„Rebeka” Daphne du Maurier
„Śniło mi się tej nocy, że znów byłam w Manderley.” - jedno z tych legendarnych pierwszych zdań literatury. Zabiera nas prosto w opowieść o młodej naiwnej dziewczynie, starej posiadłości i duchu kobiety, która wciąż krąży między jego murami.
W murach Manderley
Młodziutka dziewczyna spędza letni czas w Monte Carlo, by spotkać tam miłość swojego życia. Jej serce w kilka zaledwie chwil zdobywa wdowiec w sile wieku – Maxim de Winter, właściciel majątku gdzieś na wybrzeżu Kornwalii. Bohaterka bez wahania wychodzi za mąż i podąża za ukochanym, by przekonać się, że posiadłość zwana Manderley ma już swoją panią. To duch tragicznie zmarłej byłej żony Maxima, pięknej i uwielbianej przez służbę Rebeki, od której wpływu nikt nie potrafi się tam do końca wyzwolić. Ogień wspomnień podsyca gospodyni posiadłości – pani Danvers – której nie podoba się nowa niedoświadczona pani de Winter i zrobi wszystko, by pamięć o Rebece nigdy nie zgasła.
Niezapomniana klasyka literatury
Daphne du Maurier stworzyła jeden z pierwszych gotyckich thrillerów małżeńskich, domestic thriller z retro sznytem pośród zniewalających krajobrazów Kornwalii. Od pierwszych chwil buduje nastrój niepokoju, osaczenia, niedopasowania. Bezimienna bohaterka, której anonimowość podkreśla wszechobecność wspomnienia zjawiskowej Rebeki. To jej imię wybrzmiewa tu w ogrodzie, pośród fal, nawet w małżeńskiej sypialni. Każdy krok naznaczony jest jej złowieszczą obecnością i nic nie można z tym zrobić. Inspirowana twórczością sióstr Brontë, powieść du Maurier sama stała się klasyką. Opowieścią o miłości naiwnej, łatwowiernej, do bólu oddanej. Historią sekretów tak mrocznych, że nawet gorące uczucie nie potrafi ich znieść. Pełna bolesnego suspensu, doskonale budowanego napięcia sprawia, że „Rebeka” nie zestarzała się nic a nic.
„Hotel”, Wojciech Zawioła
On chciał tylko odpocząć, a w zamian trafił do hotelu, który nie jest tym, czym wydaje się być. Z odpoczynku nici w nastrojowym thrillerze sensacyjnym autorstwa dziennikarza sportowego, który sięgnął po pióro i stworzył opowieść, przy której (paradoksalnie) odpoczywa się świetnie.
W sercu lasu
Mateusz chce tylko odpocząć. Jest zmęczonym życiem, wypalonym pustą karierą dziennikarzem po czterdziestce, wdowcem, który szuka azylu, szuka schronienia. Chociaż na chwilę, chociaż na moment – musi odpocząć. Wybiera hotel w sercu lasu, cichy, spokojny, zanurzony pośród zieleni. Zna to miejsce, dobrze mu się kojarzy, ale… Nie wie, że hotel i jego okolica skrywają bardzo mroczny i bardzo brudny sekret. To nie jest bezpieczna przystań, ale obrzydliwa pułapka, o czym Mateusz niefortunnie przekona się na własnej skórze.
Ściany mają oczy
Hotel w sercu lasu – perfekcyjna iluzja. Wojciech Zawioła zabiera nas do świata pozorów i kłamstw. Hotelowa fasada obiecuje jedno, a daje drugie. Obsługa uśmiecha się, ale to uśmiech podszyty przyczajonym okrucieństwem. Po kątach snują się cienie, ściany mają tu oczy i uszy. To miejsce, w którym może i chciałby ukryć się na chwilę zmęczony życiem dziennikarz, ale to także miejsce, w którym można głęboko ukryć swoje najbardziej niecne instynkty. I spełnić najbrudniejsze, najbardziej perwersyjne potrzeby. W „Hotelu” liczy się nastrój, liczy się atmosfera. To sprawnie napisany thriller sensacyjny, z tarantinowskim sznytem. Na chwilę moment można się całkowicie zapomnieć i chociaż nasz bohater wciąż tęskni za tą chwilą oddechu i wyciszenia, to my czytelnicy wypoczywamy przy lekturze przednio.
„Dom po drugiej stronie jeziora” Riley Sager
Z Sagerem sprawa jest prosta – albo podejmujemy grę, w którą gra, albo odpadamy na przedbiegach. To mistrz dekonstrukcji gatunkowej: jego thriller to nie do końca thriller, a jego groza to nigdy nie jest do końca groza. Miszmasz i zabawa, w której można przepaść bez reszty. Albo utonąć.
Na ciemnym, mrocznym jeziorem
Casey Fletcher przechodzi największy możliwy życiowy kryzys. Straciła ukochanego męża, skompromitowała karierę aktorską, pogrążyła się w alkoholowym nałogu. Próbuje dojść do siebie w rodzinnym domu nad jeziorem w Vermoncie. Po sezonie, na niemal wyludnionym brzegu, mieszka ona, znajomy pisarz, a po drugiej zaś stronie znana była modelka z mężem. Casey spędza wieczory pijąc drinki, rozpamiętując przeszłość i… podglądając znaną parę przez lornetkę. Niby wszystko wydaje się być idealne. Do czasu!
Na śnie i na jawie
To wszystko już było. Było dziesiątki razy. Nałóg, który odbiera bohaterom możliwość rozeznania się w rzeczywistości. Wydarzenia, które mogą rozgrywać się zarówno naprawdę, ale też być wykwitem zatrutego alkoholem umysłu. Zbrodnia czy nieporozumienie? U Sagera liczy się kontekst, liczą się nawiązania, wykorzystane symbole. Porównanie do Hitchcocka i jego „Okna na podwórze” narzuca się samo. Sager usypia naszą czujność, by uderzyć z impetem tym, co już nie tak oczywiste, a co przeoczyliśmy, nieświadomi gry, nieświadomi obalonego właśnie fabularnego status quo. Jedni czytelnicy będą oczarowani kunsztem zabawy formą, inni będą znudzeni, inni oburzeni. Sagera po prostu trzeba lubić – ma swój styl, ma swój schemat, ma tę smykałkę, by wymusić na czytelniku coś więcej, coś bardziej. Za to go cenię niezmiennie, od lat.
Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.
Komentarze (0)