnie - powiedział i kazał mi wejść do środka.
Chociaż była piąta po południu, miał na sobie piżamę z wzorkiem w kotki goniące motyla. Już miałem wejść do mieszkania, gdy zatrzymał mnie w progu.
- Chwileczkę, a nasza umowa?
Wyciągnąłem z kieszeni butelkę wódki i podałem mu. Obejrzał ją ze znawstwem i skinął głową.
- Dobra. Wejdź.
Przemierzyliśmy kuchnię, w której nie wiedzieć czemu cuchnęło benzyną i weszliśmy do dość skromnie urządzonego pokoju. Na jego umeblowanie składały się jedynie okrągły stół i cztery krzesła.
Pan Kuka wziął dwa kieliszki z półki i postawił na stole. Mój był wielkości solniczki, a jego - bańki na mleko. Zająwszy się otwieraniem butelki, powiedział:
- Tacy eleganccy państwo jak twoi rodzice uważają mnie za pijaka. ale niech lepiej przyjrzą się młodemu pokoleniu. Tym nowobogackim maklerom giełdowym, którzy kijem do golfa potrafią zatłuc psa, albo tym tancerzom, co to ostatnio wszędzie paradują w babskich spódnicach i podsiadają dzieci na huśtawkach. Oni piją coca-colę. a wiesz, co jest w środku? Jest gazowana. Dwutlenkiem węgla - postukał się w czoło - który nie służy szarym komórkom. Rozpuszcza je. W Ameryce, gdzie wynaleźli to paskudztwo, już od dawna nie znajdziesz ani jednej zdrowej szarej komórki. Jeśli więc w przyszłym tysiącleciu zamierzasz jeszcze umieć liczyć do trzech, omijaj to świństwo z daleka.
Usiadłszy przy stole, spojrzał na mnie.
- No, co tak sterczysz? - powiedział. - siądź. Ludzie, którzy piją „na stojaka”, dostają zawału serca.
Usiadłem. Krzesła pana Kuki były zrobione chyba dla smerfów. Kolana sięgały mi pod brodę, ale pan Kuka miał tylko metr pięćdziesiąt wzrostu.
Napełnił kieliszki i zatarł ręce, jakbyśmy byli na Antarktydzie.
- Z tym paliwem możemy trzykrotnie okrążyć globus. a więc wytłumacz raz jeszcze, czego to chcesz od starego Kuki.
- Chcę pojechać na Zachód - powiedziałem.
- Ach tak? a po co ci ten zasrany Zachód?
- Bo jestem strasznie ciekaw, jak tam wygląda. Zamierzałem to zrobić już w wieku dziesięciu lat. - Bawiliśmy się w tę grę już od tygodnia, tak że wiedziałem, co trzeba mówić.
- A do czego takiemu dobrze ułożonemu chłoptasiowi jak ty potrzebny jest taki stary Kuka?
- Ponieważ pan Kuka zna się na Zachodzie jak nikt inny.
Przejrzał się w małym lusterku stojącym na stole i powiedział do swojego odbicia:
- Sam bym tego lepiej nie wyraził.
nagle popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Dziwi mnie, że twoi eleganccy rodzice się na to zgadzają. Zdaje się, że kilka dni wcześniej coś słyszałem, coś w rodzaju kłótni?
Pan Kuka mieszkał dokładnie pod nami. W tym domu nie tylko drzwi były cienkie jak opłatki, ale także podłogi. Słyszało się nawet, jak ktoś trzy mieszkania dalej miesza łyżeczką herbatę.
- Oni nie mają nic przeciw temu - skłamałem.
- Hmmm. rozumiem.
Uniósł kieliszek z wódką i spojrzał przez niego. Jego nos wydłużył się trzykrotnie.
- Coś czuję, że przygotowałeś się już do tej podróży, kupiłeś wszystkie możliwe przewodniki i wykułeś je na pamięć. najprawdopodobniej wiesz teraz o Francji więcej od samych francuzów, mógłbyś śpiewająco podać ceny biletów do wszystkich muzeów w Amsterdamie i orientujesz się nawet, gdzie w Berlinie znajduje się kamień, na który pięćdziesiąt lat temu nasikał Picasso, zgadza się?
Poczerwieniałem.
- Nie, tej ostatniej wiadomości w nich nie było.
Pan Kuka wykonał taki ruch ręką, jakby przekreślał coś w powietrzu.
- Zapomnij o tym. To może dobre dla turystów albo tych nowobogackich maklerów giełdowych. Tego, co musi wiedzieć ktoś taki jak my, w żadnym przewodniku nie znajdziesz, to znaczy, nie znajdziesz trzech najważniejszych lekcji Kuki na temat Zachodu. Bez nich nawet nie myśl o wsiadaniu do pociągu. a ponieważ cię lubię, udzielam ci ich za darmo. Pierwsza zabrzmi w twoich dobrze wychowanych uszach pewnie trochę dziwnie. ale nieważne dokąd jedziesz, bo Zachód jest wszędzie Zachodem, lecz jak wracasz. Tylko nie wracaj w podkoszulku z nadrukiem „Czym mogę służyć?”, nawet jeśli miałbyś zapłacić za to przednim zębem. Tak jak ja. Zobacz no…
Pan Kuka wyszczerzył się w uśmiechu, by pokazać, co ma na myśli. ponieważ jednak nie miał z przodu ani jednego zęba, nie mogłem się nijak domyślić, który z nich pozostał na Zachodzie.
- Tej lekcji nauczyłem się w Anglii. Wskutek nieszczęsnego splotu rozmaitych okoliczności musiałem przez jakiś czas pracować w supermarkecie. W wieku pięćdziesięciu sześciu lat jeździłem jak niedorostek na wrotkach i w podkoszulce z angielskim napisem: „Czym mogę służyć?”. Moim zadaniem było układanie na półkach zamrażarki indyków z termometrami w kuprach. Kiedyś tak długo woziłem po sklepie jednego indyka, że odtajał, a termometr wypadł mu z tyłka. Ja zaś, naiwny kretyn, schyliłem się po niego. Gdy nazajutrz oglądałem w lustrze świeżą dziurę po zębie, zauważyłem na swojej piersi podkoszulkę z nadrukiem „Czym mogę służyć?” I nagle zrozumiałem, że w tym T-shircie nie tylko układam sterty indyków, lecz również oglądam telewizję, śpię, a pewnego dnia jeszcze wyciągnę w niej kopyta. Wtedy moja słowiańska dusza dostała takiego pietra, że powiedziałem sobie: Czy nie wystarczy, że już tylu idiotów nosi takie podkoszulki, czy i ja muszę to robić? Nazajutrz zebrałem się w sobie, poszedłem do szefa i złożyłem wymówienie. Pierwsze, co zrobiłem w domu, to wskoczyłem w piżamę i wyszczotkowałem zęby, które mi jeszcze zostały. Opłaciło się, popatrz - pan Kuka wskazał z dumą na swoją klatkę piersiową - nie ma tu już „Czym mogę służyć?”, lecz same sympatyczne kocury, pragnące schwytać ospałego motyla.
Pan Kuka uniósł kieliszek do ust. najwyraźniej jednak nie wywiózł z Anglii samych złych doświadczeń, bo nie wychylił wódki jednym haustem, lecz popijał ją małymi łyczkami niczym anglik herbatę. Był naprawdę jednym z najbardziej dystyngowanych pijaków, jakich kiedykolwiek widziałem.
A potem ciągnął dalej:
- Kolejną lekcję dostałem od razu w drodze powrotnej z Anglii. Zatrzymałem się na kilka dni w Paryżu. Chciałem obejrzeć wieżę Eiffla i dzielnicę rozpusty, ale moi wielce szanowni rodacy zaciągnęli mnie do grobu Chopina. Stoimy tam w deszczu i gapimy się na płytę nagrobną. A wtedy jeden mówi nagle, że Chopin musi być bardzo szczęśliwy, iż jego serce spoczywa w ojczyźnie. Najpierw myślałem, że to jakaś metafora albo coś w tym rodzaju, ale ten facet zaczyna nagle opowiadać ze wszystkimi szczegółami, jak to Chopinowi po śmierci wyjęto serce, zawekowano i przywieziono do nas. I kiedy tak rodacy zasypywali mnie kolejnymi bzdurami, zauważyłem, że stoję w niewiarygodnie dużej kupie gówna. Gdy to zobaczyłem, myślałem, że traf mnie szlag. W końcu nie przyjechałem do Paryża po to, by przed grobem Chopina wleźć w gówno. Wtedy jednak ten, który opowiadał o sercu, spostrzegł, co się stało. Podszedł do mnie i powiedział coś, czego nie zapomnę: „Wiesz, Kuka, Francuzi uważają się za naród wybrańców, ale francuskie gówno śmierdzi dokładnie tak samo jak nasze”. Potrzebowałem wielu lat, by to zrozumieć, a ty dowiadujesz się tego już pierwszego dnia. Nie masz pojęcia, jak ci zazdroszczę. To jest druga lekcja: zachodnie i wschodnie gówno jest identyczne.
- Właściwie nigdy nie zamierzałem jechać do Anglii lub Francji - wpadłem Kuce w słowo. - mówiłem przez telefon o Niemczech, bo to najbliżej, a niemiecki znam trochę ze szkoły.
- I dlatego zostawiłem sobie Niemcy na sam koniec - przytaknął pan Kuka. - Tam dostałem trzecią i najważniejszą lekcję.
Pan Kuka znów spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Jaki z ciebie właściwie jest człowiek, Walduś? Wiesz, widuję cię często, kiedy jeździsz windą albo przynosisz ojcu gazetę, ale poza tym nic o tobie nie wiem. Czy należysz do tych patriotów, co to przed śniadaniem muszą trzykrotnie machnąć sobie flagą narodową, czy też umiesz od czasu do czasu znieść prawdę?
- Przeczytałem gdzieś, że człowiek staje się patriotą dopiero po trzydziestce. Chyba że wcześniej się ożeni i zrobi dzieci.
- Ale ty jeszcze nie masz dzieci, co?
- Nie mam nawet żony.
- No to słuchaj uważnie, bo tego, czego dowiesz się teraz, nie znajdziesz ani w żadnym przewodniku, ani nigdzie indziej.
- Zanim nasz elektryk zrobił komunistom zwarcie w systemie i dokumentnie wyłączył im komunizm, Niemcy byli dla nas bardzo milutcy. Może mieli jeszcze wyrzuty sumienia z powodu drugiej wojny światowej, nie wiem. W każdym razie słysząc, że pochodzisz z Polski, od razu ci pomagali. I tak było na całym Zachodzie. Później jednak nastąpił przełom i nagle wsioki z całej Polski stały się europejczykami. Wszyscy ruszyli hurmem na Zachód i zaczęli kraść, co popadnie. Niemcy wprowadzili nawet wizy, bo inaczej musieliby wpisać swojego mercedesa na listę gatunków zagrożonych wymarciem. Od tej pory ci na Zachodzie zrozumieli, że jesteśmy wszystkim, tylko nie europejczykami. I dlatego nigdy nie wolno ci się przyznawać, skąd naprawdę pochodzisz. Nawet gdy wezmą cię na tortury, mów, że jesteś z Chin. Kiedy usłyszą słowo „Polska”, możesz się natychmiast pakować. Oto trzecia lekcja.
Film na podstawie powieści jest już pokazywany w kinach w Austrii, wkrótce ma trafić do kin niemieckich, a na ekranach kin polskich zobaczyć go będzie można już w listopadzie.
Obraz stanowi przezabawną rozprawę z utartymi już stereotypami i autokreacjami. Znajdziemy w nim zdystansowane i błyskotliwe spojrzenie na istniejący w świadomości Polaków tzw. „mit Zachodu”. Film „Lekcje pana Kuki” Dariusza Gajewskiego, określany przez reżysera jako opowieść o stanie ducha współczesnych Polaków przebywających na Zachodzie, zaprezentowany został na 33. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Współscenarzystą obrazu jest sam Radek Knapp, a w obsadzie filmu znaleźli się: Łukasz Garlicki, Andrzej Grabowski, Anna Przybylska, Tomasz Karolak, Mirosław Zbrojewicz, Nadia Cameron-Blakey ("Mroczny Rycerz") oraz znany z oscarowych "Fałszerzy" August Diehl, obecnie - u boku Brada Pitta i Diane Kruger - pracujący na planie najnowszego filmu Quentina Tarantino "Inglourious Basterds".
Film Polski/Sonia Draga/I.J.

Aktualności
Lekcje pana Kuki w powieści i na ekranie
Ryzykowna, szalona i nieodpowiedzialna podróż w nieznane, okraszona
błyskotliwym i bardzo przewrotnym poczuciem humoru oraz szczyptą
erotyzmu - tak w skrócie można określić powieść Radka Knappa - „Lekcje
pana Kuki”. Książka ukazała się na rynku 31 października nakładem
wydawnic
Komentarze (0)