"Życie Violette" Valérie Perrin

Absolutny francuski bestseller, książka, która porwała serca tysięcy czytelników, także w Polsce – przypadek? Niekoniecznie. Na czym polega jej fenomen? To hołd złożony życiu, codzienności, trwaniu. To powieść, która pocieszy, która przy was będzie i z wami zostanie. Jedna z tych zwykłych-niezwykłych historii, które ni stąd, ni zowąd dotykają człowieka do samej głębi. Nie przesadzam!

Sekret konsjerżki

Violette Toussaint jest dozorczynią na cmentarzu w niewielkim burgundzkim miasteczku Brancion-en-Châlon we Francji. Pielęgnuje kwiaty na grobach, zajmuje się ogrodem przy niewielkim domku, pociesza tych, którzy szukają pocieszenia i pamięta o tych, którzy odeszli. Violette ma dwie twarze: twarz zimy, którą nosi, jak swój szary płaszcz – do ludzi, do świata. I twarz lata, którą nosi, jak te kolorowe sukienki pod płaszczem – w ciszy, w samotności. Violette poznaje dziesiątki, setki opowieści, ale sama również ma swoją historię. Nosi swój sekret. Przypadkowy pochówek pary kochanków pozwoli jej przeżyć na nowo własną przeszłość.

Ciepło i dobro

Z tej powieści na czytelnika wypływa ciepło, wypływa dobro. Fala za falą, czytelnika ogarnia poruszenie, zaraz rozbawienie, znów wzruszenie, głęboka zaduma… Valérie Perrin napisała opowieść, w której mieszają się słowa francuskich klasycznych piosenek, poetyckich wersów, mniejszych i większych życiowych mądrości, a wszystko to napisane z taką prostotą! Z taką lekkością! To taka iście francuska pozycja – zresztą, chyba tylko Francuzi pozwalają sobie pisać powieści o cmentarnej konsjerżce, opiekunce cmentarza. Takiej jak Violette. To opowieść, w której kryje się wszystko co tak przecież zwyczajne – życie i śmierć. A jednak kryje się tu niezwykłość, ulotność każdej kolejnej chwili. To hołd złożony samemu życiu w całej swojej niezwykłej okazałości. Cóż, trzeba przeczytać!
 

Życie violette
 

"Papierowy Pałac" Miranda Cowley Heller

Zaczęło się od zachwytów Reese Whiterspoon i czytelniczek jej klubu książki. Potem przyszła zapowiedź ekranizacji. Z pewnym wahaniem, ale i ciekawością sięgnęłam i… przepadłam! Lektura okazała się nieoczekiwanie satysfakcjonująca, miejscami zachwycająca, czyta się niemal sama! Do tego jest ostra, inteligentna i cóż – aż prosi się o film!

Rodzinne tajemnice

W letnisku zwanym Papierowym Pałacem, gdzieś na wybrzeżu Nowej Anglii, nad oceanem, pewnej upojnej nocy spełnia się miłosny sen. Ona jest szczęśliwą mężatką, matką trójki dzieciaków, od zawsze spędza letnie miesiące nad oceanem. On jest jej najbliższym przyjacielem, kimś z kim dzieliła wszystko, mimo odległości. Po wielu latach przyjaźni, po wielu latach lepkich spojrzeń, milczących obietnic, Elle i Jonas kochali się po raz pierwszy w życiu… Nazajutrz w Elle budzi się poczucie winy, powracają wspomnienia, Papierowy Pałac sprzed lat, nieszczęścia jej rodziny…

Ostra i stylowa

To opowieść o rodzinnych tajemnicach, wspomnieniach traumy, niegasnącej miłości i winie. Także o rodzinnych więzach, rozrywanych, zdradzanych, odbudowywanych. O patologiach i nieszczęściach uprzywilejowanej rodziny, ale też o poszukiwaniu bezpiecznego azylu, przystani, która pozwoli wyzwolić się od przeszłości. Miranda Cowley Heller potrafi pisać. Cóż, ma prawdziwy, wyrobiony styl. Nic w tym dziwnego, w końcu ma wieloletnie doświadczenie w pisaniu kultowych scenariuszy, tworzenia scen, których nie sposób wyrzucić z pamięci („Rodzina Soprano” czy „Prawo ulicy” to jej produkcje!). Jej debiutancka powieść więc nie do końca debiutem w sumie jest. „Papierowy Pałac” skrzy się od językowego piękna, po brzegi wypełniony błyskotliwymi dialogami, malowniczymi opisami. Miranda Cowley Heller płynie narracyjnie, unosi nas, pozwala opaść, podbija emocje, by wyciszyć je w tym idealnym momencie. Jej fraza ma serialowy sznyt, ale całość jest powieścią z krwi i kości, pisaną z pieczołowitością, z uwagą na szczegóły, a tych odnajdziemy tu całkiem sporo. Teraz nic tylko czekać na ekranizację.
 

papierowy pałac
 

"Prawo matki" Przemysław Piotrowski

Kto szuka ognia emocji, prawdziwej adrenaliny i bohaterki, którą zawsze chcemy mieć po swojej stronie, ten musi poznać Lutę Karabinę – bohaterkę najnowszej serii thrillerów sensacyjnych jednego z najbardziej brawurowych współczesnych autorów literatury gatunkowej. Czas na „Prawo matki” Przemysława Piotrowskiego, które jest prawdziwą jazdą bez trzymanki. I nie jest to jedynie przenośnia!

Zemsta niedźwiedzicy

Lutosława Karabina, zwana po prostu Lutą. Dawniej jedna z najlepszych w siłach specjalnych, jedyna kobieta z odznaczeniem. Dzisiaj samotna matka, która zarabia na norweskich platformach wiertniczych, a po godzinach przerzuca się z chłopami na macie. Nie chcesz wejść jej w drogę. A jednak, ktoś postanawia zaryzykować, ktoś porywa trzyletnią córeczkę Luty. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że właśnie uruchomił maszynę zniszczenia, przed którą nikt i nic się nie uchroni. Bo czy jest coś bardziej niebezpiecznego od rozjuszonej, zrozpaczonej matki? Tym bardziej takiej, jak Luta Karabina? Luta zrobi WSZYSTKO, by uratować swoje dziecko.

Diabelnie satysfakcjonująca

Nie ma większego drapieżnika od zrozpaczonej matki, nie ma większego drapieżnika od Luty Karabiny. To kobieta silna i gotowa na największe poświęcenie. Trochę jak Liam Neeson w „Uprowadzonej”, ale lepsza, bo nasza, rodzima. Przemysław Piotrowski postawił na znajomy motyw i rozpoznawalny schemat, wszystko jednak obrócił po swojemu w takim sposób, że czytelnik siedzi z szeroko otwartymi oczami i rozdziawioną buzią. To walka z czasem w najlepszym możliwym wykonaniu. Dziecko zostało porwane, malutka, niewinna dziewczynka, domyślamy się jakie są stawki. Tu liczy się każda minuta, ba, każda sekunda, każde mrugnięcie okiem, bo zwyrodnialcy nie śpią i nie ustają w swoich obłąkanych, bestialskich poczynaniach. W tej powieści zemsta ma prawdziwie słodki smak. Przed czytelnikiem fenomenalny thriller sensacyjny, którego każdy szczegół jest pieczołowicie przemyślany. To historia porwania i zemsty. To historia matki, która walczy o swoje dziecko. To historia stara jak świat, a jednak wciąż nieśmiertelna w swoim wydźwięku. Wreszcie, to Luta Karabina – babeczka, którą zawsze chcemy mieć po swojej stronie i bohaterka, na której dalsze losy warto czekać z zapartym tchem.
 

prawo matki
 

Więcej artykułów znajdziesz na Empik Pasje w dziale Czytam